.

.
.
.

niedziela, 4 stycznia 2015

Od Darricka - Cd. Mir

Darrick siedział na rozklekotanym krześle i wyglądał jak kupka nieszczęścia. Podobnie też się czuł. Spojrzał wymownie na zupę którą postawiono przed nim w zapewne brudnej misce. Skrzywił się. Ponownie zebrało mu się na wymioty.
- Czy w tych przeklętych karczmach nie ma NORMALNEGO żarcia?!
Oberwał drewnianą łyżką po głowie.
- Zamilcz Frost.
Burknął coś pod nosem i z marsową minął zaczął wcinać pomyje. Smakowało lepiej niż pachniało ale podejrzane kawałki mięsa przywodziły na myśl szczury. Gdy drzwi karczmy się otworzyły oczy wszystkich zebranych powędrowały do ślicznotki która weszła dość niepewnym krokiem. Kryształ na jego szyi, wyjątkowo nieznośny ostatnimi dniami, zaczął aż pulsować. Zdusił go w pięści, jakby to miało cokolwiek pomóc.
Niewiasta z torbą emanująca magią śmierci która wręcz krzyczała: "Nie jestem normalna!", podeszła do lady. Oparła na niej dłoń i skrzywiła się z odrazą gdy natrafiła na tłustą plamę. Darrick parsknął cichym śmiechem.
Barman spojrzał na nią ostro i podszedł bardzo powoli.
- A panienka pomyliła lokale, tak?
- Nie. - powiedziała spokojnym głosem.
Stała z trudem, trzymając jedną nogę lekko zgiętą aby ją odciążyć. Darrick zdecydował, że pozna przyczynę jej problemu. Wstał i pewnym siebie krokiem podszedł do barmana. Rzucił miskę o blat a resztki kleistej zupki wyciekły po bokach.
- Żądam czegoś normalnego!
- Frost! Zawrzyj twarzostan! Mamy tu damę. - barman puścił do niej oko.
- Nooo to zachowuj się jak człowiek i daj mi w końcu coś do żarcia!
- Cicho. A panienka życzy sobie jakiejś specjalnej komnaty? - zagruchał przymilnie.
Darrck wywrócił oczami i zdusił przekleństwo.
- Wystarczy taka z oknem.
- Nie ma. - burknął Frost. - Ostatnią ja zająłem ale chętnie odstąpię, bo nie zostanę tu ani minuty dłużej! -  trzasnął pięścią w stół.
Barman zbladł nieco. Widać wizja zwrotu pieniędzy działała najlepiej.
- Nie mamy wolnych pokoi panienko. Jest tylko jeden duży, Księcia Frosta... znaczy Darricka.
Odszedł mamrocząc coś pod nosem. Darrick odwrócił się do niej z szerokim uśmiechem.
- Witaj współlokatorko. Zapewniam cię, że w tym brudnym mieście nie znajdziesz wolnych pokoi a jeśli przez głupotę zdecydujesz się nocować na zewnątrz. Już się nie obudzisz.

<Hehe Mir? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz