.

.
.
.

poniedziałek, 25 maja 2015

Od Naix'a cd Alex

Siedziałem na przystani, oparty o jakiś okoliczny budynek, wciąż wypatrując mojej ofiary i zaczynałem się coraz bardziej irytować. Owszem, mieli mi zapłacić, ale chyba jednak wolałem własne zlecenia gdzie nie musiałem przynajmniej tkwić w takim lodowatym miejscu gdzie wiatr co chwila zrywał mój kaptur i rozwiewał włosy, a mróz wdzierał się pod lichą pelerynę. Jak ja bardzo tęskniłem za moim strojem, moim kochanym czarnym płaszczem. Co prawda mógłbym wziąć go tutaj, ale było to zbyt duże ryzyko. Taka zabawka mocno wyróżnia z tłumu, tym bardziej, gdy stoi się samotnie z boku i obserwuje przelatujące statki. Nawet w burym stroju, który wręcz maskował się na tle ściany ludzie zaczynali rzucać mi krzywe spojrzenia, nie wiadomo co, by było gdyby wziął coś czarnego. W końcu to kojarzy się jedynie z wędrowcami, złodziejami i szemranymi interesami.
Musiałem jednak przerwać swoje rozmyślania, dostrzegając kątem oka jakieś granatowe pasmo - swój cel. Ostrożnie, kierując swoją głowę nieco pod innym kątem niż powinienem, porównałem człowieka z opisem jaki wręczył mi zleceniodawca. Ciemnoniebieskie włosy, ciągnące się do łopatek, dość bogaty strój i torba z bogatym obszyciem, które wyglądało jak bliżej niezidentyfikowane znaczki czy runy.
Ruszyłem.
Powoli, zdejmując po drodze kaptur i mierzwiąc sobie włosy wmieszałem się w tłum, starając się wciąż pilnować gdzie jest postać co bardzo utrudniała mu czerwona plama w pobliżu celu, która wciąż kusiła, by bliżej się jej przyjrzeć. Powstrzymałem się jednak, kończąc obserwacje i wnioski na tym, że była ona kobietą i znów skupiłem się na mojej ofiarze. W końcu kilka lari czekało w sakiewce zleceniodawcy, by wkrótce zmienić właściciela. Wystarczyło jedynie przekabacić mu tą torbę. Z takim więc postanowieniem zbliżyłem się do celu, a potem chwyciłem za torbę. Ktoś jednak się zorientował, a ja musiałem rzucić się do ucieczki przez zaułki. Niby przez dwa tygodnie i wcześniejszy zwiad poznałem pobliskie uliczki, ale i tak sądziłem, że uda mi się to załatwić szybko i cicho.
Los jednak chciał inaczej, kolejny raz ukazując mi jakiego mam pecha. Ukradłem nie tą torbę.
- Szlag. - mruknąłem pod nosem. - Trza to zwrócić.
Co prawda mogło to się wydawać głupie, ba, wręcz idiotyczne, że złodziej zatrzymuje się i czeka na pościg, ale tak było. Nie byłem jakimś zwykłym rzezimieszkiem, można nawet uznać, że miałem coś w rodzaju kodeksu i nie zamierzałem tego tak zostawić. Zresztą nawet jeśli zmieniłbym zdanie to nie było już odwrotu bo moja ofiara szybko mnie dogoniła, a ja na chwilę oniemiałem dostrzegając te same pasma włosów co wcześniej mnie zdekoncentrowały. Nie trwało to jednak długo.
- Przepraszam bardzo, panienkę... - zawahałem się na moment bo jej wyraz twarzy wyraźnie mówił, że nie zamierza mi dać za dużo czasu na wyjaśnienie tej sytuacji. - Nastąpiła drobna pomyłka, wie, panienka, niechcący zabrałem torbę i chciałbym ją oddać. Naprawdę nie mam złych zamiarów.
Położyłem bagaż, cofając się o kilka kroków i unosząc ręce do góry. Byłem jednak przygotowany na kolejną ucieczką, a w duchu modliłem się jedynie, by nikt więcej za nią nie biegł.
- Nie chce sprzeczki, ani kłopotów. - dodałem.

< Alex? Ni spodziewałaś się raczej tego x3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz