Wstałam bardzo wcześnie rano, ponieważ musiałam zgłosić się w gildii. Miałam odebrać zlecenie od Allakina, mężczyzny w średnim wieku, wyższego rangą. Ubrałam się wygodnie, ale i odrobinę elegancko, jeszcze nie wiedziałam co mam zrobić, czy będę wyruszać od razu, a może potem. Zjadłam bardzo szybko śniadanie i zabrałam swoje sprzęty. Wyszłam i od razu rozejrzałam się, takie moje przyzwyczajenie. Zarzuciłam kaptur na głowę, nie chcąc zwracać na siebie zbytniej uwagi. Słońce dopiero pojawiało się na niebie. Ranek był orzeźwiający, powietrze wilgotne. Na trawie był widoczny lekki szron. Trzymałam ramiączka plecaka, od spodu kciukiem. Ciekawiło mnie moje zadanie, czy będzie takie, że mam za kimś iść i tylko sprawdzić co robi, czy coś dłuższego i trudniejszego. Wiedziałam tylko gdzie mam iść. Znalazłam się przed dużym budynkiem. Nie typowo tutaj znajdowała się osoba wyznaczając zadanie, zwykle było to ukryte miejsce gdzieś w lesie. Weszłam ostrożnie do środka i spotkałam tam mężczyznę, który zapytał:
- Alex?
- Tak.
- Chodź za mną, wszystko ci wyjaśnię...
- Alex?
- Tak.
- Chodź za mną, wszystko ci wyjaśnię...
***
Moim zdaniem było śledzenie jakiegoś nekromanty i wkupienie się w jego łaski. Miał jakieś niewyjaśnione sprawy z tym mężczyzną i z naszą gildią. Miałam mieszane uczucia, nie byłam zawiedziona, ale coś mi nie pasowało. Nawet nie wiedziałam co. Kopnęłam w pobliski kamyk, ale nie ze złością, poleciał daleko i szybko. Przeszłam się po mieście, by w końcu usiąść przy stole na podwórzu. Zamówiłam herbatę i ciastko czekoladowe. Patrzyłam w stronę drzew. Odcięłam się od rzeczywistości, nadal byłam trochę przytomna, tak by móc w razie czego się obronić.
< Koss? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz