Zaskoczyło mnie to, że mężczyzna przedstawił mnie w roli księżniczki. Sama nigdy nie marzyłam, ba nawet nie myślałam o zagraniu takiej roli. Bardziej pasowałam do książkowego opisu czarownicy więżącej młodziutką damę. Uroda była zwodnicza, mogła ukryć największe zepsucie wewnętrzne, paskudny charakter, a także... cierpienie. Ból i strach- te dwa słowa wystarczały, żebym wróciła myślami do najmłodszej z sióstr. Bell... Moja malutka blondynka o pięknych, błękitnych oczach. Wiecznie uśmiechnięta, wręcz promieniała dobrem. Ale to właśnie osoby takie jak ona często miały największego pecha. Za kilka dni skończy czternaście lat. Ciekawiło mnie to, czy nadal pamiętała o najgorszym śmieciu, którego nazywała "Tenebrisią". Nie widziałam jej już dobre pięć lat, a i kiedy przebywałam w domu rodzinnym to izolowałam się od innych. Również od osób, które powinny być mi najbliższe. Jednak odejście było jedynym słusznym wyjściem, biorąc pod uwagę warunki jakie panowały w tamtym czasie. Tylko im wadziłam, sprawiałam niezliczone kłopoty. I sprowadzałam rodzeństwo na "złą" drogę. Sama nie wiem jak to robiłam. Tak po prostu, młodsi brali przykład z najstarszej. Moją uwagę przykuły freski na suficie. Fantastyczne sceny z bajek, podań ludowych namalowane ręką mistrza w swym fachu. "Oj Tenebris, jak tak dalej pójdzie to staniesz się jak cywile- miękka, lękliwa i dbająca o przyszłość." często powtarzałam to zdanie. A było ono tak prawdziwe jak to, że poznałam Serana przez czysty przypadek i zapewne ta znajomość nie potrwa zbyt długo. W końcu będzie miał mnie serdecznie dość, tak jak wszyscy. Przymknęłam oczy, na chwilę przywołując obraz kobiety uderzająco podobnej do mnie. Ojciec zawsze powtarzał, że ja i matka wyglądem przypominałyśmy typowe bliźniaczki. Pod względem charakteru... cóż, Lady Patricia nadawała się na towarzyszkę, osobę do miłego spędzania czasu. Ja wolałam nie przywiązywać się do innych, lecz w głębi serca pragnęłam czyjejś stałej obecności. Zapewne jak każda kobieta. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że nie byłabym idealną żoną, a nawet przyjaciółką. Na szczęście, albo nieszczęście, jeszcze nikt nie odważył się zbliżyć do mnie i "zdjąć" maskę pod którą się ukrywałam. Czy towarzysz mógłby przełamać moją niechęć do nowych znajomości? Nie mogłabym w to wątpić, ale też nie wierzyłam. Nadzieja matką głupich, jak to zwykli mówić ludzie. Zebrałam chaotyczne myśli i postanowiłam odpowiedzieć. Przez chwilę wahałam się, widząc jak rozmyśla. Trzymał figurkę, zapewne szachową. Pewnym było, że jest dla niego bardzo ważna.
- Cóż, rycerze dzielą się na tych w lśniącej zbroi i czarnej. Sama nasłuchałam się bajek, baśni i innych powiastek, jednak nigdy nie wyobraziłabym sobie siebie w roli księżniczki więzionej przez smoka. Bardziej czarownicy potrafiącej ukryć się pod fasadą złudnej urody, czy też zachowania. Tej, która porywała młode damy, często całkiem bez powodu.- pokręciłam lekko głową, jakbym biła się z myślami- Jednak dziękuję za komplement. Nie ukrywam, że jesteś pierwszym,który zechciał traktować mnie jak najzwyczajniejszą kobietę. Zwykle ludzie wolą nie zwracać na mnie uwagi. Może to i lepiej...
Ugryzłam się w język, nie chcąc dokończyć zdania. Nie powinnam nawet go zaczynać, czy też wymówić na głos. Było ono nie na miejscu, a wręcz niestosowne. Po cóż miałabym wyspowiadać się ze swych myśli osobnikowi, którego praktycznie nie znałam? Już moje poprzednie wypowiedzi mogłyby zostać użyte przeciw mnie. Lecz Roamusa, choćby z wyglądu, nie posądziłabym o zdradę. Od początku sprawiał dobre wrażenie, w końcu mógł potraktować mnie jak kogoś niegodnego przebywania w jednym pomieszczeniu z osobą jego pokroju. Co prawda pochodziłam z "wyższych sfer", ale nie zmieniało to mego wrodzonego talentu do pakowania się w kłopoty. Ileż razy uciekałam przed nieudolnymi stróżami prawa, ileż razy ledwo uchodziłam z życiem, by nadal błąkać się po świecie. I nagle moje przemyślenia zmieniły kierunek. Miałam złożyć wizytę kuzynce i jej malutkiej trzódce.
- Seranie, przepraszam, że tak nagle zmieniam temat, ale potrzebuję pomocy, rady, czy jak to tam nazwiesz.- po raz kolejny na mojej twarzy zagościł uśmiech- Co mogłabym dać w prezencie dwunastoletniemu chłopcu? Nie jestem najlepsza w wybieraniu prezentów.
Liczyłam na odpowiedź. Ze znalezieniem przedmiotu dałabym sobie sama radę. Wybór zawsze sprawiał mi spore trudności, a o poradę zwykłam nie prosić. Lecz tym razem sytuacja wymagała odejścia od przetartych szlaków zachowania i znalezienia nowego, prawdopodobnie lepszego. Dziki kosmyk włosów opadł mi na twarz, skutecznie ograniczając widoczność. Zasłonił przy tym prawe oko, o intensywnie czerwonej barwie. Poprawiłam go iście mechanicznym ruchem dłoni, jednocześnie wykrzywiając usta w lekkim grymasie. Przed wyjściem powinnam ułożyć je w jakąś "wymyślniejszą" fryzurę typu kok, a nie zostawić je rozpuszczone. Sprawiały za dużo problemów. Może dobrym posunięciem byłoby skrócenie ich? Skarciłam się cicho za taką myśl. Zadrżałam, kiedy piorun uderzył gdzieś w pobliży zamku. Zwiastował on powrót burzy. Lubiłam deszcz, błyskawice, ale nawałnic, takich na jaką się zapowiadało, wręcz nie cierpiałam. Zawsze przynosiła ze sobą nieuzasadniony lęk. Tak, mój strach można by nazwać naprawdę lekkim przypadkiem brontofobii. O ile niekontrolowanie trzęsienie się wywołane wyładowaniami atmosferycznymi zaliczało się do tej właśnie fobii.
<Seranie? Tenebris się czegoś boi! *takie zdziwienie*>
- Cóż, rycerze dzielą się na tych w lśniącej zbroi i czarnej. Sama nasłuchałam się bajek, baśni i innych powiastek, jednak nigdy nie wyobraziłabym sobie siebie w roli księżniczki więzionej przez smoka. Bardziej czarownicy potrafiącej ukryć się pod fasadą złudnej urody, czy też zachowania. Tej, która porywała młode damy, często całkiem bez powodu.- pokręciłam lekko głową, jakbym biła się z myślami- Jednak dziękuję za komplement. Nie ukrywam, że jesteś pierwszym,który zechciał traktować mnie jak najzwyczajniejszą kobietę. Zwykle ludzie wolą nie zwracać na mnie uwagi. Może to i lepiej...
Ugryzłam się w język, nie chcąc dokończyć zdania. Nie powinnam nawet go zaczynać, czy też wymówić na głos. Było ono nie na miejscu, a wręcz niestosowne. Po cóż miałabym wyspowiadać się ze swych myśli osobnikowi, którego praktycznie nie znałam? Już moje poprzednie wypowiedzi mogłyby zostać użyte przeciw mnie. Lecz Roamusa, choćby z wyglądu, nie posądziłabym o zdradę. Od początku sprawiał dobre wrażenie, w końcu mógł potraktować mnie jak kogoś niegodnego przebywania w jednym pomieszczeniu z osobą jego pokroju. Co prawda pochodziłam z "wyższych sfer", ale nie zmieniało to mego wrodzonego talentu do pakowania się w kłopoty. Ileż razy uciekałam przed nieudolnymi stróżami prawa, ileż razy ledwo uchodziłam z życiem, by nadal błąkać się po świecie. I nagle moje przemyślenia zmieniły kierunek. Miałam złożyć wizytę kuzynce i jej malutkiej trzódce.
- Seranie, przepraszam, że tak nagle zmieniam temat, ale potrzebuję pomocy, rady, czy jak to tam nazwiesz.- po raz kolejny na mojej twarzy zagościł uśmiech- Co mogłabym dać w prezencie dwunastoletniemu chłopcu? Nie jestem najlepsza w wybieraniu prezentów.
Liczyłam na odpowiedź. Ze znalezieniem przedmiotu dałabym sobie sama radę. Wybór zawsze sprawiał mi spore trudności, a o poradę zwykłam nie prosić. Lecz tym razem sytuacja wymagała odejścia od przetartych szlaków zachowania i znalezienia nowego, prawdopodobnie lepszego. Dziki kosmyk włosów opadł mi na twarz, skutecznie ograniczając widoczność. Zasłonił przy tym prawe oko, o intensywnie czerwonej barwie. Poprawiłam go iście mechanicznym ruchem dłoni, jednocześnie wykrzywiając usta w lekkim grymasie. Przed wyjściem powinnam ułożyć je w jakąś "wymyślniejszą" fryzurę typu kok, a nie zostawić je rozpuszczone. Sprawiały za dużo problemów. Może dobrym posunięciem byłoby skrócenie ich? Skarciłam się cicho za taką myśl. Zadrżałam, kiedy piorun uderzył gdzieś w pobliży zamku. Zwiastował on powrót burzy. Lubiłam deszcz, błyskawice, ale nawałnic, takich na jaką się zapowiadało, wręcz nie cierpiałam. Zawsze przynosiła ze sobą nieuzasadniony lęk. Tak, mój strach można by nazwać naprawdę lekkim przypadkiem brontofobii. O ile niekontrolowanie trzęsienie się wywołane wyładowaniami atmosferycznymi zaliczało się do tej właśnie fobii.
<Seranie? Tenebris się czegoś boi! *takie zdziwienie*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz