Do Rycerza na czarnym Koniu
Kath czuła pustkę w środku. Siedziała na tronie i spoglądała obok na maga, który umieszczał kajdany na jej nadgartkach. Nie była sobą. Nie mogła ruszyć się, krzyknąć czy cokolwiek zrobić, a pragnęła wyrywać się, pobić maga, uciec stąd najszybciej. Jednak nie mogła. Miała zostać poświęcona w jakiejś ofierze dla demona, który niegdyś umarł. Ale co, jeśli ona wcale nie chciała?! Próbowała krzyknąć, jednak nic to jej nie dało. Wpatrywała się w mężczyznę pustym wzrokiem.
- No, kochanie - pogładził ją po policzku. - Już niedługo przyczynisz się do powrotu największego władcy.
O kim on mówił? Nie wiedziała. Zamknął jej powieki i oczyścił umysł. Teraz nawet nie pamiętała, jak się nazywa. Wirowała w ciemności, próbując do czegość dotrzeć. Do czegoś, co pozwoliłoby jej uzupełnić tę pustkę w sercu.
Ciemno, tak tu ciemno
Dławi mnie własny lęk
Słyszę głos, woła mnie
Powiedz dokąd iść, gdy wokół tylko mrok
Kiedy nie mam już nic
Powiedz jak mam żyć, gdy dawno już umarłam
I nie potrafię dziś śnić
Pomóż mi
Dziewczyna usłyszała piosenkę. Melodię, którą grywała jako dziecko na pianinie. Zachłysnęła się powietrzem, szukając jej źródła. Pragnęła uciec z tego miejsca, zapomnieć o wszystkim. Słyszała tylko tą melodię, tę nutę.
Kim jestem?
<KsiążęNaCzarnymKoniuNieZgubiłDrogi>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz