.

.
.
.

poniedziałek, 18 maja 2015

Od Ifrysa Cd Nelly

Z trudem przedostałem się do posiadłości narcyzowatego lorda Sheridana słynącego z pikantnego życia prywatnego i wzbudzającego swym zachowaniem wiele kontrowersji. Nie różnił się tym zbytnio od pozostałej śmietanki arystokracji zamieszkującej Fronterizo. Pewna urocza dama przekonała mnie, bym poszukał krępujących dokumentów, bądź listów ośmieszających lorda. Pokonując bezszelestnie drogę przez wielki ogród zastanawiałem się czy przypadkiem moja zleceniodawczyni nie była porzuconą kochanką Sheridana, jedną z wielu zresztą. Pochłonięty myślami wkroczyłem w ciemny korytarz wejściem dla służby. Na szczęście nie zastałem tu nikogo o tej porze. Do czasu... Pochwyciłem ledwie dosłyszalne kroki kogoś stąpającego ostrożnie, lecz pośpiesznie. Miałem niewiele czasu, więc zareagowałem instynktownie. Pochwyciłem drobne nadgarstki i przygwoździłem ofiarę do ściany własnym ciałem. Nie mogłem ryzykować, że moja obecność zostanie wykryta. 
- Co my tu mamy? - spod obszernego kaptura spoglądała na mnie para wielkich oczu należących do młodziutkiej dziewczyny.
Drobna twarzyczka zdawała się wyrażać niewinność w czystej postaci. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Aniołek właśnie dawał nogę z posiadłości. Pytanie tylko dlaczego lub raczej z czym?
- Powiedz mi kociaku co tu robisz, a być może puszczę cię wolno. - szepnąłem.
Niestety nie dane mi było poznać odpowiedzi, z głębi korytarza usłyszałem czyjeś krzyki.
- Ktoś tu nieźle narozrabiał i schrzanił mi robotę. - nie potrafiłem ukryć rozdrażnienia - Wybacz mała. - ogłuszyłem ją szybkim uderzeniem w skroń.
Nie przepadałem za przemocą tym bardziej stosowaną wobec tak uroczych istot. Niestety okoliczności nie sprzyjały grzeczności i wzbudzaniu zaufania. Zarzuciłem dziewczynę na ramię i wymknąłem się do ogrody. Kątem oka dostrzegłem niewielki składzik na narzędzia. Przy odrobinie szczęścia przeczekamy tam bezpiecznie i poznamy się bliżej. Miałem wiele pytań do kociaka. Ostrożnie przekradłem się do drewnianego budyneczku i wśliznąłem do środka. Panował tu przyjemny półmrok, a w powietrzu unosił się zapach świeżej ziemi. Narzędzia ogrodnicze stały spokojnie ustawione równo w kącie. Dostrzegłem mały taboret tuż przy drzwiach. Posadziłem na nim pannę i delikatnie klepnąłem w policzek.
- Pobudka kociaku. - wyjąłem zza pasa nóż. Tak na wszelki wypadek.

<Nelly?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz