.

.
.
.

środa, 11 marca 2015

Od Tenebris - Cd Serana

Strach... Słabość posiadana przez każdego. Jedni obawiali się nieuniknionego jutra, inni lodowych pająków. A ja? Najzwyklejszej w świecie burzy. Każdy grzmot przyprawiał mnie o drżenie ciała i gęsią skórkę, każda błyskawica przecinająca niebo budziła nieuzasadnioną, wręcz zwierzęcą panikę. Nerwowo przebiegłam wzrokiem po pokoju. W takich okolicznościach nie było mowy o graniu wybranej roli- kobiety o stalowych nerwach, tej wielkiej Łowczyni... bezlitosnego zabójcy, istoty pozbawionej skrupułów. Wbiłam palce w poręcz fotela, prawie przecinając paznokciami gruby materiał mebla. Nawałnica szalała w najlepsze. Nie dałabym rady wrócić do motelu o własnych siłach, prędzej padłabym trupem niż odważyłabym się wyjść na zewnątrz. Nie pozostało mi nic, jedynie poprosić mężczyznę o odstąpienie pokoju na jedną noc. Lecz z tym wolałam poczekać do chwili, kiedy moment byłby odpowiedni. Ale czy powinnam? Eh... Przynajmniej wiedziałabym, że nie jestem sama. Sama... Jak to zabrzmiało. Od zawsze byłam zdana tylko i wyłącznie na siebie. Nikt nie chronił mnie przed okropnościami ówczesnego świata. Rodzice grali swoje role, lecz zbytnio nie interesowali się mną. Zostałam wychowana przez przeróżne niańki, nauczana przez najróżniejszych mnichów i uczonych. Nigdy nie zaznałam rodzinnego ciepła, a jedynie to, którym obdarzała mnie ciotka. Lecz i po nią przyszła śmierć. Nie rozpaczałam, Inviria nie chciałaby tego. "Musisz być silna, silniejsza nawet od wszystkich władców razem wziętych. Ćwicz, zabijaj jeśli będziesz musiała. Żyj chwilą, nie zatracaj się w marzeniach o lepszym jutrze. I pamiętaj o tym, żeby być sobą. Szczerość to podstawa. Zaś zaufaniem darz tych, którzy na to zasługują."- powtarzała mi co dzień. Tak, ona wykreowała obecną mnie. Popełniła błąd, to prawda. Stworzyła istotę określaną mianem potwora w ludzkim ciele. To prawda? Z jednej strony tak, przecież odbierałam życie niewinnym. Istniała też druga strona medalu. Ta, która ukazywała prawdziwą mnie. Kobietę jakich wiele chodzi po tym świecie. Czystą fizycznie jak i duchowo, mającą swe własne zasady i trzymająca się nich kurczowo. Kolejny grzmot, aż ledwo powstrzymałam się przed skuleniem. Tenebris, spokojnie, nie jesteś sama. Nie tym razem- powtarzałam w myślach. Częściowo pozwalało mi to odprężyć się na chwilę i pozbierać. Blask świecy rozjaśnił pomieszczenie przyjemnym światłem. Spojrzałam na Serana. Spokojny, pogrążony we własnym świecie. Zapewne znów ominęło mnie coś ważnego. Może wykonał jakiś gest? Powiedział coś? Nie, raczej nie. Skinął dłonią, dając mi znak, żebym wstała. Uf... W samą porę "wróciłam do żywych". Podniosłam się z fotela, ledwo utrzymując równowagę. Na całe szczęście nie zwrócił na to uwagi. Zauważyłam uśmiech, który ponownie zagościł na jego twarzy. Odwzajemniłam ten drobny gest, chcąc zachować pozory opanowania. Szłam za nim posłusznie, zupełnie jak owieczka podążająca za swym pasterzem. Bezpieczna, a jednak niepewna tego co przyniosą następne godziny. Nie wiem dlaczego i jakim cudem, ale ów mężczyzna wywoływał we mnie tyle sprzecznych emocji. Teraz... Teraz czułam ulgę i uczucie, którego nie dało się określić żadnym ze znanych słów. Nie była to miłość czy też chwilowa fascynacja. Co to, to nie. Na miłość jeszcze za wcześnie, a bądźmy szczerzy- nie wierzyłam, że byłabym zdolna do pokochania kogoś. Korytarz nie miał końca. Minęłam wiele drzwi. Tyle pokoi. Lecz tym, do którego podążał mój przewodnik nie był żaden z nich. Zatrzymał się tak nagle, że prawie wylądowałam na podłodze. W porę zareagował, wykazując się doskonałym refleksem. Mocno, a jednocześnie delikatnie objął mnie w pasie i pomógł powrócić do stania o własnych siłach. Zrobił to z taką łatwością jakbym była szmacianą lalką, ot zwykłą zabawką. Zmarszczyłam leciutko nos, kiedy niesforny kosmyk znów opadł mi na twarz. Musiało to wyglądać co najmniej śmiesznie, czego dowodem był śmiech Roamusa. Zawtórowałam mu, szybko milknąc. Jakoby wiedziony nieznanym dotąd instynktem wykonał kolejny śmiały ruch, pomagając włosom wrócić na ich miejsce. Poczułam przy tym przyjemne ciepło. Na całe szczęście nic nie powiedział i byłam mu za to dozgonnie wdzięczna. Odpowiedź z mojej strony pewnie byłaby niezwykle chaotyczna i trudna w odbiorze. Ledwo powstrzymałam się od zarumienienia. Mą uwagę przykuły wspaniale zdobione drzwi. Piękno samo w sobie, zupełnie jak... Nie! Bez myślenia o głupotach! Gdy zostały otworzone- przez ułamki sekund walczyłam sama ze sobą, by zaraz potem niepewnie wejść do pomieszczenia. Pokój, jak zapewne każdy w tym zamku robił ogromne wrażenie. Czerń i czerwień, pustka, a jednocześnie przytulnie. Oznajmił, że mogłam wybrać jakiś drobiazg. Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Dziękuję.- odpowiedziałam
Powoli podeszłam do szafy, jakby uważając na każdy stawiany krok. Wybór był niezwykle trudny. Wtem rozległ się huk głośniejszy od poprzednich. Skuliłam się w sobie. Strach zawsze wygrywał. Seran po raz kolejny zaskoczył mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Napotkawszy jego kojący uśmiech i wzrok pełen ciepła poczułam bezpieczeństwo.
- Gdybym nie darzyła pana zaufaniem to nie przybyłabym do zamku.- odpowiedziałam powoli, ostrożnie dobierając słowa
Kolejny grzmot nadszedł niespodziewanie. Odruchowo przytuliłam się do mężczyzny. O dziwo nie zostałam ogarnięta przez wstyd, choć powinnam. Przygotowana byłam na słowa skargi za brak pohamowania, śmiałość lub jakieś inne błędy, które popełniłam. Łzy same popłynęły, kiedy burza zaczęła rosnąć w siłę.
<Seranie? Tenebris zamiast zostać czerwona- przytuliła go ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz