Lotar spojrzał na dziewczynę, było mu jej szkoda. Słyszał całą kłótnię,
właściwie to nie miał pojęcia czemu tam nie poszedł. Dziewczyna stała i
czekała na odpowiedź.
-Nie dziękuję. Sam sobie poradzę.
Dziewczyna postawiła butelkę i spojrzała na Lotara jakby na coś czekając.
-Chce pan jeszcze coś?
-Tak. Chciałbym cię zaprosić na spacer. Źle się zachowałem nie pomagając ci.
-Nic się nie stało. -Powiedziała poprawiając włosy.
-Właśnie że się stało. - Powiedział i stanął przed nią wycierając łzę z policzka dziewczyny.
-Elaiza! - Przez całą salę przebiegł krzyk Ricka. - Wracaj do pracy, a nie się obijasz.
-Muszę iść. - Powiedziała dziewczyna odwracając głowę w stronę właściciela karczmy. - Za pół godziny kończę zmianę.
-Poczekam w takim razie.
Dziewczyna nic nie powiedziała, ale odeszła od stolika Lotara z
delikatnym uśmiechem. Ten usiadł i zaczął jeść, obserwując bacznie
dziewczynę. Nie chciał, aby Rick znów zaczął się na nią wydzierać, a co
gorsza ją pobił. W końcu, dziewczyna skończyła zmianę i podeszła do
Lotara. Ten wstał i wyszedł razem z nią z karczmy. Było ciepło mimo iż
słońce już zaczynało się obniżać aby zajść i pogrążyć miasto w
ciemnościach. Powinno jeszcze jednak świecić przez dobrą godzinę. Ruszył
z dziewczyną do parku.
-Właśnie zapomniałem się przedstawić. Gdzie moje maniery... Jestem Lotar.
-Elaiza.
-Czemu pracujesz w tej karczmie? Przepraszam źle to określiłem. Czy nie lepiej sobie znaleźć pracę w innym miejscu?
<Elaiza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz