.

.
.
.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Mir Cd Shanga

Siedziałam oparta plecami o skałę wciąż nie mogąc uwierzyć w scenę jaka rozegrała się zaledwie kilkanaście sekund temu. Shang leżał w wejściu jaskini zwinięty w kłębek. Oddychał szybko i płytko. Zapewne cierpiał... Z trudem podkurczyłam nogi i spróbowałam wstać, niestety ból okazał się silniejszy. Nie dając za wygraną, sięgnęłam po miecz i używając go jak laski zdołałam dowlec się do demona. Walcząc z zawrotami głowy, pochyliłam się nad ciałem.
- Shang, słyszysz mnie? Jak się czujesz? - dotknęłam jego ramienia.
Drżał cały zapewne z wyczerpania. Powoli odwrócił twarz i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.
- Nie możesz tu leżeć, przemokniesz i zmarz... - dopiero wypowiadając te słowa, zdałam sobie sprawę z ich bezsensu - Źle się czuję. Czy mógłbyś dotrzymać mi towarzystwa? - uśmiechnęłam się ciepło. 
Dracolich wstał natychmiast, nie zważając na rany i smętny strzęp skrzydeł. Wstrzymałam oddech, gdy bez słowa podniósł mnie jak piórko i zaniósł w ciepły kąt, gdzie pozostały moje rzeczy i przestraszona klacz. Pozwoliłam sobie na zaczerpnięcie głębszego haustu powietrza dopiero bezpiecznie zawinięta w futro. Nie przywykłam do obcych ramion... Do żadnych ramion... Shang usadowił się naprzeciw mnie i zapatrzył gdzieś w dal.
- Nox już dobrze. - wyciągnęłam rękę w stronę zaniepokojonego zwierzęcia.
Zanuciłam starą, irmiańską melodię co wreszcie uspokoiło klacz. Pod wpływem słów piosenki wejście do jaskini lekko zafalowało i w mgnieniu oka zarosło grubymi pnączami. Z zewnątrz bujna winorośl znakomicie maskowała przejście. Demon natomiast przymknął oczy i wydawał się leciutko drzemać, co zapewne było jedynie pozorem. Kropelki deszczu na jego skórze delikatnie zadrżały i wzbiły się w powietrze, tworząc mgiełkę, która zawirowała nad głową Shanga. Opary niepostrzeżenie wniknęły w rany i strzępy skrzydeł. Już po chwili zniknęły wszelkie ślady walki osłabiające Dracolicha. Jego skrzydła również wyglądały jak dawniej. Dopiero ciche westchnienie zmęczenia przykuło uwagę mojego towarzysza. Walcząc z ciążącymi powiekami powiedziałam cicho:
- Shang nazwałeś mnie Irmão jak poprzedniego Mistrza. Nie bardzo rozumiem znaczenie tego słowa, ani czy dokonałeś odpowiedniego wyboru.

<Shang?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz