Irvette po raz nie wiadomo który przemierzyła komnatę. Słabe światło księżyca z trudem przebijało się przez grube zasłony. W pomieszczeniu panował półmrok. Kobieta jednak znała na pamięć rozmieszczenie wszystkich mebli stanowiących skromne wyposażenie pokoju jaki jej przydzielono przed wielu laty. Łóżko w rogu, stolik zbity niedbale z desek, stojąca na nim gliniana misa i dzban z wodą, kulawy stołek i jeszcze stary kufer z niegdyś pięknie wymalowanym wiekiem, teraz farba wyblakła i odłaziła w wielu miejscach. Z trudem dało się jeszcze dostrzec smukłe kształty feniksa powstającego z popiołów - symbol rodu z jakiego wywodziła się kapłanka, nim przystąpiła do ciężkiej służby Bogom i przyjęła skromne imię. Jedynie kufer pozwolono jej zachować na własność. Staruszka usiadła wreszcie na brzegu łóżka spoglądając z przestrachem na zasłonięte okno. Nerwowo załamywała ręce. Sen, który nawiedził ją tej nocy był dość mglisty, jednak ujawnił kolejny szczegół mrocznej układanki. Irvette była opiekunką młodych dziewcząt, kandydatek pragnących stać się Wyrocznią - głosem Bogów. Jeśli Stworzyciele dokonali wyboru zadaniem starej kobiety było usługiwać Głównej kapłance noszącej dumny tytuł Yeshe Dawa, na pamiątkę pierwszej Wybranki Bogów. Dawno temu jako naiwna panienka, z nadmorskiego miasteczka przystąpiła do ślubów z nadzieją, że Stworzyciele okażą się łaskawi. Niestety tak się nie stało... Irvette posiadała zbyt słabe talenty objawiające się w dość chaotyczny i niekontrolowany sposób, jednak jej oddanie i gorąca wiara pozwoliły zająć obecne stanowisko - zaufaną doradczynię samej Wyroczni. Niestety od lat miejsce Wybranki pozostawało puste. Pewna dziewczyna posiadała pewne predyspozycje, jednak sami Bogowie nie podjęli w te kwestii jednoznacznej decyzji. Kobieta podeszła do okna i odsunęła gruby materiał, spoglądając w mrok nocy. Sen nawiedzający ją co pewien czas zaczął nabierać wyrazistości, coś strasznego czaiło się za horyzontem. Odwieczna moc przebudziła się....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz