.

.
.
.

sobota, 14 marca 2015

Od Liwii Cd Kossa

Dziewczyna spojrzała jak Koss wzbija się w powietrze i ruszyła przed siebie w stronę zamku. Czy nie działała trochę pochopnie? Nie, po prostu zrobiła to co uważała za dobre. Pogrążona w myślach szła przez łąki czasem coś nucąc. W końcu dotarła do zamku, poszła do swojego pokoju, by chwilę odpocząć. Po drodze przez korytarze pałacu nie trafiła na swojego przyjaciela co ją zasmuciło. Chciała aby mogli porozmawiać gdy byli jeszcze razem w tamtym świecie, swoim świecie. Leżała na łóżku kwadrans, gdy przypomniała sobie o tym, że miała coś na jutro przygotować dla Vigo. Jeśli Koss po nią jutro przyleci to ciasto może się rozwalić podczas lotu. Może upiekłaby pierniki, bardzo dawno je jadła. Wstała z łóżka i dobre dziesięć minut szukała kuchni, kilka osób nadal tam coś przygotowywało. Aaron przejął teraz pałac. Dziewczyna zabrała się do poszukiwania składników. Mając już wszystko czego potrzebowała zabrała się do roboty, pochłonięta zajęciem zapomniała o głodzie i Aaronie. Gdy skończyła, dostrzegła, że jest już czas, kiedy wszyscy szykowali się do snu. Wzięła pierniki, a raczej stertę pierników na tacę i poszła do swojego pokoju. Odłożyła tacę na szafkę i zaczęła szykować się do snu. Kładła się do łóżka, kiedy ktoś zapukał do drzwi, Aaron wsadził głowę do pokoju.
-Coś się stało? - Spytała niepewnie Liwia, obserwując swojego przyjaciela.
-Chciałem sprawdzić czy wszystko u ciebie w porządku.
-Tak, dziękuję... Nadal jesteś zły?
-Innym razem porozmawiamy. Dobranoc. - Chłopak szybko zamknął drzwi.
-Dobranoc. - Powiedziała cicho Liwia i wstała jeszcze na chwilę. 
Wzięła ze spodni na krześle, łuskę którą dostała od Vigo. Wróciła do łóżka i położyła prezent przy poduszce. Dotknęła jej delikatnie palcem i się uśmiechnęła. Gdy dotykała Vigo lub cokolwiek robiła on rzucał jakimś tekstem, który od razu sprowadzał Liwię na ziemię. Mimo wszystko lubiła te zabawne wypowiedzi chłopaka. Myślała jeszcze jakiś,czas o Vigo, Kossie i Aaronie. Zasnęła nie wiedząc kiedy, choć w nocy się budziła kilka razy. Za każdym razem sprawdzała czy łuska nadal jest na swoim miejscu. Rankiem zeszła na szybkie śniadanie, zgarniając z kuchni kilka rzeczy, by Vigo i Koss mieli co zjeść. Oczywiście tymi kilkoma rzeczami można by wykarmić całą armię. Zniosła wszystko do pokoju i zaczęła wszystko pakować do sporej torby, na wierzchu położyła zawinięte w chustę pierniki. Czekała półtora godziny na Kossa i gdy przyleciał od razu spojrzał niezadowolony na ogromną torbę przewieszoną przez ramię dziewczyny.
-Po co ci ta torba?
-Zobaczysz jak będziemy w jaskini. - Dziewczyna zgarnęła z łóżka łuskę chowając ją do kieszeni. Po kilku minutach lecieli w stronę jaskini.
-Nie musisz mnie tak ściskać. - Mruknął smok wpatrując się przed siebie.
-Vigo nie narzekał, ale jesteście do siebie trochę podobni. - Dosyć szybko dolecieli do jaskini, dziewczyna od razu podbiegła do chłopaka, który uśmiechał się dziwnie. Liwia podbiegła do niego z torbą i przytuliła delikatnie. - Witaj Vigo. Jak się czujesz? Przyniosłam dla ciebie i Kossa trochę jedzenia na dzisiejszy dzień. - Mówiła szybko wyjmując z torby jedzenie i rozkładając je na ziemi. Wszystko było owinięte chustami tak aby nic się nie zabrudziło.

-Vigo? Koss? Jedzenie z dostawą do jaskini ^^~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz