.

.
.
.

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Garudy - Cd. Caitlyn

Garuda pomyślał nawet, że małżeństwo to świetny pomysł. W sumie dziewczyna przestałaby myśleć o demonach i o tym by go uwolnić. Jak dla niego cała sprawa zdecydowanie ją przerastała i im szybciej to zrozumie tym lepiej. Co prawda czuł jak Caitlyn się boi, buntuje w środku ale cóż mógł zrobić? Zabić jej ojca? Straszyć kandydatów jako upiór? W sumie opcja ze straszeniem była całkiem ciekawa i nawet kusząca.
Caitlyn poszła za ojcem do wielkiej sali tronowej zalanej mocnym światłem lamp. Na przeciw tronu ustawili się już młodzieńcy w wykwintnych frakach i ich ojcowie. Demon zdusił śmiech widząc ich wypacykowane buzie.
- Wszyscy umarliby ze strachu przede mną. Dlaczego tu nie ma nikogo z Nilfheimu i Muspelheimu? - zapytał.
Wyczuł poirytowanie dziewczyny.
- Bo mamy wojnę którą wywołałeś. - odparła w myślach.
- Tak długo się ciągnie? Widać, że aktualny władca to idiota. Ja dawno bym wszystkich pokonał i zaprowadził własny ład.
Zbyła to milczeniem. Pierwszy z ojców, wielki możnowładca wyszedł z szerokim uśmiechem.
- Cóż, twoja córka Panie jest zaiste pięknością. Jej uroda przyćmiewa gwiazdy. - uderzył łokciem swego syna który chyba przysypiał.
- Co...co? Ach tak... piękna. - mruknął.
Caitlyn spojrzała ostro.
- To jakaś farsa. - syknęła do ojca.
- Nie denerwuj się. Musisz mieć męża na którym się wesprzesz kochanie. Takiego będącego ci tarczą i oparciem. - pogłaskał jej policzek. - Może oni nie są najlepsi, ale...
Wrota otworzyły się z hukiem. Do środka wleciał lodowaty powiew. Próg przekroczył wysoki mężczyzna w bojowym odzieniu.
- Czy nas atakują? - zapytał król. Dopiero po chwili rozpogodził się rozpoznając go. - No nie! - otworzył ramiona jakby witał przyjaciela. - Książę Norendil! A cóż cię sprowadza w nasze rejony?
Mężczyzna zmrużył niebezpiecznie oczy ale podszedł i uściskał władcę.
- To co zwykle przyjacielu, interesy. - odparł lekko zachrypniętym głosem.
Król klasnął zachwycony w dłonie, jakby właśnie podjął decyzję.
- Dobra! Koniec zbiegowiska, dokończymy potem. Teraz muszę porozmawiać z moim przyjacielem. Ty Cailtyn zostaniesz. - wskazał na córkę która już chciała się dyskretnie ulotnić.
- Nie no ja nie chcę robić problemów. - bronił się ale niewiele mógł już zrobić.
- Zmęczony jesteś? - klepnął go po plecach. - Gdzie się zatrzymałeś?
- W karczmie...
- To niedopuszczalne! Zostaniesz w zamku. To moja córka, pamiętasz ją?
- Królu, byłem tu ostatnio gdy miała... - zaczął myśleć choć nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia siedem lat. Najwyraźniej należał do długowiecznej rasy. - Pięć? Sześć lat?
- No tak, tak... tyle czasu. Może przejdźmy do salonu?

<Caitlyn? Taaa masz przerąbane ]:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz