Uśmiechnąłem się wyjątkowo paskudnie, spoglądając na przypadkowego przechodnia smoczymi ślepiami.
- Nnnic nnnnie szszszszkodzi..... - wyjąkał biedak do rudej i czym prędzej pognał w stronę głównej ulicy, nie oglądając się za siebie.
- Widzisz Kruszynko? Jesteś skazana na moje towarzystwo. - objąłem dziewczynę w pasie i wzbiłem wysoko w powietrze, przyjmując prawdziwą postać.
Z dołu dobiegły nas okrzyki strachu i nawoływania. Bardzo rzadko pokazywałem się ludziom, tym razem chodziło o jak najszybsze ulotnienie się z miasta. Między wrzeszczącymi ludźmi na dole dostrzegłem spokojnego młodzieńca. Nasze spojrzenia spotkały się na moment. A oto i wilkołak. Zapamiętam jego twarz na długo. Wzbiłem się wysoko w gęste chmury, by wraz z ognistowłosą zniknąć z oczu mieszkańcom miasteczka. Zerknąłem na Alex czy przypadkiem nie straciła przytomności ze strachu. Trzymałem ją mocno, więc dziewczynie nie pozostało nic innego jak tylko patrzeć na rozciągający się pod nami widok szybko ginący w oparach białych chmur. Nie krzyczała, nie błagała o litość, milczała tylko z zaciętym wyrazem twarzy. Na wszystko przyjdzie czas. Moje myśli tymczasem pochłonęła troska o małego kissę. Gdzie też ta futrzasta cholera mogła się szwendać? Zapewne wróci do domu jak tylko zauważy brak naszej obecności. Nie obawiając się już niczyjego wzroku, obniżyłem lot poniżej pachnącej deszczem warstwy chmur. Byliśmy już prawie na miejscu, pod nami rozpościerał się aż po horyzont bujny las. Samotna góra wyrastała spomiędzy zieleni niczym wyspa wśród falujących wód oceanu. Liczyłem, że podróż przez chmury znacznie utrudni Alex orientację co do miejsca docelowego. Zatoczyłem kilka kręgów wokół szczytu i wylądowałem gładko na wąskiej półce skalnej tuż przy wejściu do jaskini. Dopiero wtedy puściłem dziewczynę, przyjmując na powrót ludzką postać.
- Witaj tymczasowo w domu Płomienna. - skłoniłem się z kpiną.
Do pieczary nie wiodła żadna ścieżka, więc dostać się tutaj można było jedynie drogą powietrzną...
<Alex?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz