Selthus spojrzał na nią z ociąganiem. Ciemne oczy błyszczały złowrogo spod kaptura, a czerwona aura kostura nadawała koszmarnego efektu. Uśmiech który zawitał na bladych wargach przyprawiał o dreszcze.
- Chronię cię? Ciekawe. Po prostu nie jestem głupcem. We dwoje mamy większe szanse wyjść z tego cało. - odwrócił się plecami, a czarna szata zafalowała wokół, wzbijając kurz. - I nigdy nie pytaj kim, albo czym jestem. Dla własnego bezpieczeństwa nie chcesz wiedzieć. - rzucił przez ramię.
Nie miał zamiaru tłumaczyć przez co przeszedł i dlaczego. To nie miejsce, czas, ani osoba na to. Ruszył powoli a Kropek kroczył obok. Nie podskakiwał ani nie biegał, co zaniepokoiło nekromantę. Zwierzak wyczuwał mroczną aurę miejsca. Nagle pisnął i schował się za nogę pana.
- Co się... - nie dokończył gdyż usłyszeli straszliwy świst przed sobą.
Mir krzyknęła zatykając uszy ale nekromanta uśmiechnął się lekko. Był niewrażliwy na tego typu zaklęcie, co pierwszy raz przyjął z ulgą. Uniósł kostur który rozjarzył się wściekłą czerwienią. Wbił go w kamienną posadzkę.
- Pokaż się!
Wokół zawirowały drobinki pyłu. Pobliskie ściany trzasnęły wściekle, pokrywając się małymi pęknięciami. Przed nekromantom ukazała się bestia rodem z koszmaru. Wielka aż po sklepienie, zajmowała sobą cały korytarz. Zamiast ciała miała wijące się, czarne macki. W samym środku plątaniny ziała dziura, która niczym straszliwy odkurzacz zasysała wszystko do wnętrza. Czarny płaszcz nekromanty furkotał lekko a spod kaptura wysunęły się białe włosy. Złapał Kropka który nieuchronnie zbliżał się do czeluści. Gdy Mir zaczęła się ślizgać, przyciągnął ją do siebie tak aby mogła chwycić bezpiecznie jego ramię.
- C...co to jest! - krzyknęła aby w ogóle było ją słyszeć przez syk.
- Strażnik!
Nagle nastała cisza. Tak dotkliwa, że raniła uszy. Wrażenie przyciągania wzmogło się ale Selthus stał mocno na ziemi.
- Rozkazuje ci!... - przerwał mu ponowny świst.
Tym razem jednak mogli rozróżnić straszliwe słowa.
- Selthuuusie. Wielcccy Missstrzowie chcccą ofiaaar. - przeciągał okropnie.
Mir wyczuła jak nekromanta drży lekko.
- Dostali je!
- Więcccej.
- Nie!
- Daaaj nam ją... - macki wysunęły się do Mir.
Selthus opuścił głowę. Walczył z myślami. Po chwili znał już odpowiedź.
- Dobrze.
Mir krzyknęła gdy czarne odnóża zamknęły się wokół talii i nadgarstków.
- Selthusie! - krzyknęła wciągana w mroczną głebię.
Nekromanta uśmiechnął się lekko.
- NIKT nie będzie mi rozkazywał! - wrzasnął i wypalił smugę czystej, wściekle zielonej energii śmierci prosto w środek demona.
Ten puścił Mir która upadła nieopodal, zwinął się w kłębek a odnóża wiły się w agonii. Selthus unikając chaotycznych ciosów podszedł i wbił kościany sztylet w ciemne ciało. Niepozorna broń została odpowiednio nasączona zaklęciami i była potężniejsza od zwykłego oręża. Stwór zasyczał i zaczął rozpadać w proch. Po chwili nic już nie zostało...
Nekromanta usiadł na ziemi, zmęczony straszliwie. Ukrył twarz w dłoniach. Obok pojawił się Kropek który wskrobał się na kolana i polizał go po twarzy. Nekromanta pogłaskał go z nieodgadnioną miną.
- Będą wściekli. Już drugi raz im odmówiłem. - nie wiadomo czy kierował te słowa do kogoś konkretnego.
<Miiir? ^o^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz