-To się jeszcze okaże.- Warknęłam przytrzymując ranę ręką. Otworzyłam
boks jednej z klaczy i wskoczyłam na nią pędząc za demonem. Nawet nie do
końca wiem dlaczego.
-Myślisz że uda ci się mnie dogonić?- Zapytał sarkastycznie i popędził
ogiera. Przegalopowaliśmy środkiem ulic, a ludzie uciekali nam spod
kopyt w popłochu. Mimo, że przytrzymywałam ranę, krew sączyła się przez
palce i skapywała na siwą sierść klaczy. Wybiegliśmy przez główną bramę i
skierowaliśmy się do lasu, kontynuując pościg.
-Jeszcze trochę za mną pobiegniesz, a padniesz! Już jesteś blada!-
Zadrwił demon, nie zwróciłam na to jednak uwagi. Miałam ochotę go teraz
złapać, poćwiartować, a głowę powiesić nad kominkiem. Przyśpieszyłam
jeszcze bardziej równając z nim. Chciałam wyciągnąć rękę by ściągnąć go z
konia, ale odruchowo wyciągnęłam tę zranioną. Syknęłam z bólu.
Mężczyzna uśmiechnął się tryumfalnie i znów przyśpieszył. Nie miałam
zamiaru dać za wygraną. Stanęłam na siodle rozkładając ręce dla
równowagi.
-Zwariowałaś?!- Zapiał oglądając się na mnie.
-Może trochę.- Uśmiechnęłam się łobuzersko. Ściekająca krew plamiła mi
koszulę, ale nie zrażało mnie to. Przyczaiłam się do skoku niczym puma. I
skoczyłam prosto na chłopaka zrzucając go tym samym z konia.
-Mówiłam że się zem...- Przerwałam bo obraz mi się zamglił i zawirował.
Anemia? Za dużo krwi straciłam? Pewnie przez alkohol który ją
rozrzedził. Ch*lera! A już go miałam i co? i nic. Powieki zrobiły mi się
ciężkie i wszystko okryła ciemność. Ostatnią myślą było plugawe
przekleństwo.
<Nathaniel? Wybacz że tak krótko, nie miałam pomysłów>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz