.

.
.
.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Krigara - Cd. Nicole

Dante przyłożył ostrze do szyi demonicy. Jedną rękę miał wykręconą pod nienaturalnym kątem. Trzymał ją luźno przy boku, zapewne była mocno skręcona. Ból musiał być niesamowity.
- Słyszałaś? - wysyczał przez zęby, naciskając na skórę.
Pierwsza kropla krwi spłynęła w dół.
- Oczywiście. - powiedziała z dziwnym uśmiechem. - Ale i tak nie masz ze mną szans.
- Więc zadowolę się odcięciem ci łba. - wysyczał.
Usłyszeli cichy jęk Krigara. Zapewne straszliwe cierpienia ran były powoli nie do zniesienia. I tak wiele wytrzymał, co jak na jego drobną posturę było wielkim osiągnięciem. Dante chwycił dziewczynę i zeskoczył z nią z drzewa, jakimś cudem unieruchomił jej ręce i zmusił do klęknięcia obok bladego brata. Krigar był teraz zaledwie cieniem siebie. Straszliwie cierpiał ale w zielonych oczach jaśniała dziwna determinacja. Nie miał zamiaru pokazać przed demonem własnych słabości. Mógł być słaby, lękliwy i wypełniać rozkazy brata, ale umierać nauczono go z godnością. Zacisnął usta w cienką kreskę i wpatrywał się w Nicole jakby w oczekiwaniu końca. Nie wydał nawet najmniejszego jęku mimo, że rany musiały sprawiać ogromny ból gdyż były zdecydowanie zaklęte.
- Pomóż mu!
- Mmm nie.
Wojownik wpatrywał się z bólem w brata. Czuł straszliwą bezsilność. To jego wina, nie ochronił go. Po co w ogóle go zabierał. Zdusił ukłucie bólu i wściekłości w sercu.
- Błagam. Pomóż mu. - wyszeptał wiedząc, że zaraz będzie świadkiem śmierci Krigara.

<Nicole? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz