Wśród klęczących niewolników zauważyłam tego samego chłopca który płakał
w klatce. Zacisnęłam pięści tak mocno że zbielały mi kłykcie. Mały
głupek, ja go wypuszczam a ten poleciał prosto w kolejne sidła.
-Lu?- Zdziwił się widząc jak wstaje, ale nie powstrzymał mnie.
-Wtrącamy? Ja ich zamorduje...- Syknęłam wściekle z nieco szaleńczym
uśmieszkiem. Obróciłam się w stronę i wyciągnęłam misternie rzeźbiony
sztylet. Wywijałam nim zręcznie miedzy palcami. Ork coś warknął i ludzie
obrócili się w naszą stronę. Katem oka widziałam jak obok nas pojawia
się biały smok. To Mediterano się zmienił z powrotem w gada. Rozłożył
skrzydła i wydał z siebie groźny pomruk, teraz wydawał się być naprawdę
groźny. Yunashi dobył dwóch ostrzy które błysnęły w słońcu. Ork
uśmiechnął się szyderczo.
-Zabić.- Wydał krótki rozkaz. Kilku wojowników ruszyło na nas, ale
zostawiłam ich chłopakom. Ja zwinnie wyminęłam ich kierując się do
magów. Schowałam sztylet w rękawie i przeskakując od jednego do drugiego
z niewiarygodną szybkością zadawałam serie ciosów. Mężczyźni upadali z
jękiem po czym rozzłoszczeni próbowali rzucić na mnie jedno z swoich
zaklęć. Jakież było ich zdumienie gdy nie byli w stanie wykrzesać nawet
najprostszego z nich. Stanęłam nad nimi szyderczo się uśmiechając. Jacy
oni słabi. Teraz gdy magowie byli bezużyteczni bracia mogli spokojnie
walczyć. Ja znów dobyłam nóż. Człowieka czy inne stworzenie było mi
ciężko zabić, ale nie potwora jaki przed nami stał. Nie był głupi,
zostawił przy sobie straż. Rzuciłam się do ataku wymijając jednego po
drugim. O mały włos jeden z nich by mnie nie zranił, ale chłopcy mi
pomogli. Gdy udało mi się dostać do orka, zamachnął się na mnie.
Piruetem zrobiłam unik dodatkowo przechodząc za jego plecy. Wskoczyłam
mu na kark. Śmierdział tak kropnie że myślałam że to on mnie zabije
samym tym smrodem. Przyłożyłam mu ostrze do krtani i walka jakby
zatrzymała się w miejscu.
-Teraz grzecznie wypuść ich...- Syknęłam mu do ucha, potwór zagulgotał
ze złością. Przyłożyłam sztylet jeszcze mocniej i popłynęła cienka
stróżka krwi. W końcu wybełkotał coś w jakimś plugawym języku i jeńcy
zostali wypuszczeni. Część uciekła od razu, a część siedziała jeszcze
zdezorientowana.
-Brawo.- Obróciłam w palcach ostrze i uderzyłam potwora w tył głowy
głowicą. Padł bez czucia na ziemię. Yunashi pobiegł w stronę jednej z
uliczek w której zauważyłam jak część tych zakapturzonych postaci
tamtędy ucieka i puściłam się pędem za nim.
<Yunashi? Mediterano? Wasza kolej ;P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz