.

.
.
.

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Mir Cd Selthusa

Usiadłam gwałtownie, czerwieniąc się ja burak. Pulsujące krwiste światło znaków na szczęście nie pozwalało dojrzeć koloru mojej twarzy. Otuliłam się szczelniej płaszczem i znacznie odsunęłam od nekromanty. Pal pies, że było diabelnie zimno i nie czułam koniuszków palców nóg. Co sobie o mnie pomyślał, żeby składać takie propozycje jak kobiecie...! Oburzona pokręciłam głową. Jestem Irmianką, nie potrzebuję mężczyzny! Niestety już po kilku minutach okrutna rzeczywistość uświadomiła mi co tak na prawdę proponował Selthus. Odrobinę ciepła... Niestety nim ta myśl przebiła się przez grubą warstwę dumy, porządnie zmarzłam... Nekromanta okazał się o wiele mądrzejszy, proponując własne ciepło takiemu matołkowi jak ja... Przeklinając na czym świat stoi i jak nisko upadłam, odwróciłam się do towarzysza, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Twarz ponownie zapiekła mnie z gorąca. I tym razem mężczyzna zaskoczył mnie. Bez słowa uniósł ramię, ponownie proponując miejsce przy swoim boku. Krztusząc się własną dumą, przysunęłam się do Selthusa i narzuciłam na nas oboje gruby płaszcz. Rzeczywiście już po chwili zrobiło się znacznie cieplej. Kropek chrapał w najlepsze ukryty w zakamarkach szaty pana. Powoli zapadając w czujny sen, pozwoliłam się nawet objąć ramieniem nekromanty. Wyszeptałam jeszcze zaklęcie, a medalion zawieszony na cieniutkim łańcuszku otoczył nas aurą ciepła, nawet podłoga nabrała temperatury. Nie wolno mi było używać mocy kryształu do własnych celów, ale nie mogłam przecież pozwolić magowi i stworkowi zmarznąć... Wreszcie przyszedł upragniony sen, a wraz z nim koszmary.... Poczułam potężną, mroczną moc próbującą wydostać się z zaklętego więzienia. Wielka, czarna dziura rozdarła nocne niebo nad małą wioską. Natychmiast wynurzyły się z niej cienie. Pomknęły do śpiących spokojnie ludzi ukrytych w domostwach. Nocną ciszę przerwał pojedynczy krzyk i wtórujące mu wycie. W sąsiednim budynku ktoś zaśmiał się potępieńczo. Ponownie nastała martwa cisza, lecz tym razem nie słychać było nawet szczekania psa czy nawoływania nocnego ptaka. Z dziury na niebie przyglądały mi się czerwone ślepia istoty nieznanego pochodzenia. Poczułam wielki strach i jak niewiele znaczę.... Nagle gdzieś na horyzoncie dostrzegłam trzy mocne słupy światła. Niebieski, zielony i biały. Kryształ na mojej piersi zadrżał i również zalśnił ognistą czerwienią. Cztery promienie z różnych stron świata splotły się w jeden złoty i zgasły. Bogowie wzywają do walki, części kryształu chcą ponownie stać się całością...
Zlana zimnym potem otworzyłam oczy. Z początku nie wiedziałam gdzie się znajduję. Ktoś przy mnie mruknął coś przez sen... Selthus... Powoli wraz z oddechem powracała pamięć. Odetchnęłam z ulgą, mając świadomość, że za ścianami niewielkiego budynku czają się jedynie nieumarli. Ponownie poczułam grozę, przypominając sobie wzrok czerwonych oczu spoglądających na mnie z pustki...

<Selthusie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz