Dziewczyna spojrzała na chłopaka, nigdy nie potrafiła ukrywać strachu
przed dziećmi. One po prostu były STRASZNE! Ugryzła kanapkę myśląc nad
odpowiedzią. Nie chciała kłamać, ale gdyby powiedziała chłopakowi że boi
się dzieci ten by ją zapewne wyśmiał. Odłożyła więc swój posiłek na
talerz i spojrzała chłopakowi w oczy. Wyśmieje ją albo ukryje
rozbawienie mówiąc coś lub w ogóle się nie odzywając.
-Uciekałam przed dziećmi. - Chłopak sięnie odezwał tylko uważnie ją obserwował jakby nie był pewien czy dobrze ją usłyszał. Dziewczyna przewróciła oczami i zaczęła znów jeść kanapkę.
-Boisz się dzieci? - Spytał niepewnie i dosyć cicho, ale dziewczyna i tak to usłyszała.
-Czy to źle? Boję się ich bo są okropne i zdolne do wszystkiego. Nigdy im nie pozwalam do siebie sięzbliżać, a co dopiero dotykać. Uratowałam kiedyś jedne dziecko, a sama nieźle się przy tym urządziłam. Później ten wredny bachor łaził za mną i do tego chciał się bawić. Było trzeba mi pozwolić, aby zginął... - Powiedziała chłodno przypominając sobie całą sytuację. Dobrze wiedziała że nigdy więcej się w coś takiego nie wpakuje. - Dzieci są na prawdę głupie, tylko pakują się w tarapaty. Nie mają pojędzia jakie niebezpieczeństwa czychają w mieście, właściwie to już sam wóz jest dla nich niebezpieczny... Gdy uratowałam tego chłopca z czasem zaczęło mnie zaczepiać więcej dzieci. Gdy tylko mnie widzą chcą się bawić i wymyślają na prawdę okropne rzeczy... W każdym razie przyszła raczej tu w celu. Hmm... Właściwie to jestem w mieście bez celu. Nudziłam się w domu i chciałam znaleźć coś ciekawego czym mogłabym się zająć. Ale jak widzisz uciekając przed tymi bachorami wpadłam na ciebie. A raczej cię przewróciłam. Na pewno nic ci się nie stało?
-Nie, jestem cały.
-To dobrze. I tak jeszcze raz cię przepraszam, gdyby nie te dzieci nie musiałbyś lądować na podłodze. Ale jak to mówią: Co się stało, to się nie odstanie. - Powiedziała kończąc śniadanie. - Chcesz iść ze mną na spacer? - Spytała ciągnąc już chłopaka za rękę, w drugiej ręce trzymała kubek z herbatą i odrobiną dosyć mocnych perfum kwiatowych. Cicho stąpała po drewnianych deskach i w końcu się zatrzymała za mężczyzną. Wylała na niego jeszcze ciepłą zawartość kubka na głowę mężczyzny i popędziła z chłopakiem do drzwi. Przed wyjście spojrzała jak mężczyzna wyciera twarz rękoma chcąc pozbyć się herbaty z perfumą. Wydzierał się przy tym jak głupi, ale Flawia z chłopakiem zdążyli już opuścić karczmę. - Dobrze... To gdzie chciałbyś się przejść?
~Tom?~
-Uciekałam przed dziećmi. - Chłopak sięnie odezwał tylko uważnie ją obserwował jakby nie był pewien czy dobrze ją usłyszał. Dziewczyna przewróciła oczami i zaczęła znów jeść kanapkę.
-Boisz się dzieci? - Spytał niepewnie i dosyć cicho, ale dziewczyna i tak to usłyszała.
-Czy to źle? Boję się ich bo są okropne i zdolne do wszystkiego. Nigdy im nie pozwalam do siebie sięzbliżać, a co dopiero dotykać. Uratowałam kiedyś jedne dziecko, a sama nieźle się przy tym urządziłam. Później ten wredny bachor łaził za mną i do tego chciał się bawić. Było trzeba mi pozwolić, aby zginął... - Powiedziała chłodno przypominając sobie całą sytuację. Dobrze wiedziała że nigdy więcej się w coś takiego nie wpakuje. - Dzieci są na prawdę głupie, tylko pakują się w tarapaty. Nie mają pojędzia jakie niebezpieczeństwa czychają w mieście, właściwie to już sam wóz jest dla nich niebezpieczny... Gdy uratowałam tego chłopca z czasem zaczęło mnie zaczepiać więcej dzieci. Gdy tylko mnie widzą chcą się bawić i wymyślają na prawdę okropne rzeczy... W każdym razie przyszła raczej tu w celu. Hmm... Właściwie to jestem w mieście bez celu. Nudziłam się w domu i chciałam znaleźć coś ciekawego czym mogłabym się zająć. Ale jak widzisz uciekając przed tymi bachorami wpadłam na ciebie. A raczej cię przewróciłam. Na pewno nic ci się nie stało?
-Nie, jestem cały.
-To dobrze. I tak jeszcze raz cię przepraszam, gdyby nie te dzieci nie musiałbyś lądować na podłodze. Ale jak to mówią: Co się stało, to się nie odstanie. - Powiedziała kończąc śniadanie. - Chcesz iść ze mną na spacer? - Spytała ciągnąc już chłopaka za rękę, w drugiej ręce trzymała kubek z herbatą i odrobiną dosyć mocnych perfum kwiatowych. Cicho stąpała po drewnianych deskach i w końcu się zatrzymała za mężczyzną. Wylała na niego jeszcze ciepłą zawartość kubka na głowę mężczyzny i popędziła z chłopakiem do drzwi. Przed wyjście spojrzała jak mężczyzna wyciera twarz rękoma chcąc pozbyć się herbaty z perfumą. Wydzierał się przy tym jak głupi, ale Flawia z chłopakiem zdążyli już opuścić karczmę. - Dobrze... To gdzie chciałbyś się przejść?
~Tom?~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz