.

.
.
.

wtorek, 3 marca 2015

Od Ifrysa Cd Luanii

Po mieście krążyły zaprzyjaźnione ptaszki i donosiły mi niezbędne informacje. Tak było i tym razem. Zwolniłem nieco kroku, mijając zasuszonego staruszka pokazującego wnuczce zamorskie cuda wystawione na straganie. Kupiec zachwalał pstrokaty kicz, próbując wcisnąć coś naiwnie wyglądającemu szlachcicowi. Dziewczynka tymczasem niezauważenie podała mi karteczkę zwiniętą w niewielki rulonik. Pospiesznie opuściłem plac targowy, dając się ponieść sile wielobarwnego tłumu zmierzającego niemalże we wszystkich kierunkach. Z pewnym trudem skręciłem w boczną uliczkę z ulgą pozostawiając za sobą miejski gwar. Spokojnym krokiem doszedłem do ślepego zaułka i wykorzystując elementy architektury zdołałem wspiąć się na dach budynku. Dopiero tutaj rozwinąłem rulonik z wiadomością od wróbelka. Ktoś wypatrzył Śnieżynkę podążającą w nocy w stronę cmentarza. A to ciekawe. Czego urocza kruszynka szukała wśród umarlaków? Ze szczytu dachu rozciągała się widok na całą pobliską dzielnicę. Z łatwością wypatrzyłem stary cmentarz usytuowany na uboczy pod murem miejskim. Bez trudu przeskoczyłem na dach sąsiedniej kamienicy. Tą drogą dotarłem w niedługim czasie do upatrzonego miejsca ostatecznego spoczynku biedoty. Ostatni budynek postawiony tuż przy bramie cmentarnej miał dwie kondygnacje. Na szczęście w pobliżu rosło dość stare i rozłożyste drzewo. Z łatwością przedostałem, więc się na gruby konar i dalej na ziemię.
- Masz gust. - gwizdnąłem cicho, spoglądając spode łba na zardzewiałą bramę i widoczne stąd zbiorowe mogiły.
Niechętnie postawiłem stopę na ziemi umarłych. Gdzie też mogła chować się elfka? Osypujące się nagrobki i niskie krzewy nie dawały dobrego schronienia. Błąkając się jakiś czas po cmentarzu natrafiłem na dużo straszą jego część za czasów swej świetności przeznaczonej dla arystokracji. Stanąłem przed jedną z większych krypt i dotknąłem spękanego marmuru. Kamienne anioły ustawione przy wejściu spoglądały na mnie ponuro. To miejsce zdawało się emanować mroczną energią, jakby wśród porośniętych mchem murów wciąż krążyły zaklęcia ochronne. Przyklęknąłem na pożółkłej trawie, badając ślady przy wejściu. Ktoś tu był i to całkiem niedawno.
- Idę po ciebie moja droga. - mruknąłem pod nosem, uśmiechając się przy tym przebiegle.
Pchnąłem ciężkie wrota, które otworzyły się z przeraźliwym zgrzytem. Powitał mnie podziemny zaduch i woń pleśni.

<Luanio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz