Desmodor przejechał delikatnie palcami po jej talii.
- Ślicznie wyglądasz. Nie mówiłem ci tego jeszcze.
Zaśmiała się i objęła go lekko.
- Uważaj bo się zawstydzę.
- Wybacz. - zbliżył się i otarł o jej policzek. - Będę już grzeczny.
Zachichotała jeszcze bardziej.
- I jak ja mam się przy tobie skupić?
- Nie masz. To taniec, tu płyniesz.
- Jestem kamieniem Desmodorze. Robię wielki plusk i tonę.
Teraz to on się zaśmiał.
- Na pewno nie jest tak źle... - zmarszczył brwi. - Kochanie to moja noga.
- Aj! Przepraszam! No mówiłam! Nie potrafię.
- Nie denerwuj się. Mało który Władca będzie chciał z tobą zatańczyć po kolacji.
- O Bogowie, czyli, że mogą?! Już teraz?!
- Dlaczego nie?
- Bo to kolacja!
- Ale po niej jest miły wieczór. Siadamy przed kominkiem... - przejechał palcami po jej karku. - Rozmawiamy o różnych rzeczach i przeszkodach. To dobry sposób aby poznać ich problemy. Miałem nadzieję, że zostaniesz z nami jako moja narzeczona. Aby wiedzieli, że będziemy rządzić wspólnie. Nie bój się ich. Tylko wyglądają na groźnych. Dwóch już poznałaś. Rakanotha i Malthaela. - pocałował ją delikatnie. - A ja będę tuż obok.
<Clarisso? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz