Panna wyglądała w moim salonie jak namalowana przez arcymistrza pędzla, pracującego przez długie lata nad swym dziełem. Wyglądała teraz doprawdy pięknie, jakoby deszcz i ziąb miał na nią działać w dobrym stopniu. Uśmiechała się cudnie, rozglądając się po jednym z moich pomieszczeń. Spojrzałem w górę, widząc sufit z freskami przedstawiającymi scenę z jednych bajań ludowych. Musiałem przyznać, że nigdy nie analizowałem tego obrazu dokładnie, a przecież kosztował mnie tak wiele. Chciałem go po prostu mieć dla własnej satysfakcji, nawet gdyby byłby on zupełnie nieprzyzwoity. Czy to szaleństwo z mojej strony? Sam nie wiedziałem, nie czułem się jednak człowiekiem obłąkanym. Oderwałem wzrok od fresku i znów spojrzałem na Tenebris, jakby nie mogąc się oprzeć jej widokowi. Uśmiechnąłem się pod nosem, wzdychając cicho. Gdyby jeszcze dziś w czasie obiadu ktoś rzucił mi myśl, że w nocy będę miał gościa, zabójcę i kobietę w jednym, wyśmiałbym go szczerze, może jeszcze dodając trochę arogancji. A teraz to wszystko było takie realne, jakbym znalazł się w jakimś nieprawdopodobnym majaku sennym. W końcu odszedłem od drzwi cicho i zająłem miejsce naprzeciw pani. Nie chciałem siedzieć obok kobiety, to by mi uniemożliwiało normalną konwersację. Siedzenie twarzą w twarz działało w sposób kuszący do rozmowy, negocjacji, czy choćby wymiany spojrzeń, która i tak by mnie pokrzepiła. Wkrótce i do tego incydentu doszło, zgodnie z moimi przemyśleniami. Kobieta przez chwilę zatrzymała się na mnie wzrokiem, więc spojrzałem jej w oczy. Dzieląca nas przestrzeń mogłaby się wydawać burząca, a cisza przytłaczająca i niezręczna. Nie czułem się tak jednak, było mi bardzo swobodnie z taką wiadomością. Podobno kiedy przebywa się z kimś nie wydając żadnych odgłosów i czuje się zupełnie naturalnie oznacza to podstawę do dobrej rozmowy, może i nawet więzi. Jakże szczeniackie były moje przemyślenia, doprawdy. Sprowadzały się wyłącznie do jej osoby, a i tak przecież miała stąd niechybnie zniknąć i już nigdy nie wrócić w moje progi. Zasępiłem się z tą myślą, sam się dziwiąc moim uczuciom. Myśl, że wywołała we mnie takie emocje podczas jednej nocy spędzonej razem była przytłaczająca, fakt. Oznaczała, że jestem słaby i podatny na tłum. Jednak dziś mi to nie przeszkadzało, dziś jeszcze mogłem nacieszyć się szczęściem. Mogłaby zostać tu ile by tylko chciała, nie obraziłbym się zupełnie. Znów te głupie rozmyślania, wszystko sprowadzałem do wspólnego mianownika. Moje rozmysły jednak przerwał głos mojego gościa. Mówiła perliście, porównując moją posiadłość do bajki. Ten komplement wywarł na mnie wrażenie, szczególnie wątek o księżniczce, smoku i rycerzu. Zaśmiałem się lekko, roznosząc po pokoju ciche echo. Fakt, bajki były piękne, otaczały swoimi czarami i magią każdego uważnego słuchacza bądź czytelnika. Sam będąc jeszcze podrostkiem chętnie sięgałem po grube tomy ksiąg. Co prawda bajania zakonników mnie nie porywały za bardzo, miały za dużo aspektów religijnych, co odciągało mnie od lektury. Uznawałem, że nie należy mieszać Biblii z bajką i na odwrót. Co prawda byłem wierzącym człowiekiem, jednak miałem absolutną pewność gdzież to trafię po śmierci. Tortury piekielne czekały mnie niechybnie, czaiły się za rogiem. Ja też ich oczekiwałem, nie miałem bowiem powodu do życia. Żadna istota nie była w stanie mnie już zaciekawić, pozbawić ponurych myśli. W tym momencie z mojego gardła wyrwało się krótkie westchnienie, jakby łabędzi śpiew na koniec i początek. Spojrzałem na Tenebris, widząc w niej kobietę wywierająca we mnie tak różne uczucia, nieznane mi zawirowania głowy i tubalne śmiechy. Dawno nie uśmiechałem się przy kimś tak długo i szczerze, to prawda. Istotnie, była to osoba niezwykła, zupełnie inna niż wszystkie. Może to przez to nasze dziwne zrozumienie byłem w takiej reakcji, nie wiedziałem. Zacisnąłem palce na poręczach fotela, nie miałem jednak złego zamiaru. Odpiąłem powolnie guziki mojego płaszcza, ponieważ zrobiło mi się już gorąco. Wstałem powoli, rzucając kobiecie jeszcze jedno spojrzenie. Odszedłem do rzeźbionego wieszaka, odkładając ubranie na miejsce. Powracając podjąłem wreszcie mój dialog, bo zastanowiłem się już nad moimi słowami.
- Nie jestem pewien czy w takiej historii byłbym smokiem czy rycerzem, wydaje mi się jednak, że pasuję raczej na czarny charakter- tu rzuciłem w jej stronę mimowolny uśmieszek- Cóż, na ogół kibicowałem podczas lektury książętom, którzy zwalczali złe gady. W tej bajce jednak w pełni rozumiem działania smoka. Czemu? Cóż, taka księżniczka jak pani to skarb o który bez wątpienia trzeba walczyć.- tu przysiadłem na fotelu na powrót i wyciągnąłem z kieszeni figurkę szachową mojego brata. Gdyby Peter był tu teraz ze mną wszystko miałoby zupełnie inny obrót. Na pewno nie zostałbym zabójcą, na pewno nie miałbym tego bogactwa. Pewnie zajmowałbym się jakimś godnym zawodem, pozostając wolnym strzelcem. Mieszkalibyśmy razem, cieszyli się życiem. Gdyby teraz usłyszał moje słowa zaśmiałby się tym swoim perlistym śmiechem, dodając jakiś głupi komentarz w stylu "Ale z ciebie romantyk, bracie" czy jakiś inny niewinny dowcip. Teraz jednak mój brat jest zwykłym prochem, niczym więcej. Nie mam nawet pojęcia gdzie został on pochowany i czy w ogóle został. Jedyne co po nim mam to ta figurka, która była moim największym skarbem, bezcennym. Zabawne jak to po powiedzeniu takich słów mogłem z łatwością przejść do rozmyślań o moim bracie, ale taki już byłem. Faktem było jednak to, że właśnie powiedziałem coś zupełnie niepasującego do mojego stylu, odstającego od fasonu. Jednak była to sama prawda, którą tak chciałem jej przekazać. Oczywiście, niemożliwym jest po przebywaniu razem w czasie kilku godzin zakochanie się w osobie towarzyszącej, jednak Tenebris zdecydowanie była inną niż wszystkie. Jeszcze to nasze spotkanie, jak wyciągnięte z kolejnej baśni. Może była tylko chwilową fascynacją, która i tak zaraz odejdzie ode mnie w niepamięć, to było oczywistym. Jednak chciałem, by ta jednak czegoś się dowiedziała. Był to przecież tylko głupi wybryk z mojej strony, tak...? Nie, nie mogłem się okłamywać w myślach. Zjadłyby mnie wyrzuty sumienia. To były prawdziwe uczucia Serana Roamusa Clainara, tylko po prostu ukryte pod otoczką iluzji. Kobieta musiałaby się przez nią przedrzeć, by dotrzeć do sedna, czego w moim mniemaniu (i dla własnego bezpieczeństwa) nie powinna wcale robić. Jakże dawno to ja nie zwróciłem się do kogoś w takim kontekście, doprawdy. Chyba naprawdę oszalałem.
<Tenebris? Jeju, jak mnie naszło. Chyba aż za.>
- Nie jestem pewien czy w takiej historii byłbym smokiem czy rycerzem, wydaje mi się jednak, że pasuję raczej na czarny charakter- tu rzuciłem w jej stronę mimowolny uśmieszek- Cóż, na ogół kibicowałem podczas lektury książętom, którzy zwalczali złe gady. W tej bajce jednak w pełni rozumiem działania smoka. Czemu? Cóż, taka księżniczka jak pani to skarb o który bez wątpienia trzeba walczyć.- tu przysiadłem na fotelu na powrót i wyciągnąłem z kieszeni figurkę szachową mojego brata. Gdyby Peter był tu teraz ze mną wszystko miałoby zupełnie inny obrót. Na pewno nie zostałbym zabójcą, na pewno nie miałbym tego bogactwa. Pewnie zajmowałbym się jakimś godnym zawodem, pozostając wolnym strzelcem. Mieszkalibyśmy razem, cieszyli się życiem. Gdyby teraz usłyszał moje słowa zaśmiałby się tym swoim perlistym śmiechem, dodając jakiś głupi komentarz w stylu "Ale z ciebie romantyk, bracie" czy jakiś inny niewinny dowcip. Teraz jednak mój brat jest zwykłym prochem, niczym więcej. Nie mam nawet pojęcia gdzie został on pochowany i czy w ogóle został. Jedyne co po nim mam to ta figurka, która była moim największym skarbem, bezcennym. Zabawne jak to po powiedzeniu takich słów mogłem z łatwością przejść do rozmyślań o moim bracie, ale taki już byłem. Faktem było jednak to, że właśnie powiedziałem coś zupełnie niepasującego do mojego stylu, odstającego od fasonu. Jednak była to sama prawda, którą tak chciałem jej przekazać. Oczywiście, niemożliwym jest po przebywaniu razem w czasie kilku godzin zakochanie się w osobie towarzyszącej, jednak Tenebris zdecydowanie była inną niż wszystkie. Jeszcze to nasze spotkanie, jak wyciągnięte z kolejnej baśni. Może była tylko chwilową fascynacją, która i tak zaraz odejdzie ode mnie w niepamięć, to było oczywistym. Jednak chciałem, by ta jednak czegoś się dowiedziała. Był to przecież tylko głupi wybryk z mojej strony, tak...? Nie, nie mogłem się okłamywać w myślach. Zjadłyby mnie wyrzuty sumienia. To były prawdziwe uczucia Serana Roamusa Clainara, tylko po prostu ukryte pod otoczką iluzji. Kobieta musiałaby się przez nią przedrzeć, by dotrzeć do sedna, czego w moim mniemaniu (i dla własnego bezpieczeństwa) nie powinna wcale robić. Jakże dawno to ja nie zwróciłem się do kogoś w takim kontekście, doprawdy. Chyba naprawdę oszalałem.
<Tenebris? Jeju, jak mnie naszło. Chyba aż za.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz