Drobna istotka biegła ile sił w nogach przez mroczny las. Potknęła się z jękiem i spojrzała przerażona na ślady pogoni. Wszędzie wokół słyszała trzaskanie gałęzi, światło złowrogich pochodni. W oczach wezbrały jej łzy ale strąciła je zirytowana. Nie było czasu na takie sentymenty. Wstała i zmusiła słabe ciało do dalszej ucieczki. Musiała ich zgubić a przecież w ciemnym lesie ona miała przewagę. Jak zawsze wpadła w tarapaty przez swoją ciekawość. Musiała przyjrzeć się ofertom na targu, tak pięknie pachniały wypieki kobiet, a ludzie ze straganów uśmiechali się miło. Do czasu... Ktoś ją potrącił i upadając rozwinęła skrzydła. Natychmiast chcieli ją pojmać.
Zagryzła wargę nerwowo, karcąc się za własną nieostrożność.
- Byłam głupia. Nigdy nie ufaj nikomu. - wyszeptała w pędzie mijając drzewa.
Na dłoniach i kolanach miała krwawe ślady po poprzednich upadkach a skrzydła nie nadawały się już do lotu. Czuła niesamowity ból i zmęczenie, wiedziała jednak, że gdy tylko pozwoli sobie na odpoczynek złapią ją i ponownie trafi do niewoli.
- Wolę umrzeć. - pomyślała.
Przystanęła zaskoczona, widząc dziwną barierę ciemności. Zmarszczyła brwi wiedząc, że to zapewne sprawka jakiegoś czarnego maga lub...
- Demona... - dokończyła myśli.
Obejrzała się do tyłu widząc coraz bliższe pochodnie. Szczekanie psów gończych brzęczało jej w uszach. Czuła panikę i uznała, że chyba nic gorszego nie może jej spotkać. Biorąc głęboki wdech zanurzyła się w przyjemną ciemność. Opatuliła ją jak jedwab jednocześnie alarmując mieszkańca zakazanego miejsca o niespotykanym gościu. Wyskoczyła po drugiej stronie i zamarła widząc mroczny ogród i jeszcze straszniejszą katedrę. Chciała zawrócić ale nie mogła przejść w drugą stronę. Panując z trudem nad przerażeniem, pognała do pobliskich drzew. Wspięła się na jedno z większych i zmieniła postać zmniejszając się do wielkości motylka. Zaraz potem dostrzegła pogoń. Nie zrezygnowali. Pobiegli za nią i teraz z pochodniami panoszyli się po ogrodzie.
<Raphael? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz