- Tak, tak idź już, bo Katharsis się stęskni. – parsknęłam ironicznie na widok wściekłej miny demona.
- Żebyś mi tylko ją dotknęła to zrobię z ciebie krwawą masę! – wykrzyknął mi w twarz. Zrobiłam wystraszoną minę.
- Tak jest generale, nawet jej pewnie nie zobaczę na oczy! – zasalutowałam, co go jeszcze bardziej rozzłościło.
- Mówię poważnie. – odwrócił się na pięcie i otoczony burzowymi
chmurami odleciał. Odwróciłam się do moich dwóch ofiar. Najpierw
podeszłam do małego Krigar’a. złapałam jego miecz i kucnęłam przy jego
boku. Wytworzyłam chmurę srebrnej energii, która wniknęła w jego bok.
Rana zagoiła się, a ja podałam mu miecz.
- Pokaż co potrafisz Myszko. – powiedziałam łapiąc miecz Dantego mimo
jego głośnych protestów. Chłopak walczył nieudolnie, ale z wrodzoną
zwinnością. Wreszcie udało mi się go powalić na łopatki. Uniosłam broń i
zraniłam go w ramię i nogę. Rany rozżarzyły się na czarno i bolały o
wiele bardziej niż zwyczajne zranienia. Krigar wił się i krzyczał. Ja
natomiast uwolniłam Dantego, który próbował się na mnie rzucić. Jednak
dzięki energetycznej bańce nie mógł mnie dosięgnąć. Wreszcie śmiejąc się
odleciałam na bezpieczną odległość po czym teleportowałam się.
***
Siedziałam właśnie na drzewie kiedy poczułam zimne ostrze na moim gardle.
- Ulecz go! – warknął głos Dantego. Przełknęłam ślinę próbując ukryć zdziwienie. Znaleźli mnie?
(Dante? ^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz