Mężczyzna zniknął za grubymi drzwiami. Nawet nie dał mi szansy na odpowiedź. Machnęłam niedbale ręką, jakbym odganiała nieznośną muchę. W gruncie rzeczy tak było. Kłębiące się myśli można by porównać akurat do tego zwierzęcia. Siedziałam tak, obserwując zawiniątko leżące na stoliku. Po jakimś czasie zmusiłam się do wstania i opuszczenia pomieszczenia. Wolnym krokiem przebyłam niewielką odległość dzielącą mnie od drzwi. Otworzyłam je, by potem zamknąć na klucz. W korytarzu można było wyczuć słodkawy zapach wina i przyjemny mięsnej potrawki. Zignorowałam wszelkie "błagania" organizmu o posiłek, po prostu nie mogłabym nic przełknąć. Wymknęłam się przejściem dla pracowników. Jakoś nie miałam ochoty na pokazywanie się gościom oberży. Wychodząc na zewnątrz poczułam orzeźwiający chłód, taki którego można doświadczyć jedynie o późnych porach wieczornych oraz nocnych. Rozejrzałam się po najbliższej okolicy, chcąc znaleźć kłopotliwego zwierza.
- Gdzież to on mógł pobiec...- powiedziałam sama do siebie
Nie mając zbyt wielu pomysłów po prostu przyłożyłam palce do ust i głośno zagwizdałam. Znikąd pojawił się Tropiciel. Spiorunowałam go spojrzeniem. W normalnych okolicznościach zapewne podniosłabym głos, jednak teraz byłam zbyt wyczerpana. Nakazałam mu zostać pod drzwiami lokalu. Miałam cichą nadzieję, że zrozumiał kilkukrotnie wypowiedziane polecenie. Sama wróciłam do swojej chwilowej siedziby. Uprzednio doprowadzając się do porządku, runęłam na łózko. Sen przyszedł szybko, wręcz zbawiennie.
<Acair?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz