.

.
.
.

środa, 31 grudnia 2014

Od Alastora - Cd. Annabeth

Alastor podbiegł do dziewczyny w chwili gdy ta osuwała się bezwładnie na podłogę. Nie bardzo rozumiał co przed chwilą miało miejsce, ale nie obchodziło go to. Ann wyglądała na skrajnie wycieńczoną. Zdjął płaszcz i owinął ją szczelnie.
- Uważaj na siebie. - powiedział do Georgii, po czym trzymając mocno dziewczynę wyszedł na deszcz.
Z początku nawet trudno mu było iść. Mocny wicher targał jego koszulą ale zignorował to. Ciałem wstrząsnął niekontrolowany dreszcz. Z trudem wspiął się po śliskim trapie i znalazł na pokładzie. Drogę wskazywały mu niewielkie światła które dawno temu zamontował. Teraz cieszył się ze swojej zapobiegliwości. Kopniakiem otworzył drzwi i pobiegł do ciepłego salonu. Położył nieprzytomną na sofie a sam zmusił się aby zrobić jeszcze jeden kurs po jej rzeczy. Dopiero wtedy pozwolił sobie na zdjęcie koszuli, którą rzucił na razie w kąt i wyprowadzenie statku na otwarte niebo. Nie chciał aby ojciec Annabeth po przebudzeniu wpadł na jakiś głupi pomysł. Gdy już Asteria podskakiwała na mocnym wietrze ale ogólnie trzymała się pozycji, chłopak wrócił trzęsąc się coraz mocniej do salonu. Zrzucił resztę rzeczy i ubrał nowe.
Ostrożnie zbadał dziewczynę. Wydawała się głęboko spać. Oddychała spokojnie i była strasznie spięta. Dołożył do ognia i postanowił przeczekać jej dziwny stan.

~~*~~
Poranek zastał go śpiącego w fotelu. Drgnął podchrapując i otworzył zaszklone chorobą oczy. Bolała go głowa, wszystkie mięśnie. Z nosa ciekło coś o czym wolał nie wspominać, a gardło bolało jakby pożarł wczoraj kaktusa.
- Co do.. - wycharczał i zadrżał w gorączce.
Zobaczył, że Annabeth również się obudziła. Wyglądała o niebo lepiej niż wczoraj. W porównaniu do Alastora wręcz kwitnąco. Wstała i przeciągnęła się leniwie.
- Dzień dobry. - powiedziała zadowolona.
- Mhm. - wymruczał.
Wstał i sunąc jak zombie, przeszedł do sterówki.
- To dokąd... dokąd lecimy? - wychrypiał.
Po drodze zgarnął gruby płaszcz który teraz z lubością narzucił na plecy. Niestety drgawki tylko się wzmogły a co gorsza czarownik zaczął niekontrolowanie kichać. Przy każdym takim razie wokół trzaskały magiczne iskry.
- Cholera! - wychrypiał. - Chyba coś złapałem.

<Annabeth? Chyba ty teraz jesteś kapitanem xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz