Shang przyjął zaskoczony miseczkę. Nie spodziewał się, że ktokolwiek o nim pomyśli. Teoretycznie nie potrzebował jedzenia. Był niemal samowystarczalny. Co noc odnawiał zapasy energii łącząc się z wszechobecnym źródłem śmierci. Niestety nawet gdy tego nie robił, jakimś cudem funkcjonował. Kiedyś zaprzestał tego na kilka lat. Nic się nie stało, ale wspomnienia i myśli zaczęły się zacierać. Był przerażony tym, że mógłby zapomnieć Arato, więc powrócił.
- Nie potrzebuję twojej strawy. Nie chcę jej marnować. - mruknął odsuwając miskę.
Spojrzał zamyślony w stronę ciemniejące wejścia do jaskini. Czy powinno być aż tak mroczno? Wstał i podszedł do wejścia. Mir przestała na chwilę jeść. Dracolisz zaklął szpetnie i wzmocnił zaklęcie zamknięcia akurat w chwili gdy olbrzymia kula ognia uderzyła w niego. Niestety pozrywała pajęczyny i wepchnęła wojownika do środka. Zatrzymał się z hukiem na ścianie z tyłu, miażdżąc skezydła. W klatce piersiowej ziała dymiąca dziura.
- Shang! - krzyknęła Mir czołgając się do niego.
Noga musiała boleć ją strasznie, ale zagryzła usta i w końcu dotknęła lodowatej skóry mężczyzny. Otworzył oczy i spojrzał wściekły na wchodzące demony.
Było ich dwóch, może więcej stało na zewnątrz. Straszliwy syk zdawał się przybierać na sile gdy deszcz nie mógł zgasić okrywających je płomieni.
- Zostawcie moją Irmão! - wrzasnął a demony cofnęły się, niepewne z kim mają do czynienia.
To był błąd. Z dłoni Shanga wystrzeliły nekromantyczne płomienie obejmując przeciwników. Pochłonęły ich siłą swojej wściekłości. W dłoni zaraz zmaterializowało się czarne ostrze. Ruszył na nich nie patrząc na doznane wcześniej obrażenia. Gdy draciolisz wpadnie w szał, tylko przelew krwi może go uspokoić, lub silny nekromanta.
Shang wykonał zwinny obrót i wepchnął ostrze prosto w rozszerzoną z przerażenia twarz demona. Usłyszał przyprawiające o mdłości chrupnięcie a przeciwnik zsunął się na ziemię, płonąc. Wojownik rozejrzał się za kolejnym. Zmiażdżone skrzydła wlokły się za nim jak makabryczny płaszcz. Nie czuł bólu. Potem dopiero będzie musiał powoli się zregenerować. Demon widząc jego wściekłość zaczął uciekać, ale to go nie uchroniło od zemsty. Dopadł go nienaturalnie szybko i dosłownie rozpłatał na dwoje.
- Nikt nie skrzywdzi mojej Irmão. Przekaż to Władcy, gdy już znajdzie twoją żałosną duszę!
Stwór rozpadł się w pył w akompaniamencie krzyku. Shang mokry od deszczu spojrzał, oddychając szybko. Upadł na kolana i łapał łapczywie oddech. Nienawidził wpadać w szał. Mógł wtedy skrzywdzić każdego kto byłby na tyle głupi aby wejść mu w drogę. Tylko Arato go uspokajał, tylko on. Opadł w błoto i zwinął się w kłębek, obejmując kolana nogami. Było mu wstyd, że Mir to widziała. Wszystko...
<Miiir? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz