Ta dziewczyna była pełna niespodzianek. Uśmiechnąłem się lekko i szturchnąłem w bok przyjaciela, by przestał mierzyć Liwię gniewnym spojrzeniem. Nie rozumiał łączącej nas przyjaźni i później zapewne zechce ze mną "poważnie porozmawiać". Ruszyłem śladem blondynki nucącej smutną pieśń. Wsłuchany w jej głos pozwoliłem myślom swobodnie płynąć. Tuż koło mnie maszerował Koss z wyjątkowo pochmurną miną na twarzy. Co rusz spoglądał na niewiastę spode łba, co nie wróżyło nic dobrego. Tak oto obeszliśmy jezioro, nie zamieniwszy ze sobą ani słowa. Dziewczyna stale wyprzedzała nas o kilka metrów, czasem zaglądając przez ramię. Mrugałem wtedy do niej i uśmiechałem się ciepło. Chciałem w ten sposób dodać jej otuchy. Nawet nie zauważyłem, gdy świat nagle wywinął kozła, a ja plułem trawą zmieszaną z ziemią.
- W porządku? - Koss jednym szarpnięciem postawił mnie na nogi.
- Tak... - wymamrotałem z trudem skupiając wzrok na przestraszonej twarzy Liwii i całym ciężarem ciała wspierając się na towarzyszu.
- Co się stało? - dopytywała nieśmiało.
- Nasz kochaś linieje. - biały smok uśmiechnął się ironicznie, wskazując pęknięcie na mojej skórze biegnące od nadgarstka, aż po łokieć - Lepiej będzie jak wrócisz do pałacu i zostawisz Vigo w spokoju. Będzie go teraz potrzebował jak nigdy. - w jego oczach kryła się niema groźba.
Nie ufał dziewczynie i nic dziwnego. Łączyła nas mroczna przeszłość przedstawiająca jej rasę w niezbyt jasnym świetle.
- Nic mi nie jest. - stanąłem już o własnych siłach i dotknąłem drobnego ramienia blondynki - Muszę odpocząć kilka dni. Jak wrócę dostaniesz tyle łusek ile zechcesz. - dodałem pospiesznie widząc na uroczej twarzy smutek. - Znajdziesz mnie w grocie po północnej stronie góry. - wskazałem malujący się przed nami szczyt.
<Liwia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz