.

.
.
.

środa, 31 grudnia 2014

Od Selthusa - Cd. Mir

Selthus obudził się o poranku. Przynajmniej tak sądził gdyż w wiecznym mieście wciąż panował półmrok. Czerwone znaki nieco już zblakły, nieustannie atakowane przez nieumarłych. Poczuł gęsią skórkę gdy pomyślał co by się stało jakby zawiodły. Spojrzał zaspany na leżąca obok dziewczynę i zdusił śmiech.  Kropek najwyraźniej znalazł sobie wygodniejsze od niego miejsce i drzemał teraz dosłownie na jej szyi. Małe nóżki fikały od czasu do czasu. Wplątał się łapkami w jej włosy i chrapał cichutko. Mir otworzyła oczy i jęknęła.
- Nie ruszaj się. - wyszeptał.
Gdyby stworek został nagle obudzony mógł przegryźć jej tętnicę. Nekromanta delikatnie chwycił go w ręce i spróbował wyplątać z włosów dziewczyny. Kropek otworzył jedno oko, zaczął piszczeć i charczeć. Na koniec ugryzł go w rękę i zleciał ponownie na Mir. Usadowi się na jej brzuchu, mamrocząc coś pod nosem.
- No ładnie. - szepnął nekromanta. - Poczekaj, w końcu mi się uda. - powiedział ssąc obolałe miejsce.
Wziął kostur i wymierzył lepiej. Kropek otworzył oczy. Zawarczał i w końcu sam zszedł drapiąc się po mniej szlachetnej części pleców. Nekromanta uśmiechnął się i spojrzał na Mir.
- Jak się spało?
- Fatalnie. - jęknęła wstając.
- Chym... - zamruczał i stracił zainteresowanie.
On spał błogo jak zawsze. Skierował się do kamiennego stołu i z niewielkiego pakunku wyjął jedzenie.
- To niewiele ale lepsze niż nic. - wskazał przygotowany przez brata prowiant.
Nawet nie wiedział, że go ma. Albis zawsze zaskakiwał iw suwał mu coś do torby. Mir przeciągnęła się i wstała obolała. Spanie na twardej, zakurzonej ziemi w otoczeniu nieumarłych może tylko dla nekromantów było normalne. Spojrzała na kawał chleba, zasuszone mięso, ser i jakieś dziwne warzywo podobne do kalarepy.
- Nie pytaj. - bronił się. - To pomysł mojego brata. Uważa, że posiłek bez czegoś zielonego jest niestrawny.
Z przyjemnością oddał jej zieleninę. Mir uśmiechnęła się lekko i dodała swoąa część jedzenia. Dzięki temu mogłoby to nawet uchodzić za miły posiłek, gdyby nie szepty duchów napierających na ściany.
- Czy masz dość sił aby je pokonać? - zapytała chwytając za bukłak.
Omal się nie zachłysnął.
- Łatwiej byłoby im ciebie oddać.
Zadrżała słysząc pazury skrobiące o drzwi.
- Dlaczego tego nie zrobisz?
Zamarł i spojrzał ciemnymi oczami.
- Nie wiem.
Wstał iodchodząc do ścian. Znaki wyglądały jakby trzymały się na słowo honoru. Kropek przebiegł przed nim goniąc za dużym żukiem który zniknął nagle na środku pokoju. Selthus zmrużył oczy i ruszył do charczącego zwierzaka.
- Chyba nie będę musiał walczyć. - powiedział odgarniając kurz.
Ujrzeli okrągły właz prowadzący prawdopodobnie do starych kanałów. Jeśli choć w części były całe mogli uniknąć nieumarłych.

<Mir? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz