.

.
.
.

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Lurinny - Cd. Mediterano

Wśród klęczących niewolników zauważyłam tego samego chłopca który płakał w klatce. Zacisnęłam pięści tak mocno że zbielały mi kłykcie. Mały głupek, ja go wypuszczam a ten poleciał prosto w kolejne sidła.
-Lu?- Zdziwił się widząc jak wstaje, ale nie powstrzymał mnie.
-Wtrącamy? Ja ich zamorduje...- Syknęłam wściekle z nieco szaleńczym uśmieszkiem. Obróciłam się w stronę i wyciągnęłam misternie rzeźbiony sztylet. Wywijałam nim zręcznie miedzy palcami. Ork coś warknął i ludzie obrócili się w naszą stronę. Katem oka widziałam jak obok nas pojawia się biały smok. To Mediterano się zmienił z powrotem w gada. Rozłożył skrzydła i wydał z siebie groźny pomruk, teraz wydawał się być naprawdę groźny. Yunashi dobył dwóch ostrzy które błysnęły w słońcu. Ork uśmiechnął się szyderczo.
-Zabić.- Wydał krótki rozkaz. Kilku wojowników ruszyło na nas, ale zostawiłam ich chłopakom. Ja zwinnie wyminęłam ich kierując się do magów. Schowałam sztylet w rękawie i przeskakując od jednego do drugiego z niewiarygodną szybkością zadawałam serie ciosów. Mężczyźni upadali z jękiem po czym rozzłoszczeni próbowali rzucić na mnie jedno z swoich zaklęć. Jakież było ich zdumienie gdy nie byli w stanie wykrzesać nawet najprostszego z nich. Stanęłam nad nimi szyderczo się uśmiechając. Jacy oni słabi. Teraz gdy magowie byli bezużyteczni bracia mogli spokojnie walczyć. Ja znów dobyłam nóż. Człowieka czy inne stworzenie było mi ciężko zabić, ale nie potwora jaki przed nami stał. Nie był głupi, zostawił przy sobie straż. Rzuciłam się do ataku wymijając jednego po drugim. O mały włos jeden z nich by mnie nie zranił, ale chłopcy mi pomogli. Gdy udało mi się dostać do orka, zamachnął się na mnie. Piruetem zrobiłam unik dodatkowo przechodząc za jego plecy. Wskoczyłam mu na kark. Śmierdział tak kropnie że myślałam że to on mnie zabije samym tym smrodem. Przyłożyłam mu ostrze do krtani i walka jakby zatrzymała się w miejscu.
-Teraz grzecznie wypuść ich...- Syknęłam mu do ucha, potwór zagulgotał ze złością. Przyłożyłam sztylet jeszcze mocniej i popłynęła cienka stróżka krwi. W końcu wybełkotał coś w jakimś plugawym języku i jeńcy zostali wypuszczeni. Część uciekła od razu, a część siedziała jeszcze zdezorientowana.
-Brawo.- Obróciłam w palcach ostrze i uderzyłam potwora w tył głowy głowicą. Padł bez czucia na ziemię. Yunashi pobiegł w stronę jednej z uliczek w której zauważyłam jak część tych zakapturzonych postaci tamtędy ucieka i puściłam się pędem za nim.

<Yunashi? Mediterano? Wasza kolej ;P>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz