.

.
.
.

sobota, 3 stycznia 2015

Od Marise - Cd. Darricka

Marise jechała za mężczyznami, obserwując ich w polu. Westchnęła cicho, widząc jak pozostali Lordowie próbują coś złapać. Jedynie król i książę Norendil trzymali się największej zwierzyny.
- Ojcze - odezwała się cicho - mogłabym ja...
- Marise, nie bądź głupia - upomniał ją - to nie jest zadanie dla kobiet. A jeżeli zrobisz sobie krzywdę?
Dziewczyna prychnęła cicho, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że przynajmniej poradziłaby sobie lepiej od tych lordów za nimi. Może nawet trafiłaby w udo jelenia.
Gdy wjechali już głęboko do lasu, rozległy się głośne famfary. Marise odwróciła twarz i krzyknęła głośno. Rycerze chwycili za bronie, ale to nie było potrzebne.
Bo wróg nie miał nawet ciała.
Las płonął, a powietrze przestawało być świeże. Po chwili Marise zaczęła się dusić, jako jedyna chyba. No cóż, trzeba niechętnie przyznać, że kobiety są delikatniejsze.
- Trzeba uciekać - zarządził władca.
- Może w strone gór - zaproponował Darrick, spoglądając z niepewnością na Marise.
- Tam ogień nie będzie się rozprzestrzeniał w takim tempie - dodał jeden z rycerzy.

<HaloHalo? BrakPomysłu :C>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz