Annabeth patrzyła na matkę z przerażeniem, ale także gniewem. Nie pojmowała toku myślenia rodziców.
- Jak możesz tak mówić?- syknęła
Bolała ją ręka, mimo malutkiego siniaka. Spróbowała wstać, a rodzicielka jej w tym pomogła. Zadała tym jeszcze większy ból.
- Jestem twoją matką, przebrzydła smarkulo!- wrzasnęła kobieta
- Nie jesteś.
Rudowłosa dostała cios otwartą dłonią w policzek, na którym został czerwony ślad.
- Urodziłam cię ostatkiem sił tu, w tym domu! Mogłam przypłacić to
życiem! A ty nie okazujesz nawet krzty szacunku! Powinnaś całować mnie i
ojca po rękach, za znalezienie tak porządnego mężczyzny! Zrozumiałaś?!
Jaster Mestori jest jedynym, który mógłby zapewnić ci dobrobyt!-
zacisnęła dłoń na delikatnym ramieniu córki- POWINNAŚ być mi wdzięczna!
Jeżeli nie za narzeczonego, to za lata udręki, podczas których cię
wychowywałam! A ty co?! Uciekasz! Niewdzięczna dzi...- urwała
W oczach Ann nie było łez, lecz dziwny błysk. Nagle wykrzywiła twarz w
strasznym uśmiechu. Maria cofnęła się przerażona. O mały włos uniknęła
upadku. Jej ucieczkę przerwała ściana.
- Nie...- wyszeptała
- Tak.- odparła nastolatka
- Nie możesz... Nie teraz!- panikowała matka
- Och, a to dlaczego? Sama mnie sprowokowałaś. Otworzyłaś wrota.
Zapędzona w kozi róg starsza kobieta nerwowo sięgnęła po coś co mogło
posłużyć jej do ewentualnej obrony. Złapała świecznik i wycelowała nim w
stronę dziewczyny. Ta wolniutko zbliżała się do niej.
- Zatrzymaj się!- wrzasnęła
- Nie. Ta kropla przelała czarę.
Alastor obserwował scenkę, nie wiedząc co tak naprawdę się dzieje.
Myśliwy stał się ofiarą. Annabeth ustąpiła miejsca Virii. Chciała rzucić
się na matkę, jednak mag powstrzymał ją. Odciągnął siedemnastolatkę, a
rodzicielka uciekła na piętro.
- Co tu się dzieje?- zapytał
- Hm... chcesz wiedzieć?- odpowiedziała obojętnie
- Oczywiście! Annabeth, co ty wyprawiasz?!
- Annabeth? Jej tu nie ma. Teraz mów mi Viria.
- Co?
- Viria.
- Annabeth, nie rób sobie ze mnie żartów!- potrząsnął nią- Nie rób sobie ze mnie żartów, bo pożałujesz.
- Jeszcze nie załapa...- urwała
Prawowita właścicielka ciała wszczęła bunt, zaczęła stawiać opór. Oczy
sprawiły wrażenie pozbawionych życia. Wygrała, jednak kosztowało to ją
wiele wysiłku. Runęła na podłogę, straciła przytomność.
<Alastor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz