Usiadła w miękkim fotelu. Mebel jak i całe pomieszczenie urządzone było w
wiktoriańskim stylu. Mężczyzna w średnim wieku wszedł do pomieszczenia.
Podał jej kubek i zajął miejsce naprzeciwko. Upiła łyk gorącej herbaty.
- Więc przyjechałaś po towar... Nie za wcześnie?
- Co dwa miesiące, ostatniego dnia odbieram trucizny, a tobie teraz zaczęło coś nie pasować?- mruknęła oschle
Momentami miała dość handlarza. Często powstrzymywała się od uduszenia go lub rzucenia na pożarcie Tropicielowi.
- Nigdy się nie zmienisz, co?
- Jak widzisz nie.- odparła
- Hej, Kona!- wskazał na jedną ze służek- Przynieś Pani paczkę.
Dziewczynka ukłoniła się i szybko zniknęła z pokoju. Większość
mieszkańców tego domostwa wiedziała, że nie należy prowokować Tenebris,
kiedy Tropiciel jest w pobliżu. Tak więc fiolki otrzymała w bardzo
szybkim tempie. Zapłaciła i opuściła budynek. Dosiadła zwierzęcia i
ruszyła w drogę. Byleby jak najszybciej opuścić Bulangan.
~*~
Gdy wjechała do mniejszego z leśnych miast, noc zapadła na dobre.
Księżyc górował nad koronami drzew oraz dachami domów. Z gardła
Tropiciela raz po raz wydobywały się bulgoczące dźwięki. Zmęczył się.
Jego właścicielka nie była w lepszym stanie. Nie cierpiała wypraw w głąb
moczar. Zabierały za dużo czasu i energii, do tego strzępiły nerwy. W
końcu potwór nie wytrzymał i po prostu położył się przed jakimś
budynkiem. Z ust kobiety wydostała się wiązanka przekleństw. Zeszła z
grzbietu pupila, a wodze przywiązała do wystającego haku. Podeszła do
drzwi, pchnęła je i weszła do środka. Zaatakował ją ostry zapach różnego
rodzaju trunków. Świetnie, znów wylądowała w jakiejś podrzędnej
spelunie. Przeklinała pecha, który trzymał się jej od kilku dni. Zajęła
stolik w kącie, chcąc odizolować się od reszty. Podeszła do niej jedna z
kelnerek.
- Czym mogę służyć?- zapytała cicho
- Lampkę białego wina, jeśli łaska.- odparła czarnowłosa
Nastolatka kiwnęła głową, odeszła. Łowczyni wyjęła z kieszeni mały notes
oraz ołówek. Powoli przewracała kartki, uważnie czytając wypisane tam
zlecenia.
- Proszę.- dobiegł ją cienki głos
Uśmiechnęła się i wręczyła dziewczynie kilkanaście monet.
- Reszty nie trzeba. Potraktuj to jak zapłatę i napiwek w jednym.
Nie odrywała wzroku od linijek tekstu. Raz po raz kreśliła coś, dopisywała.
- Jeśli tak dalej pójdzie, to nie będę miała czasu dla siebie.- wymruczała pod nosem
Przekreśliła poszukiwanie jakiegoś rzadkiego gada. Nie miała ochoty
wracać na moczary szybciej niż za dwa miesiące. Sięgnęła po wino, wypiła
całą zawartość lampki za jednym zamachem. Ktoś dosiadł się bez
uprzedzenia. Nie zwróciła na to uwagi.
- Witaj.- powiedziała
Kto to był? Nie miała zielonego pojęcia. Jednak zasady, które wpierała jej matka nakazywały uprzejmość dla każdego.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz