.

.
.
.

wtorek, 3 marca 2015

Od Iris Cd Yunashiego/Mediterano

Zanurkowałam w kolejnym ciemnym kącie. Miałam stąd świetny widok na oba smoki i niezauważona mogłam w spokoju przysłuchiwać się ich rozmowie. Mediterano bronił mnie przed zdecydowanie większym i groźniejszym bratem. Zastanawiające jak naiwny był w swych przekonaniach biały smok. Ludzie tacy jak ja rzeczywiście bez skrupułów zabiliby oba gady. Pogrążyłam się w niezbyt przyjemnych rozmyśleniach, by uświadomić sobie wreszcie, że polubiłam to łagodne stworzenie i zaczęłam inaczej pojmować smoki. Kto w odwiecznej wojnie wykazywał się większym okrucieństwem? Miałam na swych rękach krew kilku przedstawicieli tej dumnej rasy i odczuwałam pewien żal, że nie zadałam sobie tyle trudu, by ich poznać... Odczekałam aż Yunashi opuści jaskinię, a Mediterano zniknie w jednym z licznych korytarzy. Dopiero wtedy odważyłam się opuścić kryjówkę. Co powinnam teraz zrobić? Na zewnątrz bystry wzrok błękitnego smoka szybko mnie dostrzeże, a to oznaczało śmierć w niezbyt przyjemnych okolicznościach... Zadrżałam na samą myśl. Pozostała, więc inna opcja. Przybrałam ponownie ludzką formę, rozglądając się niepewnie po jaskini. Zacisnęłam dłonie w pięści i zagryzłam dolną wargę. Powoli ruszyłam wybranym na chybił trafił korytarzem. Jeśli dopisze mi szczęście, może Mediterano wysłucha mnie przed połknięciem. 
- Gdzie jesteś biały smoku? - szepnęłam cicho, nie mogąc zdobyć się na odwagę, by zawołać głośniej.
Doszłam do skrzyżowania lodowych tuneli tworzących literę "T". Którędy mógł pójść śnieżny gad? Wybrałam odnogę biegnącą w prawo i przystanęłam na moment, wsłuchując się w ciszę. Z oddali dochodziło czyjeś posapywanie. Postanowiłam sprawdzić źródło dźwięku i ostrożnie ruszyłam naprzód. Już po kilku metrach w moje nozdrza uderzył smród, którego nie można było pomylić z żadnym innym. Lodowy troll! Niestety stworzenie miało wyjątkowo czuły węch. Ryknęło donośnie i wyłoniło się w całym swym majestacie zza półprzeźroczystej ściany. Jak zahipnotyzowana patrzyłam w oczy wypełnione bezrozumnym okrucieństwem i paszczę szczerzącą ostre kły. Powoli krok za krokiem poczęłam cofać się w stronę skrzyżowania jakie niedawno minęłam. Sięgnęłam ponad lewym ramieniem po miecz i zamarłam... Broń pozostała przy plecaku w jaskini Mediterano. Nie było czasu na rozpacz, bestia uderzyła pięściami we włochatą klatkę piersiową i ruszyła na mnie z rozpędem. 

<Smoczki? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz