Dziewczyna zdusiła cichutki szloch i nie patrząc na wstającego z ziemi i klnącego strasznie barmana, ruszyła za Zevranem. W jej oczach urósł do miana bohatera, ale wiedziała jakie teraz czekają ją kłopoty. Miała to jednak w nosie. I tak planowała znaleźć inną pracę. Słyszała pogłoski, że pewien dość straszny czarownik poszukuje służby. Może by zaryzykowała?
Póki co jednak skupiła się na przebieraniu obolałymi nogami. Otarła krew z wargi i bezsensownie chciała poprawić potargane włosy. Gdy wyszła na pełne słońce zalała ją ulga. Mogła choć przez chwilę odetchnąć.
- Dziękuję. - wyszeptała patrząc na niego z wdzięcznością. - Ale ty też jesteś teraz ranny. - dodała podchodząc i spoglądając na żebra mężczyzny.
Sama też nie czuła się najlepiej. Jedną dłoń przyciskała do kłującego boku. Zupełnie jakby ktoś wbił jej cierń.
- Powinieneś też iść do uzdrowiciela. Znam jednego bardzo dobrego w okolicy - powiedziała chwytając go ostrożnie za rękę i prowadząc w stronę odległej ścieżki niknącej w lesie.
Nie musieli na szczęście iść daleko. Za miastem przy wysokich murach odnaleźli sprawnie rozbity obóz młodego uzdrowiciela. Siedział na pieńku i mieszał coś w garnuszku na ogniu. Dziewczyna uśmiechnęła się na jego widok, ale szybko poszukała dość ponurego brata uzdrowiciela. Na szczęście nigdzie go nie było.
- Panie Albisie. Czy nam Pan pomoże?
Chłopak mógł mieć nie więcej niż 17 lat, odwrócił się a na bladej twarzyczce zajaśniał uśmiech. Zaraz jednak przygasł widząc ich stan.
- Na wszystkie Bóstwa Krainy Śmierci! Co się stało?!
- Em... my...
- Nie ważne, siadajcie. O tak, tu dobrze. Zaraz się wami zajmę. - powiedział krzątając się z energią.
<Zevran? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz