.

.
.
.

sobota, 21 marca 2015

Od Flawii Cd Toma

Flawia podniosła się z ławki w parku. Było południe, słońce co jakiś czas zakrywały białe obłoki. Wszystko było świetnie oprócz tego, że dziewczyna się okropnie nudziła. Rankiem czytała książkę, ale nie mogła się skupić więc postanowiła wyjść na spacer. Nie stało się do tej pory nic ciekawego oprócz ucieczki przed dzieciakami z sąsiedztwa. Tylko tego jej brakowało, ciąganie za warkocz i inne głupie szatańskie pomysły. Ich matki twierdziły że w towarzystwie Flawii nauczą się czegoś. Mogłaby nauczyć dzieci czegokolwiek gdyby tylko zachowywały się inaczej, bardziej przypominając ludzi niż dzikusy. Nie rozumiała jak niektórzy mogą lubić te małe, okropne, głośne i nieziemsko wkurzające bachory. Zawsze przebiegały ją ciarki gdy tylko o nich myślała, a w oczach pojawiał się ogień ale i odrobina strachu. Dzieci były zdolne do wszystkiego.
Po kilku minutach wyszła z parku by móc po chwili znaleźć się na głównej ulicy. Było całkiem sporo osób które przemieszczało się z jednej strony ulicy na drugą. Nic ciekawego ogólnie się nie działo. Za kilka dni miała przyjechać siostra Flawii wraz z jej mężem. Będzie musiała się gdzieś przeprowadzić, aby uniknąć rozmów ze swoją siostrą, które równie dobrze można by nazwać wojnami roznoszącymi cały dom. Bycie młodszą siostrą zawsze miało minusy. Starsza siostra zawsze była bardziej doceniana, tym bardziej że Irina zawsze była i nadal jest lizuską. I właśnie przez to Flawia była w gorszym świetle, gdyż ona nie była lizuską i posłuszną córeczką. Nie, ona miała swoje życie, którym sama będzie rządzić. Nagle w tłumie mignęły jej sylwetki dzieci. Dziewczyna zatrzymała się natychmiast wstrzymując oddech. Po chwili dobiegły ją śmiechy, czyli nie myliła się. Szybko rzuciła się do drzwi jakiejś karczmy, otworzyła je i nadal patrząc w stronę gdzie wcześniej dostrzegła bandę małolatów, wleciała z impetem na kogoś. Człowiek padł na drewnianą podłogę, a Flawia upadła na człowieka. Po chwili dostrzegła, że osobą na która była ofiarą jej nieuwagi i pośpiechu był młody chłopak. Jak to mówią: Co nagle to po diable. Zeszła z zszokowanego chłopaka i pomogła mu wstać.
-Wybacz... Mam nadzieję że nic ci nie jest. Naprawdę nie chciałam. - Powiedziała prowadzać go do pobliskiego stolika. Zapewne chciał wyjść z karczmy, ale skoro tam były dzieci ona wolała być tu w środku. - Jestem Flawia... A ty? - Spytała niepewnie, miała nadzieję że nie trafiła na chłopaka który zaraz da jej do zrozumienia że powinna uważać jak chodzi bo może kogoś zabić. A do tego rzuci kilka tekstów dotyczących jej koloru włosów. Uśmiechnęła się więc delikatnie i czekała aż ktoś przyjdzie, aby wziąć zamówienie. Flawia oczywiście miała zamiar zapłacić za posiłek który miałby być rekompensatą.

~Tom?~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz