.

.
.
.

piątek, 13 marca 2015

Od Nastii

Nastia przeczesała dłonią włosy po czym zamknęła futerał od skrzypiec. Zakończyła właśnie próbę na występ który miał odbyć się wieczorem na przyjęciu znajomych jej rodziców. Z tego czego się dowiedziała to miało być tam całkiem wiele osób. Nie przepadała za tłumami, które potrafiły być bardzo głośne. Nawet przy stole potrafili zachowywać się jak prostacy, ale nic w tym dziwnego skoro każdy z gości musiał spróbować alkoholu. Ten okropny napój pokazywał prawdziwą osobowość towarzyszy którzy przyszli na przyjęcie. Oczywiście zdarzały się wyjątki, które nie piły alkoholu, Nastia zaliczała się do tych ludzi, do tej małej grupki. Jednakże niektórzy potrafili wypić całe wiadro wina, aby móc się dobrze bawić. Dziewczynę przebiegł dreszcz gdy sobie przypomniała widok mężczyzn którzy zataczali się próbując iść przed siebie. Czarodziejka usiadła na łóżku i spojrzała na szafę którą otworzyła myślami. Jaką wybrać sukienkę dzisiejszy wieczór? Nie mogła znaleźć żadnej sukni która by pasowała na dzisiejszy wieczór. Wszystkie stroje były zbyt piękne i bogato strojone i nie nadawałby się na przyjęcie. Dlaczego? Bo Nastia tylko zagra kilka melodii i zasiądzie do stołu, nie przepadała za tańcami choć potrafiła bardzo ładnie tańczyć. Zamknęła myślami szafę i podniosła się z łóżka. Podeszła i zdjęła z wieszaka czarny płaszcz. Założyła go na ciemnoniebieską suknię i stanęła przed lustrem. Czubki czarnych pantofelków wystawały spod pięknej sukni. Wzięła torbę gdzie znajdowały się kartki z nutami. Przełożyła je przez ramię i wyszła z pokoju, biegła po schodach. Minęła się ze służką która przywitała się z nią niosąc w koszu pościel. Nie spotkała nikogo z rodziny, najwidoczniej wszyscy się czymś zajmowali. Weszła jeszcze do kuchni zawiadamiając kucharki o tym że wychodzi do miasta. Wyszła z domu i wsiadła do karety, mieszkała za miastem a podróż do niego na pantofelkach nie spodobała się Nastii. Szybko dojechała na miejsce i wysiadła zawiadamiając że wróci do domu jakąś inną karetą, bo nie wie ile czasu zajmą jej zakupy. Ruszyła w stronę sklepu, chodziła przyglądając się każdej sukni bardzo dokładnie, ale nie znalazła dla siebie żadnej ładnej sukni na dzisiejszy wieczór. Wyszła ze sklepu i ruszyła w stronę jakiejś kawiarni. Nie była szczególnie głodna ale kromka chleba z masłem to nie było dla niej wystarczające śniadanie. Usiadła przy oknie czekając na kelnerkę, po chwili zamówiła herbatę i do tego kawałek ciasta. Zjadła już połowę nadal przeglądając nuty. Pracowała nad nowym utworem, ale nie mogła stworzyć jakiegoś odpowiedniego końca. Nastia rozejrzała się po kawiarence jakby szukała czegoś godnego uwagi. Nie było jednak niczego co ją zaciekawiło, w pomieszczeniu było kilka osób które zajęte swoimi myślami nie interesowały tym że są obserwowani. Nastia skończyła swój posiłek i herbatę, było jeszcze całkiem sporo czasu do południa. Czarodziejka zapłaciła, zabrała swoje nuty i wyszła z kawiarni. Niebo było zakryte białymi obłokami. Wczoraj spadł deszcz i na drodze pozostało wiele kałuż. Nastia ruszyła wzdłuż ulicy wolnym krokiem nucąc cichutko melodię. Spojrzała na nuty które trzymała w dłoniach, brakowało jej jakiegoś ciekawego zakończenia. Nagle jej nuty wylądowały w pobliskiej kałuży bo ktoś wybiegł z uliczki i wpadł na nią. Szybko wyjęła kartki z kałuży i chwilę szeptała zaklęcie pod nosem po czym schowała wysuszone kartki do torby. Odwróciła się do osoby która spowodowała cały wypadek.
-Nic ci się nie stało? - Spytała poprawiając swoją torbę w zamyśleniu.

~Ktosiu?~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz