.

.
.
.

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Diego - Cd. Luanii

Czarny kot zamruczał, przeciągnął się i ziewnął rozdzierająco. Wreszcie zeskoczył miękko z kolan elfki na ziemię. Zielonkawe oczy wpatrywały sie w dziewczynę z wyczekiwaniem.
- Chcesz mi coś pokazać? - Luania niepewnie wstała z ławeczki i podążyła za futrzakiem, który przystawał co pewien czas i oglądał się za siebie z wyraźnym oczekiwaniem.
Pchlarz pewnie prowadził śnieżnoskórą osóbkę krętymi uliczkami. Tymczasem niebo zaróżowiło się, barwiąc szczyty budynków ognistą czerwienią. Wreszcie zatrzymali się w opuszczonej dzielnicy wśród osypujących się ruin starych willi. Niegdyś musiało tu być pięknie. Wielkie ogrody pełne egzotycznych kwiatów i motyli, dziś straszyły chwastami i zdewastowanymi fontannami. Kot przystanął przy bocznej furtce wykutej z brązu z roślinnymi motywami. Dzika winorośl porastająca wysoki mur otaczający posiadłość przysłoniła do połowy i furtkę. Dziewczyna z obawą spojrzała między prętami na ścieżkę ginącą gdzieś w wysokich zaroślach.
- Jesteś pewien kotku? - głos jej zadrżał.
Spoglądając w zielone oczy stworzenia, nacisnęła z wahaniem chłodną klamkę.
Furtka ustąpiła z cichym zgrzytem. Ścieżka okazała się być wybrukowana większymi kamieniami dopasowanymi do siebie, dzięki czemu zielsko nie zarosło jej całkowicie. Od czasu do czasu spomiędzy zieleni wyzierały kwiaty jaskrawego koloru, walcząc o lepsze w nieprzebytej dżungli. Zapewne rzucono na nie jakiś czar, gdyż w innym przypadku nie przetrwałyby tak długo bez wprawnej ręki ogrodnika. Kielichy kwiatów kołysały się delikatnie, roznosząc w powietrzu słodkawą woń i dźwięk dzwoneczków. Elfka poczuła senność zdradziecko zakradającą się w zakamarki umysłu. Niestety nie zwróciła na nią uwagi pochłonięta podziwianiem willi. Budynek zaprojektowano z pompą, bogate zdobienia, strzeliste okna z witrażami. Dawniej musiał mieszkać tu ktoś znaczny. Odurzona wonią kwiatów wyszła na niewielki dziedziniec otoczony ławeczkami i uschniętym drzewem pośrodku. Nie miała chwili, by zatrzymać się i przyjrzeć bliżej. Kot pomknął w stronę uchylonych drzwi i przecisnął przez wąską szparę. Luania bez namysłu podążyła za nim. Nacisnęła klamkę w kształcie pąka ogrodowej lilii. W środku panował półmrok ledwie rozproszony przez słabe światło nowego dnia. Murowaną posadzkę pokrywała gruba warstwa kurzu, na której dostrzec można było drobne ślady kota.
- Gdzie jesteś....? Kici, kici. - szepnęła cichutko, jednak zwierzak przepadł gdzieś w czeluściach domostwa.
Powoli, by nie wzbić tumanów kurzu ruszyła tropem futrzaka. Na końcu holu pyszniły się szerokie schody, do których prowadziły kocie ślady. Ostrożnie wkroczyła na pierwszy stopień, nasłuchując z niepokojem najmniejszego szmeru. Dlaczego nie było tu kotów? Przecież widziała ich tak wiele na ulicach miasta. Lekka senność towarzysząca dziewczynie w ogrodzie przepadła bez śladu. Wreszcie elfka dotarła na piętro. Perski dywan z długim włosiem tłumił całkowicie kroki dziewczyny. Niestety nigdzie nie dostrzegała śladów małego przewodnika. Zagubiona zaglądała po kolei do wszystkich pomieszczeń, zaskakujących dziewczynę bogactwem i przepychem. Wszystkie drobne rzeczy leżały porzucone, jakby właśnie ktoś opuścił pokój i zamierzał za chwilę powrócić. Na samym końcu korytarza natknęła się na wielkie drzwi z wymalowanymi złotą farbą freskami. Wstrzymała oddech, policzyła do trzech i dopiero wtedy przekroczyła próg. To co ujrzała, sprawiło, że zamarła na moment z półotwartymi ustami z zachwytu. Ogromna biblioteka pełna regałów wypchanych po brzegi rzadkimi księgami sprawiała piorunujące wrażenie. Przez szklany sufit widać było bezchmurne niebo i kilka jaśniejszych gwiazd. Oniemiała Luania przysiadła na wielkim fotelu obitym ciemnobrązową skórą. Na niewielkim stoliku ze świecznikiem leżało kilka książek ułożonych w równy stosik. Bezwiednie sięgnęła po pierwszą z nich. Dotknęła wprawnie wyprawionej skóry koloru ciemnej zieleni ze złotymi runami wytłoczonymi na twardej okładce. Westchnęła rozmarzona i czym prędzej pogrążyła się w lekturze. Mogłaby spędzić tu wieczność, powoli poznając sekrety biblioteki. Niestety nie było jej to dane.
- Podoba ci się? - męski głos wystraszył ją i przywrócił rzeczywistości.
Zalękniona uniosła głowę, spoglądając wprost w zmrużone oczy pirata. Pochylał się nad nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Jak..? - pisnęła - Co to za miejsce? i jak długo zamierzasz mnie tu trzymać?! - opanowała się błyskawicznie, przyciskając księgę do piersi.
- Wszystko w swoim czasie maleńka. - mężczyzna uniósł podbródek niewiasty i opuszkami palców musnął śnieżny policzek - To miejsce stworzyłem specjalnie dla ciebie Kwiatuszku.
Ujął delikatnie jej drobną dłoń i zdecydowanie pociągnął. Elfka niechętnie wstała, odkładając białego kruka z powrotem na stolik. Pirat poprowadził dziewczynę w głąb biblioteki. Luania z lekkim drżeniem dotykała grzbietów ksiąg mijanych po drodze regałów.
- Wszystko może być twoje. - Diego uśmiechnął się przebiegle, widząc niemy zachwyt towarzyszki.
- Nigdy nie ma nic za darmo. - szepnęła.
- Masz rację moja droga. - niepostrzeżenie zawiódł ją w ślepy zaułek.
Z trzech stron otaczały ich półki z tomami, jedyną drogę ucieczki odcinał pirat. Pchnął dziewczynę na jeden z regałów i oparł ręce po obu stronach smukłych ramion.
- Zdajesz sobie sprawę, że jesteś wyjątkowo piękna? - powiedział zachrypniętym głosem.
W oczach drania dostrzec można było niebezpieczny błysk. Niestety Luania dała zaciągnąć się w pułapkę, bez drogi wyjścia. Nim zdążyła wypowiedzieć choćby słowo, pirat obdarzył ją brutalnym pocałunkiem.
- Spieszy ci się? Mamy przed sobą całą wieczność. - wyszeptał, muskając ustami łabędzią szyję.
- Po moim trupie...! - syknęła wściekle jak kocica i bezlitośnie kopnęła Diego w krocze.
Zawył z bólu, osuwając się na ziemię, tymczasem dziewczyna korzystając z okazji zniknęła w zakamarkach biblioteki.
- To mój dom! Moje miasto! Znajdę cię wszędzie Kotku! - usłyszała jeszcze złowieszczy śmiech...

<Luanio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz