Sen jak zwykle miałam lekki, toteż każdy szmer w lokalu powodował gwałtowne przebudzenie się. Za każdym razem przeklinałam lokatorów z sąsiednich pokoi. Do długiej listy tego, co nie pozwalało mi spokojnie pospać, doszło łóżko. Było ono najzwyczajniej w świecie za wygodne. Przywykłam do warunków "ekstremalnych", czyli spania na ziemi, czasem pod dachem. Niby powinnam zachowywać się tak, jak na osobę z poważnego rodu przystało, jednak nie potrafiłam. Od zawsze wolałam wolność, niewygodę ciągłej podróży. Czyli wszystko to, czego Lunam oraz Interfectorem unikali jak ognia. Usiadłam po turecku na pościeli. Pierwsze promienie wschodzącego słońca przedostawały się przez niezbyt czystą szybę. Tylko kiedy miałam spotkać się z moim wczorajszym gościem? Zmusiłam szare komórki do porannego wysiłku.
- Czyli sam przyjdzie... o świcie?- wymruczałam pod nosem
Wstałam i zabrałam się za ogarnięcie. Zajęło mi to stosunkowo mało czasu, a jednak wystarczająco dużo. Przebrana, prawie gotowa do drogi znów usiadłam na łóżku. Zaczęłam pakować fiolki z różnokolorowymi zawartościami, zapasowe strzałki i jakieś drobiazgi. Trafiały one do średniej wielkości, skórzanej torebki na ramię. Usłyszałam rytmiczne pukanie, a zaraz po nim dźwięk otwieranych drzwi. Rzuciłam osobnikowi przelotne spojrzenie i wróciłam do swojego zajęcia.
- Witaj.
- Witaj.- odpowiedziałam
I tyle z rozmowy. Podniosłam się, w ręce trzymając swój mały bagaż. Wyszliśmy najpierw z pokoju, potem z budynku. Na zewnątrz panował przyjemny chłód. Uśmiechnęłam się lekko. Tropiciel czekał cierpliwie przy sąsiednich zabudowaniach. Przywołałam go gwizdnięciem.
- Gdzie najpierw się wybieramy?- zapytałam Acaira
<Acair? To gdzie jedziemy? :D>
.
.
.
.
środa, 17 czerwca 2015
wtorek, 16 czerwca 2015
Od Nastii - Cd Sariela
Czarodziejka spojrzała na mężczyznę i spojrzała na niego w dosyć dziwny sposób. Ruszyła jednak za sprzedawczynią do drugiego pomieszczenia. Tak jak się spodziewała było tam wiele pięknych sukni. Sprzedawczyni pokazywała jej to jedną to drugą suknię, ale nie pozwalała się odezwać czarodziejce bo po chwili pokazała jej kolejną suknię. Nie odzywając się ani słowem, ale potakując głową wzięła kilka sukni i poszła do przebieralni. Pokazywała się w sukniach o niezwykle głębokich kolorach, z błyszczącymi elementami, kokardami, falbanami i w przeróżnych fasonach. Nastia jednak ze wszystkich sukni wzięła bursztynową suknię lekko połyskującą z falbanami. Szczerze mówiąc to chyba robiła to dlatego że właścicielka sklepu ciągle ją wpychała do przebieralni z kolejnymi sukniami.
- Tak, w tej sukni wygląda pani najlepiej. - Potwierdziła sprzedawczyni obchodząc czarodziejkę z każdej strony. Sariel, który przez większość czasu stał oparty o ścianę podszedł do Nastii i pokręcił głową.
- I tę suknię biorę. - Powiedziała kierując się w stronę głównego pomieszczenia. Sprzedawczyni ją wyprzedziła odwieszając po drodze kilka sukni. Czarodziejka poczuła magiczne fale, które zdecydowanie i tylko mogły pochodzić od jej towarzysza.
- We wszystkich sukniach pięknie wyglądałaś. Dlaczego więc wybrałaś tę? - Spytał obserwując czarodziejkę, która płaciła za swoje ubranie na dzisiejszy wieczór.
- Bo ta mi najbardziej pasowała. - Odpowiedziała, krótko z lekkim uśmiechem.
- Mam nadzieję że odnajdzie pani swojego kotka. - Powiedziała sprzedawczyni troskliwie. - Mogę wiedzieć jak nazywał się pani ulubieniec? - Spytała patrząc w oczy czarodziejki, Nastia wzięła suknię i uśmiechnęła się smutno do właścicielki sklepu.
- Nazywał się Sariel. - Powiedziała i szybko wyszła ze sklepu, chcąc zobaczyć minę mężczyzny. Gdy zamknęły się drzwi sklepu z uśmiechem na chwilę zamknęła oczy czując jak słońce przebija się zza chmur. Będzie musiała chodzić z głową skierowaną ku ziemi. Ludzi dziwnie patrzyli gdy dostrzegali zmianę koloru tęczówek z granatowego na piwny. Nastia nie lubiła się chwalić że zepsuła zaklęcie w dzieciństwie... - Nie masz może ochoty wybrać się ze mną na dzisiejszy bal? Raczej nie mam ochoty wybierać się tam z bratem.
~Sariel? Oferta nie do odrzucenia i w prezencie dostaniesz ładny strój~
- Tak, w tej sukni wygląda pani najlepiej. - Potwierdziła sprzedawczyni obchodząc czarodziejkę z każdej strony. Sariel, który przez większość czasu stał oparty o ścianę podszedł do Nastii i pokręcił głową.
- I tę suknię biorę. - Powiedziała kierując się w stronę głównego pomieszczenia. Sprzedawczyni ją wyprzedziła odwieszając po drodze kilka sukni. Czarodziejka poczuła magiczne fale, które zdecydowanie i tylko mogły pochodzić od jej towarzysza.
- We wszystkich sukniach pięknie wyglądałaś. Dlaczego więc wybrałaś tę? - Spytał obserwując czarodziejkę, która płaciła za swoje ubranie na dzisiejszy wieczór.
- Bo ta mi najbardziej pasowała. - Odpowiedziała, krótko z lekkim uśmiechem.
- Mam nadzieję że odnajdzie pani swojego kotka. - Powiedziała sprzedawczyni troskliwie. - Mogę wiedzieć jak nazywał się pani ulubieniec? - Spytała patrząc w oczy czarodziejki, Nastia wzięła suknię i uśmiechnęła się smutno do właścicielki sklepu.
- Nazywał się Sariel. - Powiedziała i szybko wyszła ze sklepu, chcąc zobaczyć minę mężczyzny. Gdy zamknęły się drzwi sklepu z uśmiechem na chwilę zamknęła oczy czując jak słońce przebija się zza chmur. Będzie musiała chodzić z głową skierowaną ku ziemi. Ludzi dziwnie patrzyli gdy dostrzegali zmianę koloru tęczówek z granatowego na piwny. Nastia nie lubiła się chwalić że zepsuła zaklęcie w dzieciństwie... - Nie masz może ochoty wybrać się ze mną na dzisiejszy bal? Raczej nie mam ochoty wybierać się tam z bratem.
~Sariel? Oferta nie do odrzucenia i w prezencie dostaniesz ładny strój~
If I lose you I lose everything, Angel
Imię: Imiona to ważna część człowieka. Nikt nie zna jego prawdziwego imienia, nikt nie był godny jego poznania.
Nazwisko: Cipriano
Pseudonim/Przydomek: Patch. Tak zwraca się do niego każdy.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Ponad 700 lat.
Narodowość: Niebiosa
Rasa: Anioł. Dawniej był Upadłym, jednak udało mu się wrócić do Łask i odzyskać skrzydła. Teraz się zbuntował i ciągle ucieka przed Archaniołami. Tym razem jednak ma skrzydła.
Charakter: Jest osobą tajemniczą i skrytą w sobie. Nieco arogancki, z pewnością grzeszy swoim urokiem i intelektem. Lojalny, gotowy poświęcić życie dla swoich. Czasem miły i seksowny.
Wzrost: 193cm
Aparycja: Wysoki, niegdyś brunet o oczach czarnych jak węgiel. Jako Anioł może jednak nieco wpływać na swoją aparycję, co też robi. By utrudnić poszukiwania Archaniołom zmienił kolor włosów na blond, a tęczówki na lodowato błękitne. Jest przystojny, a jego szelmowski uśmiech niejedną zwalił z nóg.
Umiejętności: Jest Aniołem, umie więc wyśmienicie walczyć, przesuwać przedmioty z pomocą myśli, wysyłać fragmenty swoich wspomnień innym (dotknięcie miejsca, z którego wyrastają skrzydła tym skutkują, nie ma wtedy wpływu na to, co zobaczy osoba), komunikować się za pomocą myśli oraz czytać w myślach. No i oczywiście latać.
Gildia: wolny strzelec
Historia: Był jednym z wyższych aniołów. Zakochał się w śmiertelniczce i zszedł z nieba, myśląc, że wtedy zostanie człowiekiem. Mylił się - Archaniołowie pochwycili go w drodze powrotnej i odarli ze skrzydeł. Później dzięki ofierze pewnej osoby, udało mu się wrócić. Zbuntował się jednak, chcąc z nią być. Niestety Archaniołowie zabili delikwentkę, więc rozgoryczony Patch ucieka przed nimi.
Rodzina: Aniołowie
Partner: -
Inne: Ma mały tatuaż na barku.
Login/Email: Szwecja162
Nazwisko: Cipriano
Pseudonim/Przydomek: Patch. Tak zwraca się do niego każdy.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Ponad 700 lat.
Narodowość: Niebiosa
Rasa: Anioł. Dawniej był Upadłym, jednak udało mu się wrócić do Łask i odzyskać skrzydła. Teraz się zbuntował i ciągle ucieka przed Archaniołami. Tym razem jednak ma skrzydła.
Charakter: Jest osobą tajemniczą i skrytą w sobie. Nieco arogancki, z pewnością grzeszy swoim urokiem i intelektem. Lojalny, gotowy poświęcić życie dla swoich. Czasem miły i seksowny.
Wzrost: 193cm
Aparycja: Wysoki, niegdyś brunet o oczach czarnych jak węgiel. Jako Anioł może jednak nieco wpływać na swoją aparycję, co też robi. By utrudnić poszukiwania Archaniołom zmienił kolor włosów na blond, a tęczówki na lodowato błękitne. Jest przystojny, a jego szelmowski uśmiech niejedną zwalił z nóg.
Umiejętności: Jest Aniołem, umie więc wyśmienicie walczyć, przesuwać przedmioty z pomocą myśli, wysyłać fragmenty swoich wspomnień innym (dotknięcie miejsca, z którego wyrastają skrzydła tym skutkują, nie ma wtedy wpływu na to, co zobaczy osoba), komunikować się za pomocą myśli oraz czytać w myślach. No i oczywiście latać.
Gildia: wolny strzelec
Historia: Był jednym z wyższych aniołów. Zakochał się w śmiertelniczce i zszedł z nieba, myśląc, że wtedy zostanie człowiekiem. Mylił się - Archaniołowie pochwycili go w drodze powrotnej i odarli ze skrzydeł. Później dzięki ofierze pewnej osoby, udało mu się wrócić. Zbuntował się jednak, chcąc z nią być. Niestety Archaniołowie zabili delikwentkę, więc rozgoryczony Patch ucieka przed nimi.
Rodzina: Aniołowie
Partner: -
Inne: Ma mały tatuaż na barku.
Login/Email: Szwecja162
niedziela, 7 czerwca 2015
OD Sariela CD Nastii
Jeden kącik ust powędrował nieznacznie w górę, nadając Sarielowi nieco zawadiacki wygląd.
- Czegoś więcej... - podchodząc niespiesznie do dziewczyny, zlustrował ją dokładnie od stóp po głowę - Tak uroczej osóbce nie odmówię.
Skłonił się przed nią dwornie i ujął dłoń jak do tańca. Następnie okręcił szatynkę kilkakrotnie wokół własnej osi. Wreszcie zatrzymał ofiarę, delikatnie przytrzymując za ramiona.
- Wyglądasz przepięknie w tej sukni. - zajrzał dziewczynie głęboko w oczy i nieznacznie pochylił się w jej stronę.
Chrząknięcie zniecierpliwionej sprzedawczyni przywróciło blondyna na łono rzeczywistości. Nie zrażony tym żywiołak puścił oko dziewczynie i skierował kroki w stronę starszej kobiety stojącej za ladą.
- Wybaczy pani moje niegodne zachowanie. - skłonił się nisko z miną winowajcy - Otóż tą młodą damę spotkało dziś wyjątkowe nieszczęście.
Kobieta zmarszczyła brwi, jednak nadstawiła ucho.
- Wyszła rano obdarzając świat swym pięknym uśmiechem w ramionach trzymając ulubieńca, małego, białego kotka. Niestety jej radość zniknęła wraz z pojawieniem się potwora! Wielki pies wlepił ślepia przepełnione nienawiścią w to biedne stworzenie. - Sariel pokręcił głową ze smutkiem.
- Och! - sprzedawczyni zakryła usta ręką - I co się stało?
Blondyn podszedł szybko do Nastii i przytulił ją, szepcząc ukradkiem, by choć trochę postarała się wczuć w rolę.
- Niestety, dobra pani, - spojrzał przez ramię na kobietę - kocię uciekło gdzieś między budynki, a piekielny pies pognał za nim... - pogładził delikatnie długie włosy dziewczyny, przy okazji napawając się ich zapachem - Nastia jest wspaniałą kompozytorką i...
- Panienka Landerio? - starsza kobieta wystrzeliła jak zza lady z prędkością, o którą nikt by jej nie podejrzewał...
Skłoniła się nisko.
- To wielki zaszczyt dla mnie. Może pokaże panience prawdziwe suknie. - wskazała wejście do drugiego pomieszczenia zasłonięte kotarą z purpurowego jedwabiu.
Żywiołak tymczasem podrapał się po zaroście. Szlachcianka mu się trafiła....
<Nastia?>
- Wybaczy pani moje niegodne zachowanie. - skłonił się nisko z miną winowajcy - Otóż tą młodą damę spotkało dziś wyjątkowe nieszczęście.
Kobieta zmarszczyła brwi, jednak nadstawiła ucho.
- Wyszła rano obdarzając świat swym pięknym uśmiechem w ramionach trzymając ulubieńca, małego, białego kotka. Niestety jej radość zniknęła wraz z pojawieniem się potwora! Wielki pies wlepił ślepia przepełnione nienawiścią w to biedne stworzenie. - Sariel pokręcił głową ze smutkiem.
- Och! - sprzedawczyni zakryła usta ręką - I co się stało?
Blondyn podszedł szybko do Nastii i przytulił ją, szepcząc ukradkiem, by choć trochę postarała się wczuć w rolę.
- Niestety, dobra pani, - spojrzał przez ramię na kobietę - kocię uciekło gdzieś między budynki, a piekielny pies pognał za nim... - pogładził delikatnie długie włosy dziewczyny, przy okazji napawając się ich zapachem - Nastia jest wspaniałą kompozytorką i...
- Panienka Landerio? - starsza kobieta wystrzeliła jak zza lady z prędkością, o którą nikt by jej nie podejrzewał...
Skłoniła się nisko.
- To wielki zaszczyt dla mnie. Może pokaże panience prawdziwe suknie. - wskazała wejście do drugiego pomieszczenia zasłonięte kotarą z purpurowego jedwabiu.
Żywiołak tymczasem podrapał się po zaroście. Szlachcianka mu się trafiła....
<Nastia?>
sobota, 6 czerwca 2015
OD Acaira CD Tenebris
Przygwoździłem nieznajomego do ściany i przyłożyłem nóż do gardła. Spod kaptura spoglądały niewielkie oczka odbijające słabe światło księżyca.
- Czego tu szukasz?! - syknąłem gniewnie.
Na wynędzniałej twarzy przywodzącej na myśl łeb szczura wpełzł chytry uśmieszek. Drobny osobnik zacharczał cicho.
- Ivarze co takiego wygnało cię tak daleko od domu? - niski charkot ponownie wydobył się z jego ust.
Dopiero teraz zrozumiałem, że to śmiech. Czym prędzej schowałem nóż do pochwy przy pasie i podniosłem łotra nieznacznie nad ziemią.
- Kto cię przysłał przeklęty pomiocie? - cały gniew umknął pozostawiając po sobie zimną precyzję i spokój.
- Stary przyjaciel posyła ci pozdrowienia. - człowieczek wyszczerzył żółte zęby niczym samorodki w przepastnych czeluściach jamy gębowej.
- W takim razie porozmawiajmy o nim. - uśmiechnąłem się wyjątkowo paskudnie.
Sen nadal nie przychodził. Wstałem z prowizorycznego posłania i podszedłem do okna. W ciemności nocy majaczył budynek gospody, wszelkie światła w oknach pogasły już jakiś czas temu. Do świtu pozostało kilka godzin. Mimowolnie powróciłem myślami do pijanego w sztorc szczurka pozostawionego w jednej z bocznych uliczek. Informacje, które tak chętnie wyjawił nie zaskoczyły mnie. Rodzina Tenebris jak i sama łowczyni mieli wielu wrogów. Nie zdziwiłbym się, gdyby za zniknięciem siostry i listem gończym stała jedna i ta sama osoba. Bardzo niebezpieczna. Po "przyjacielskiej pogawędce" spiłem szpiega krasnoludzkim spirytusem zawiniętym z gospody. Pozostawiłem mu jeszcze na pamiątkę sfałszowany list od informatora, gdzie rzekomo powinna udać się łowczyni. To nie zatrzyma pogoni, a jedynie ją opóźni. Postanowiłem zająć lokum w postaci zagraconego strychu starej kamienicy na przeciwko karczmy. Wolałem mieć pewność, że nikt nie zecce zakłócić spokojnego snu Tenebris.
<Tenebris? Wstawaj ptaszyno :)>
- Czego tu szukasz?! - syknąłem gniewnie.
Na wynędzniałej twarzy przywodzącej na myśl łeb szczura wpełzł chytry uśmieszek. Drobny osobnik zacharczał cicho.
- Ivarze co takiego wygnało cię tak daleko od domu? - niski charkot ponownie wydobył się z jego ust.
Dopiero teraz zrozumiałem, że to śmiech. Czym prędzej schowałem nóż do pochwy przy pasie i podniosłem łotra nieznacznie nad ziemią.
- Kto cię przysłał przeklęty pomiocie? - cały gniew umknął pozostawiając po sobie zimną precyzję i spokój.
- Stary przyjaciel posyła ci pozdrowienia. - człowieczek wyszczerzył żółte zęby niczym samorodki w przepastnych czeluściach jamy gębowej.
- W takim razie porozmawiajmy o nim. - uśmiechnąłem się wyjątkowo paskudnie.
Sen nadal nie przychodził. Wstałem z prowizorycznego posłania i podszedłem do okna. W ciemności nocy majaczył budynek gospody, wszelkie światła w oknach pogasły już jakiś czas temu. Do świtu pozostało kilka godzin. Mimowolnie powróciłem myślami do pijanego w sztorc szczurka pozostawionego w jednej z bocznych uliczek. Informacje, które tak chętnie wyjawił nie zaskoczyły mnie. Rodzina Tenebris jak i sama łowczyni mieli wielu wrogów. Nie zdziwiłbym się, gdyby za zniknięciem siostry i listem gończym stała jedna i ta sama osoba. Bardzo niebezpieczna. Po "przyjacielskiej pogawędce" spiłem szpiega krasnoludzkim spirytusem zawiniętym z gospody. Pozostawiłem mu jeszcze na pamiątkę sfałszowany list od informatora, gdzie rzekomo powinna udać się łowczyni. To nie zatrzyma pogoni, a jedynie ją opóźni. Postanowiłem zająć lokum w postaci zagraconego strychu starej kamienicy na przeciwko karczmy. Wolałem mieć pewność, że nikt nie zecce zakłócić spokojnego snu Tenebris.
<Tenebris? Wstawaj ptaszyno :)>
piątek, 5 czerwca 2015
OD Mikoto CD Naix'a
Spojrzałam z obawą na czarny punkt, powiększający się z każdą chwilą. Spychając panikę w najdalszy zakątek mojego umysłu, spróbowałam przypomnieć sobie wszystko, czego dotąd nauczyłam się o piratach. Nic z tego, co wiedziałam, nie napawało mnie optymizmem. Jednak, nie zamierzałam poddać się bez walki.
Określiłam na oko szybkość nadciągającego statku i porównałam ją z tym, co mogę wykrzesać z Puszki. Na ucieczkę nie mieliśmy najmniejszych szans, szczególnie, że znajdowaliśmy się na płaskim terenie. W pobliżu nie było żadnych szczytów, wśród których moglibyśmy się ukryć. Co do ataku... Wzdrygnęłam się na myśl, ile armat może kryć tamten statek.
Zerknęłam na Naix'a. W jego oczach dostrzegłam determinację i jakieś inne, mordercze uczucie, przez które zjeżyły mi się włoski na karku. Miałam nadzieję, że nikt nigdy tak na mnie nie spojrzy. A szczególnie on. Niespecjalnie wiedziałam dlaczego, może po prostu wolałabym nie mieć nikogo takiego za wroga.
Zagryzłam wargi, aż poczułam smak krwi. Szarpnęłam za ster, zmuszając drobny statek do wykonania ostrego obrotu o 360 stopni. Puszka przechyliła się nieomal wywracając swoich pasażerów. Zablokowałam ster i skoczyłam do olinowania. Żagle napięły się do granic wytrzymałości i natychmiast poczułam, jak wypełnia je wiatr, który chwilę wcześniej zmienił kierunek, jakby pchając nas ku wrogiemu okrętowi. Stanęłam na dziobie, obok Naix'a.
-To szaleństwo.- Szepnęłam cicho nie odrywając wzroku od zbliżającego się niebezpieczeństwa. Chłopak nie odpowiedział, jedynie mocniej zacisnął dłoń na rękojeści noża, aż zbielały mu kostki. Odgarnęłam szybkim gestem włosy z czoła, walcząc z rosnącym niepokojem. Zbiegłam pod pokład i wyciągnęłam ze skrzyni długą linę z hakiem, możliwie nie poplątaną. Wróciłam na górę i wręczyłam ją mojemu towarzyszowi.
-Wolałabym, żebyśmy rozpoczęli abordażem. W ten sposób unikniemy...- Zawahałam się chwilę, sama nie pewna własnych słów.- A przynajmniej zminimalizujemy zniszczenia Puszki.- Po chwili dodałam, jakby do siebie:- Powinno mi wystarczyć jakieś dwadzieścia metrów.
Naix spojrzał na mnie ze zdumieniem. Z uśmiechem poklepałam metalowe skrzynki przypięte do paska.
-Trójwymiarowy Manewr pozwala przemieszczać się na duże odległości. W tych skrzynkach znajdują się linki zakończone hakami i gaz, wystarczy znaleźć coś, na czym mogłabym się zaczepić. Dzięki temu, wystarczy, że zbliżymy choć trochę, będę mogła wskoczyć na ich statek, wtedy przerzucę ci linę.
Określiłam na oko szybkość nadciągającego statku i porównałam ją z tym, co mogę wykrzesać z Puszki. Na ucieczkę nie mieliśmy najmniejszych szans, szczególnie, że znajdowaliśmy się na płaskim terenie. W pobliżu nie było żadnych szczytów, wśród których moglibyśmy się ukryć. Co do ataku... Wzdrygnęłam się na myśl, ile armat może kryć tamten statek.
Zerknęłam na Naix'a. W jego oczach dostrzegłam determinację i jakieś inne, mordercze uczucie, przez które zjeżyły mi się włoski na karku. Miałam nadzieję, że nikt nigdy tak na mnie nie spojrzy. A szczególnie on. Niespecjalnie wiedziałam dlaczego, może po prostu wolałabym nie mieć nikogo takiego za wroga.
Zagryzłam wargi, aż poczułam smak krwi. Szarpnęłam za ster, zmuszając drobny statek do wykonania ostrego obrotu o 360 stopni. Puszka przechyliła się nieomal wywracając swoich pasażerów. Zablokowałam ster i skoczyłam do olinowania. Żagle napięły się do granic wytrzymałości i natychmiast poczułam, jak wypełnia je wiatr, który chwilę wcześniej zmienił kierunek, jakby pchając nas ku wrogiemu okrętowi. Stanęłam na dziobie, obok Naix'a.
-To szaleństwo.- Szepnęłam cicho nie odrywając wzroku od zbliżającego się niebezpieczeństwa. Chłopak nie odpowiedział, jedynie mocniej zacisnął dłoń na rękojeści noża, aż zbielały mu kostki. Odgarnęłam szybkim gestem włosy z czoła, walcząc z rosnącym niepokojem. Zbiegłam pod pokład i wyciągnęłam ze skrzyni długą linę z hakiem, możliwie nie poplątaną. Wróciłam na górę i wręczyłam ją mojemu towarzyszowi.
-Wolałabym, żebyśmy rozpoczęli abordażem. W ten sposób unikniemy...- Zawahałam się chwilę, sama nie pewna własnych słów.- A przynajmniej zminimalizujemy zniszczenia Puszki.- Po chwili dodałam, jakby do siebie:- Powinno mi wystarczyć jakieś dwadzieścia metrów.
Naix spojrzał na mnie ze zdumieniem. Z uśmiechem poklepałam metalowe skrzynki przypięte do paska.
-Trójwymiarowy Manewr pozwala przemieszczać się na duże odległości. W tych skrzynkach znajdują się linki zakończone hakami i gaz, wystarczy znaleźć coś, na czym mogłabym się zaczepić. Dzięki temu, wystarczy, że zbliżymy choć trochę, będę mogła wskoczyć na ich statek, wtedy przerzucę ci linę.
<Naix :3>
piątek, 29 maja 2015
Od Alex CD Naix'a
Podeszłam po swoje rzeczy, mój rozmówca wydawał się dziwny, w sensie, że ukradł to mógł sobie to zostawić, jednak oddał. Było to zastanawiające. Odparłam:
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć... No! Ale niech ci będzie złodziejaszku.- Wiedziałam, że go to zdenerwuje, przynajmniej powinno.- Dobrze, że nie uciekałeś, bo nie chciałoby mi się za tobą biegać. Jestem Alex.
Podeszłam po woli i podałam mu dłoń, on jednak patrzył nieufnie na nią...
< Naix? Wybacz, że krótko, lecz nie miałam czasu >
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć... No! Ale niech ci będzie złodziejaszku.- Wiedziałam, że go to zdenerwuje, przynajmniej powinno.- Dobrze, że nie uciekałeś, bo nie chciałoby mi się za tobą biegać. Jestem Alex.
Podeszłam po woli i podałam mu dłoń, on jednak patrzył nieufnie na nią...
< Naix? Wybacz, że krótko, lecz nie miałam czasu >
Subskrybuj:
Posty (Atom)