.

.
.
.

niedziela, 24 maja 2015

Od Naix'a Cd Mikoto

Odetchnąłem.
Niewiele brakowało, a mogłem pożegnać się z rejsem, może nawet z własnym życiem.
Przez krótki moment poczułem znany mi już dreszcz i cały się sprężyłem jakbym zaraz miał się rzucić do ucieczki nawet, gdy nie było gdzie uciekać, ale dziewczyna zaprzeczyła. Zwyczajnie, jakby nigdy nic. Spojrzałem na nią nieco zdziwiony bo nie miałem raczej pospolitego charakteru, mój należał bardziej do takich co rzucają się w oczy, ale moje ciało zareagowało szybciej niż mózg i zwyczajnie się odprężyło. Napięte mięśnie poluzowały się, a ręce opadły po bokach. Nawet nie zauważyłem kiedy skrzyżowałem je na klatce. Niby nic, ale jednak. Dopiero po tym do mojego umysłu dotarło co się stało, a ja wymamrotałem jakieś podziękowanie do bóstw. Co prawda nie byłem zbyt wierzący, ale czasem palnąłem coś w rodzaju modlitwy dziękczynnej. Zwykle jak właśnie uniknąłem stryczka. Nie mogło to się równać z aktualną sytuacją, ale dalej było to małym zwycięstwem bo równie dobrze mogłem teraz wylądować za burtą co nie było raczej przyjemne. Jednak dalej istniało we mnie, gdzieś na dnie jakieś podejrzenie. Nie znałem kapitan, ani jej myśli choć wydawało mi się, że nie chce mojej śmierci. Ani pieniędzy jakie, by dostała. Jakoś dziwnie czułem, że nawet jeśli coś podejrzewa to nie chce mnie wydać. Przynajmniej na razie. Nie wiem co we mnie wstąpiło, zachowywałem się jak totalny dekiel. Zaufać komuś obcemu? Byłem złodziejem - kimś z natury nieufnym co potrafi krzywo patrzeć nawet na wyciągniętą pomocną dłoń. A teraz? Po prostu odpuszczam, moja ręka zwisa spokojnie przy mym boku zamiast opierać się na rękojeści noża jak to zwykle bywało. Co prawda śledzę ją wzrokiem, ale na tym się to kończy. Nie próbuję nawet wymyślić jakiegoś planu, wymówki, bajeczki, którą miałem prawie zawsze. Spoglądam po prostu na piękne, rozwiane włosy, a moje myśli wędrują bez celu.
Gdyby nie nagłe poruszenie.
Nawet w lekko melanchonijnym nastroju wciąż pozostawałem czujny na takie anomalie. Nikt na statku nie miewa w zwyczaju podrywać się nagle czy też odwracać gdzieś. To zaś zrobiła kapitan, a ja podążyłem za nią wzrokiem i zdawało mi się, że zobaczyłem jakiś odległy punkt na horyzoncie. Czekałem jednak na potwierdzenie lub rozkaz, wciąż spoglądając na kobietę. Nie trwało to długo - wystarczyło jej kilka sekund spoglądania w lunetę i już wiedziała.
Piraci.
Krew we mnie zawrzała, poczułem dziwny szum w uszach, a moja dłoń odruchowo chwyciła za nóż. Zemsta. Tak bardzo jej pragnąłem, tak bardzo chciałem wybić wszystkich piratów razem z Władcą Krainy. Dobrze wiedziałem, że jest to niewykonalna misja, więc głównie szkodziłem jak mogłem, a właśnie nadarzyła się okazja. Okazja dla której musiałem zignorować rozkazy, które zwykłem wykonywać bez zbędnego ględzenia.
- Zawróć. - powiedziałem stanowczo, a zarazem dziwnie cicho.
Kapitan odwróciła się, a z jej miny można było wywnioskować, że raczej nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
- Nie możemy... - zaczęła, ale przerwałem jej.
- Zawróć!

Mikoto?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz