.

.
.
.

wtorek, 17 marca 2015

Od Flawii Cd Serana

Flawia uśmiechnęła się, gdy dowiedziała się, że Canay skończył swoją robotę. Zdecydowała jednak, że nie pójdzie tam, ponieważ chłopak che pewnie odpocząć. Poza tym nie chciała aby wpadł przez nią w kłopoty, ostatniej nocy, gdy się spotkali na następny dzień dostał karę. Może będzie lepiej jak da chłopakowi odetchnąć po dzisiejszej karze. Nagle do jej głowy wpłynęło pytanie. Co by zrobili jej rodzice gdyby im powiedziała że mieszka z zabójcą? Nie byliby chyba zadowoleni, nie pozwoliliby jej wyjść z domu. Czemu nie bała się mężczyzny który stał obok niej? Po prostu wiedziała że nie zrobi jej krzywdy. Gdyby miał ją zabić już dawno by to zrobił. Poza tym teraz był jej starszym bratem. Nie rodzonym, ale traktowała go jak rodzinę. Co by teraz robiła gdyby wtedy na niego nie wpadła? Zapewne nic pożytecznego, chodziłaby jak codzień po mieście i kłóciłaby się z ludźmi w karczmach. To była prawdziwa zabawa. Lubiła patrzeć jak ludzie się denerwują i przeklinają rudowłosą dziewczynę chcąc odizolować się od niej. Dla Serana była miła, bardzo miła, nigdy tak się nie zachowywała. Cóż mogła jednak poradzić? W jakiś szczególny sposób uwielbiała swojego starszego brata.
Odsunęła się od toaletki i rozejrzała się po komnacie. Jej wzrok zatrzymał się na łóżku, pod którym Asai nadal siedział. Była zaskoczona że pies nadal nie wyskoczył spod łóżka. Nie była pewna czy robił to z wdzięczności czy rozumiał jej zamiary. Dziewczyna osobiście wolała drugą opcję. Nie mogła tu jednak trzymać psa w nieskończoność, przecież wieczorem ktoś będzie musiał dać coś do jedzenia. A jeśli któryś lokaj zobaczy brak nowego przyjaciela Flawii to od razu zawiadomi Serana. Powinna więc to powiedzieć że przetrzymuje psa w komnacie, aby uniknąć późniejszych kłopotów. Mężczyzna nadal stał oparty o toaletę i spoglądał w lustro, po chwili ich spojrzenia się spotkały. Braciszek wydawał się smutny, uśmiech na jego twarzy nie zmieniał faktu że Flawia widziała w jego oczach coś co go martwiło. Jako jego siostra powinna go jakoś pocieszyć.
-Wiesz co braciszku?
-Nie wiem Flawio.
-Chętnie pójdę obejrzeć te cudne motyle które są w pokoju obok. Pójdziesz ze mną. - Flawia chwyciła jego rękę i skierowała się w stronę drzwi. Może jutro porozmawia z lokajem, ale dziś musiała zająć się swoim bratem. Nie może pozwolić by chodził smutny i przygnębiony. - Jeśli chodzi o Canaya to chciałam się go tylko o coś spytać.
-O co takiego? - Spytał szybko Seran spoglądając na dziewczynę, która w ostatniej chwili skierowała się do szafy. Wybrała cienki szal chcąc ochronić gardło przed wszystkim co mogłoby spowolnić jej powrót do zdrowia.
-Chciałam go spytać gdzie jest kuchnia. Lubię tam przebywać tyle wspaniałych zapachów unosi się w powietrzu. Jutro chciałabym zrobić ciasto z owocami. O nie! Zrobię ciasto czekoladowe. Mówię ci, nigdy nie jadłeś tak wspaniałego ciasta czekoladowego jakie ja piekę. Mam nadzieję że w kuchni znajdę wszystko co mi będzie potrzebne. Wpadłam na genialny pomysł! - Zawołała i się uśmiechnęła do mężczyzny, który słuchał jej uważnie, choć w jego oczach nadal tkwił smutek. - Póki nie będę mogła wychodzić na zewnątrz, chcę przyrządzać posiłki w kuchni. - Już otwierała drzwi gdy spod łóżka wyskoczył Asai. Od razu podbiegł do dziewczyny machając ogonem. - Nie chcesz zostać sam, prawda? Wzięłam go na chwilę do swojej komnaty bo chciałam żeby nie musiał siedzieć sam na dworze. I był na prawdę grzeczny do czasu gdy ktoś nie otwiera drzwi. Myślę że on się martwi o mnie. Psy są na prawdę mądre, mimo że gdy rzuca się patykiem to one potrafią biegać w jedną i w drugą. I tak jestem zadowolona że nie wyszedł wcześniej, wytrzymał po łóżkiem na prawdę dużo czasu.

~Braciszku? Tylko się nie złość.~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz