Lotar z rana poszedł do właściciela karczmy. Aby niespodzianka wypaliła
musiał załatwić jedną i właściwie to najważniejszą rzecz.
-Jak to jeden dzień wolnego? - Spytał niezadowolony właściciel.
-Normalnie. Powiedzmy że zapłacę za jej jeden dzień wolnego. - Na twarzy
pojawił się prawie niezauważalny uśmieszek. Przez chwilę myślał i
przytaknął głową.
-Hmm... Ile dasz za to aby dostała dziś wolne?
-A ile pan oczekuje? Nie wiem ile warta jest praca takiej dziewczyny jak Elaiza.
-W jej przypadku to... No nie wiem. Cztery srebrne monety.
Lotar dał mu do ręki cztery monety.
-Dzięki.
-Tylko przypomnij jej że jutro już nie ma wolnego.
-Jasne. - Powiedział Lotar i machnął ręką wychodząc z karczmy. Była
wspaniała pogoda, w sam raz na piknik. Na początku ruszył do cukierni po
jakieś słodkości. Wziął jakieś ciasto, prosząc o pokrojenie, przecież
nie pokroiłby mieczem. Wziął również trochę ciastek. Wyszedł z cukierni i
stał tak przez chwilę. Ciasto i ciasteczka miał zawinięte w papier a
musiał kupić jeszcze kilka rzeczy. Ruszył główną ulicą. W końcu trafił
na stragan który był mu teraz potrzebny jak żaden inny. Kupił tam
wiklinowy kosz i schował tam słodkości. Przeszedł później do straganu z
owocami. Wziął kilka niedużych jabłek, były to najpospolitsze owoce i
chyba każdy je lubił. Schował kolejny zakup do kosza i ruszył dalej.
Kolejny stragan był z pieczywem, właściwie to czemu nie. Może akurat
Elaiza chciałaby zjeść jakąś normalną bułkę. Kupił kilka małych bułek i
zadowolony ruszył dalej. Kwiaty! Każda kobieta lubiła kwiaty... Chyba
każda. Wszystkie były takie ładne, ale Lotar nie miał pojęcia jakie
kwiaty dziewczyna mogła lubić najbardziej. Po kilku minutach wybrał
różę, była wyjątkowa. Jej płatki na dole były czerwone, a na samej górze
białe. To chyba było już wszystko, ruszył więc drogą którą razem z
Elaizą poprzedniego dnia wyjeżdżał z miasta. Stanął przy drzewie i
czekał. Nie miał na sobie zbroi, miał tylko pas ze swoim mieczem. Włosy z
rana uczesane teraz były rozczochrane. W końcu zauważył znajomą postać.
Tak to była Elaiza w ręku coś trzymała ale z takiej odległości nie
widział dokładnie co. Gdy była bliżej dostrzegł mały świecący kryształ
który prowadził ją do niego. Gdy dziewczyna go zobaczyła uśmiechnęła się
niepewnie.
-Ładny dziś mamy dzień Elaizo.
-Tak. Nawet bardzo ładny.
Lotar wyciągnął zza pleców różę i podał dziewczynie.
-... Dziękuję. Lotarze spieszę się do pracy i...
-Dzisiaj nie idziesz do pracy wszystko załatwiłem z właścicielem tej karczmy.
-Dogadałeś się z panem Rickiem? - Spytała zaskoczona.
-Tak. Ale jutro już musisz iść. Teraz chodź.
Oboje ruszyli w stronę
miejsca którego wczoraj szukał specjalnie na dzisiejszy piknik. Po
kilkunastu minutach zatrzymali się nad rzeką. Było tam przepięknie, za
rzeką widać było góry, trawa delikatnie poruszała się pod podmuchami
wiatru.
-Podoba ci się tu?
<Elaizo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz