.

.
.
.

sobota, 20 grudnia 2014

Od Katharsis - Cd. Rakanotha

Kath zamknęła za sobą drzwi i odetchnęła cicho, po czym chwyciła kremową sukienkę, na którą ostatnio się zirytowała i skróciła do kolan. Sukienka była obcisła na górze, na domiast dól opadał falami. Nie było jednak nic innego, poza tym, jakikolwiek dotyk rany powodował nieznośny ból, a nogi miała całe obandażowane. Klamka drgnęła i w środku zjawili się demon wraz z jej bratem. Dante tylko spojrzał skrzywiony na sukienkę.
- Nie mogę założyć nic innego - powiedziała z oburzeniem - rany są zbyt świeże.
Nie odpowiedział, tylko oparł się o ścianę z założonymi rękami i obserwował uważnie Rakanotha. Katharsis próbowała zignorować napięcie w powietrzu.
- Kim jesteś? - Zapytała cicho - chciałabym wiedzieć, kim jest mój wybawca.
- To demon, Kath - odezwał się Dante, a oczy dziewczyny się rozszerzyły.
- D-Demon? - Wyjąkała, cofając się lekko.
- Dokładnie - położył rękę na sercu i z nieukrywanym uśmiechem satysfakcji ukłonił się teatralnie - Rakanoth Itheraell Tianshi.
- Czemu jesteś w twierdzy największych wrogów demonów? - Próbowała wymacać ręką miecz, który stał oparty o ścianę.
- Ponieważ oczekuje spełnienia obietnicy.
- Obietnicy?
- Złożonej, kiedy niosłem cię tutaj przez parę kilometrów. Nie uważasz, że należy mi się za to podziękowanie?
Nie odpowiedziała.
W głowie szukała już momentu, kiedy złożyła niejaką obietnicę. Drgnęła lekko, kiedy pamięć z tego momentu wróciła. Umierała, a ten za pomoc zaproponował jeden, prawdziwy pocałunek. Zgodziła się bez zastanowienia.
Kath zakryła usta dłonią, cofając się w stronę brata.
- No więc, kwiatuszku? Czekam - jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Ja...
- No nie mów, że słowo Heladosów nic nie znaczy? - W jego oku można było dostrzec błysk chytrego zadowolenia.
Kath zarumieniła się, po czym schowała się za bratem, wychylając się lekko.
- Nie teraz - mruknęła cicho.
- Coś ty mu obiecała? - Oczy Dantego niebezpiecznie się rozszerzały - nie mów mi, że masz zamiar się z nim...
- Nie! - Krzyknęła zażenowana.
Nie mogła uwierzyć, że uratował ją Demon. Bała się ich, w dodatku zabiły jej przyjaciółkę. Porwały także akolitke i jej towarzyszke, a ją samą okaleczyły niesamowicie. W dodatku czuła od niego tą samą aurę co od Desmodora. Nie czekając długo wyciągnęła sztylet zza obrazu wiszącego na ścianie i zwinnie doskoczyla do mężczyzny i przylozyla mu sztylet do gardła. Ręka drgala jej znacząco. Nie chciała ranić kogoś, kto pomógł jej przeżyć. 

<Dantuś? Rakaś? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz