.

.
.
.

środa, 4 marca 2015

Od Flawii Cd Serana

Flawia usiadła do stołu w zamyśleniu. Czyli jednak wiedział o jej chorobie, gdyby było inaczej nie powiedziałby że będzie musiał znaleźć zajęcie dla niej przez kilka następnych dni. Zabierając się za jedzenie wpadła jej do głowy pewna myśl. Uśmiechnęła się delikatnie widząc jak Seran się jej przygląda, ciekawe czy wiedział że rudowłosa dziewczyna coś knuje. Zapewne nie, ale to dobrze gdyby wiedział co chcę zrobić od razu dowiódłby ją od tego pomysłu. Flawia bawiła się przez chwilę kawałkiem kaczki, ale gdy spostrzegła raczej niezadowolone spojrzenie swojego brata, szybko zjadła niewielki kawałek jasnego mięsa. Obiad był wspaniale przygotowany, wyśmienita kaczka, ziemniaki i jakaś sałatka. Z filiżanki unosił się zapach szałwii. Nie odzywała się podczas jedzenia choć przyszło jej do głowy kilka tematów. Seran szybko skończył obiad, choć jadł wcale nie tak szybko. Flawia po chwili skończyła obiad i wstała od stołu. Głowa bolała ją trochę słabiej niż przedtem, ale nagle poczuła nieprzyjemne drapanie w gardle. Cicho zakaszlała i uśmiechnęła się delikatnie, jakby chcąc powiedzieć że wszystko jest w porządku.
-Pójdźmy teraz do motylarni, myślę że spodoba ci się tam. - Powiedział Seran idąc obok Flawii. Dziewczyna musiała się wydostać poza zasięg jego wzroku.
-Może pójdę tam pod wieczór teraz chętnie bym się położyła. Głowa mnie trochę boli.
-Skoro tak uważasz. - Razem z Seranem wróciła do jej pokoju, jak zawsze było tam jasno i ciepło. Ta komnata była na prawdę przepiękna, choć osobiście miała ochotę się przenieść do innego pomieszczenia, trochę cieplejszego. - Potrzebujesz czegoś? - Spytał rozglądając się po komnacie podczas gdy Flawia dochodziła do łóżka.
-Mam tu wszystko czego dusza może zapragnąć. Dziękuję braciszku. - Seran uśmiechnął się tylko niepewnie i wyszedł z komnaty. Dziewczyna usiadła na łóżku i dotknęła dłonią czoła. Czyżby nie wydało się Seranowi dziwne to że Flawia nie ma ochoty zobaczyć tego ci znajdowało się w pokoju obok? Siedziała tak jeszcze pięć minut zastanawiając się gdzie może być jej brat. Miała nadzieję że siedzi teraz w swoim gabinecie. Wstała z łóżka i podeszła do szafy wybierając z niego płaszcz. Szybko go nałożyła i cicho wyszła z pokoju przemykając drzwi. Mało nie dostała zawału gdy trafiła na pokojówkę.
-A panienka to gdzie się wybiera?
-Ja właśnie się wybierałam po coś do picia. - Powiedziała Flawia biorąc tacę z jakimś naparem w pięknej filiżance.
-W płaszczu?
-Zimno mi trochę było, a nie chcę się jeszcze bardziej rozchorować.
-Rozumiem.
-Dziękuję, wieczorem odniosę tacę do kuchni. Poproszę kogoś aby mnie tam zaprowadził. - Mówiąc to miała na myśli Canaya który pewnie skończy do wieczora zajmować się pracą w ogrodzie. Weszła ponownie, tym razem z tacą do swojego pokoju i odprawiając pokojówkę. Położyła tacę z naparem na stoliku i wzięła filiżankę z której upiła troszeczkę napoju. Było całkiem dobre choć zdecydowanie wolała miętę. Odłożyła filiżankę i zmarszczyła czoło. Przecież ona nie zleciła nikomu przygotowania naparu z ziół. Czyli jednak dobrze myślała, lekarz wszystko powiedział Seranowi o jej chorobie dając mu wypis co powinna spożywać Flawia aby mogła szybko powrócić do zdrowia. Gdy stwierdziła że pokojówka już dawno odeszła wyszła szybko z pokoju. Ruszyła jak najciszej wzdłuż korytarza by po chwili móc wyjść na zewnątrz. Otworzyła drzwi i uderzyło w nią chłodne powietrze, było takie przyjemne i świeże. Zagwizdała nie za głośno mając nadzieję że jej przyjaciel przebiegnie. Nie wiedziała czy zna te formę przywołania, szybko jednak czarny pies ukazał się jej oczom. Podbiegł do niej merdając ogonem i zaszczekał dwa razy. Dziewczyna kucnęła i pogłaskała psa uciszając go. Podniosła każdą łapę sprawdzając czy nie ma ba nich błota lub czegoś innego. Chwyciła psa za obrożę u szeptała nakazując mu zachować ciszę. Wydawało się dziewczynie że pies zrozumiał polecenia ponieważ stał się spokojny i przyglądał się jej ciekawie, chcąc sprawdzić czy Flawia jest z niego zadowolona.
-Dobrze, grzeczny Asai. Musisz być teraz bardzo cichutko. - Powiedziała i uśmiechnęła się do psa. Otworzyła drzwi i weszła trzymając Asaia za obrożę. Ruszyła razem z nim w stronę swojej komnaty. Po korytarzu na szczęście nikogo nie było, ale z drugiej strony odgłos stukania obcasów i pazurów uderzających o podłogę roznosił się po całym korytarzu. Szybko weszła po schodach i dotarła do komnaty. Otworzyła drzwi i wpuściła psa do środka, rozejrzała się i stwierdziła że wszystko jest na swoim miejscu. Zdjęła płaszcz i zawiesiła go do szafy. Podeszła do psa i pogłaskała go po głowie, zamerdał wesoło ogonem. Nie rzucał się już na ptaki przebywające w klatce. Dziewczyna podeszła do drzwi i zapukała w nie. Asai szczeknął dosyć głośno ale od razu ucichł gdy Flawia spojrzała na niego niezadowolona. - Nie wolno zaczekać. Nie Asai. - Zapukała w drzwi jeszcze raz. Asai zawarczał obnażając kły. - Ciii. - Podeszła do psa i poprowadziła go do łóżka. Podniosła pościel i pokazała psu miejsce pod łóżkiem. - Tu będziesz siedział gdy ktoś wejdzie. Na wszelki wypadek położę tu jednak posłanie. - Powiedziała szybko wyjmując posłanie z torby. Włożyła je pod łóżko i pokazała przyjacielowi aby tam wszedł. Ten jednak chyba nie zrozumiał o co chodziło dziewczynie więc ta go wepchnęła pod łóżko z niejakim trudem. - Siad. - Pies usiadł na posłaniu nie wiedząc dlaczego ma siedzieć pod łóżkiem. - Zostań Asai, zostań. - Flawia opuściła pościel i podeszła do drzwi pukając w nie. Spod łóżka wydobyło się głośne warczenie. - Cicho Asai. - Pies zamilkł i Flawia wróciła do łóżka zadowolona z efektu, mimo że pewnie Asai zapomni o całej choć bardzo krótkiej lekcji. Siedziała po chwili na łóżku głaszcząc psa i pijąc napar. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Asai od razu skierował swoją głowę w stronę drzwi.i zawarczał nieco ciszej niż wcześniej czując dotyk Flawii na szyi. Podniosła pościel i wpychając psa po łóżko. - Zostań i bądź cichutko. - Puściła pościel poprawiając ją i podeszła do drzwi. Otworzyła je i spojrzała na człowieka przed sobą. Seran patrzył na nią nieco obojętnie, jakby był znudzony patrzeniem na Flawię. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo patrząc w jego oczy niepewnie. - Chcesz czegoś ode mnie braciszku? Już wypiłam swój napar więc nie musisz się o mnie martwić... Canay już skończył pracować? Chciałam go o coś poprosić.

~Seran? Mam nadzieję że praca Flawii nie pójdzie na marne.~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz