.

.
.
.

niedziela, 28 grudnia 2014

Od Asmistusa - Cd. Lilith

Mag wyczarował krzesło na którym wygodnie usiadł. Wpatrywał się w nią dziwnym wzrokiem.
- I jak?
Drgnęła na jego głos. Spojrzała spanikowana.
- Czy kiedykolwiek miałaś do czynienia z alchemią?
Zagryzła wargę i pokręciła głową.
- Nie Panie... Władco...
- Siadaj.- machnął dłonią a dosłownie z podłogi wysunęło się drugie krzesło. Dziewczyna potulnie usiadła. Asmistus najwyraźniej uznał, że dość zabawy jej kosztem. - Mistrzu. Nie Panie lub Władco. Nie martw się. - poklepał ją po dłoni.
Miał bardzo ciepły dotyk. Odetchnęła ledwo zauważalnie.
- Widzisz? - wskazał księgę i nawet lekko się uśmiechnął. - Ta księga napisana jest w naszej wspólnej mowie, ale... - wstał i pokazał kilka ustępów. - Na to nie patrzysz, to ignorujesz, a do fiolki wrzucasz to.
Pokręciła głową.
- Skąd będę wiedziała co ignorować?
- Zwykle tylko ilość i nazwa składników cię interesują. - powiedział. - Ale na dziś koniec. Jesteś zmęczona. - wskazał drzwi.
Lilith dosłownie podbiegła do nich z ulgą.
- Czy mam przyjść jeszcze? - zapytała nie patrząc na niego.
- Tak. Albo nie, ja do ciebie przyjdę. Wieczorami i tak mam obchód. Akolici wiecznie coś psują.

<Lilith? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz