Nekromanta wsparł się na kosturze. Nawet oddychanie sprawiało mu trud. Rozejrzał się i jęknął.
- Mam dość. - usiadł na pobliskim murku i ukrył twarz w dłoniach.
Zaraz jednak się wyprostował. Najwyraźniej nie chciał aby dziewczyna widziała jego słabość.
- Nie chcesz wiedzieć co widzę. - wyszeptał, rozglądając się po zatłoczonych uliczkach.
Duchy, pełno duchów. gdziekolwiek nie spojrzał. Robili to co za życia. Biedacy siedzieli na krawężnikach, błagając o jałmużnę. Masy ludzi którzy już nimi nie byli, wlokło się do pobliskiego targu. Fontanna połyskiwała blado w nieziemskiej poświacie. Ich skowyt i szepty, pełne udręki przyprawiały o szaleństwo. Zakrył rękoma uszy i drgnął zaskoczony gdy poczuł na ramieniu dłoń.
- Selthusie, nic tu nie ma. - szepnęła Mir.
Zaśmiał się jakoś strasznie.
- Jest. Tylko ty ich nie widzisz.
Jego słowa odbiły się nienaturalnym echem w wysokiej jaskini. Ostatnie słowo powtarzała jakby dla żartu. Z każdym brzmieniem duchy pojawiały się wokół nich. Stały. W ciasnym kręgu. Wpatrzone w nich niewidzącymi oczami, stanowiącymi jedynie ciemne oczodoły. Przypominały ulotne pasma mgły. Ział od nich grobowy chłód. Wyciągnęły ręce i chwyciły Mir. Ciałem dziewczyny wstrząsnęły niesamowite dreszcze. Krzyknęła gdy lodowe igiełki wbijały się w skórę. Pierwszy stwór oberwał w głowę kosturem i o dziwo zadziałało. Puścił niechętnie, wpychając prosto w ramiona nekromanty.
- Odejść! - krzyknął, kierując Mir za siebie.
Szepty niezadowolenia przebiegły przez tłum.
- Ona żyje... - wzmocniony setkami głosów przekaz budził nieopisaną grozę.
- Jest moja! - krzyknął nekromanta odganiając kolejne dusze.
- Oddaj ją...
- Przeklęte dusze, rozkazuję wam mnie słuchać! - z kostura strzeliły czerwone iskry a duchy cofnęły się trwożnie.
- Selthusie? - Mir drżała z zimna, ściskając jego ramię.
- Cicho, myślę.
- Chyba nie wyjdziemy z tego cało... - wyszeptała.
On by wyszedł. To jej chcieli, gdyż żyła. Zagryzł usta. Nie, nie odda jej. Wiedział jaki los by spotkał dziewczynę. Nic mu nie zrobiła. Nie miał zamiaru pozwolić aby uznali go za słabego.
Rozejrzał się wokół, szukając jakiegoś wolnego miejsca.
- Za mną. - pociągnął ją do rozpadającego się budynku a dusze pierzchały przed nim z sykiem.
Kopniakiem otworzył drzwi i zamknął za sobą z hukiem.
- To ich nie powstrzyma, prawda? - zapytała drżąc.
- Nie. - z kieszeni wyjął mały, czerwony woreczek. - Daj mi wodę.
Drgnęła zaskoczona i podała bukłak. Wśród walających się wokół śmieci wygrzebał starą miskę i wysypał czerwony proszek. Dodał wody, mieszając.
- Odejdź od ściany.
Pisnęła i znalazła się obok niego.
Ukrył cień uśmiechu i nabrał mazi na palce. Na każdej ścianie namalował nieskomplikowany wzór.
- Co to jest?
- Znak Trag'Oula. Jest strażnikiem Rathmitów, nekromantów z daleka. Nie, nie jestem z ich zakonu, ale każda ochrona się przyda.
Gdy skończył ocenił dzieło krytycznym okiem. Ostatni znak wykonał na drzwiach i pokropił podłogę, zostawiając małe, czerwone plamki.
- Przeczekamy - powiedział, siadając na środku pomieszczenia.
- Ale na co czekamy? Oni nie żyją. Będą tam...
Uciszył ją ruchem ręki.
- Cicho bądź. Czekamy aż wrócą mi siły. Wtedy może będę w stanie nas stąd wyrwać. - opcja zmierzenia się z legionem nieumarłych nie była zbyt zachęcająca.
Zwinął się w kłębek i ułożył na zimnej podłodze. Mir poszła w jego ślady mimo, że zewsząd dobiegało przytłumione zawodzenie nieumarłych. Westchnęła gdy wszystkie znaki rozżarzyły się wściekłą czerwienią.
- Wejda tu.
- Nie.
Zgasły... po chwili ponownie świeciły. Niczym upiorne bicie serca, rozświetlały mrok. A lodowate zimno dodawało własne brzemię.
- Jeśli... - zaczął niepewnie. - Echym... Jeśli ci zimno... to możesz, znaczy jeśli koniecznie chcesz... - mamrotał nie wiedząc jak powiedzieć, że blisko będzie cieplej.
Kropek zaś nie zrażony niczym, mamrocząc pod nosem, wpełznął mu do kaptura i ułożył się na szyi nekromanty.
<Miiir? Ja chcę tulenie xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz