- Nie obchodzi mnie jak to zrobisz masz! Rozumiesz?! - wrzeszczał wściekły Frost krążąc jak demon w komnacie.
Nieopodal siedział niewzruszony Dante i Asmistus bawiący się małym ognikiem. Światełko krzyczało chcąc uciec ze zwinnych palców maga. Głos wydawał się podejrzanie podobny do Lorda tego zamku.
- Spokojnie. Znajdziemy ją. - powiedział wzruszając ramionami.
- Została porwana przez demona!
- No i? Zdarza się codziennie. - powiedział spokojnie Dante.
- Z...zdarza się?! Zaraz ci łeb rozbiję o podłogę! Też się zdarza!
- Spokój dzieci. - zadrwił czarownik i schował ognik do kieszeni ciemnoczerwonego płaszcza. - Znajdziemy ją. Już wysłałem tropicieli.
- Ale czy zdążymy?
- Darricku gdyby Malthael chciał jej śmierci, nie męczyłby się w porywanie. - uspokajał.
Wojownik opuścił głowę i przytaknął.
- Pora na nas. Musimy być gotowi wyruszyć w każdej chwili.
- Ale nie sami.- dodał Dante.
- Nie dam rady przeteleportować całego oddziału. Maksymalnie pięć osób. - skłamał czarownik.
- To zmniejsza nasze szanse. - zastanawiał się białowłosy.
- Nie dramatyzuj. Malthael jest mój. Reszta w waszych rękach. - Asmistus wstał i poprawił strój po czym skierował się do wyjścia.
Po dwóch godzinach czekania nadleciały wielkie ptaki przypominające cieniste istoty. Złożyły sprawny raport i zniknęły. Już wiedzieli gdzie mają iść. Dante wybrał jeszcze dwóch wojowników i zostali szybko teleportowani na wielką polankę poniżej latającej wyspy z zamkiem.
Asmistus skrzywił się nieco czując masę głodnych dusz ale nic nie powiedział. Nie czekając na nic ruszyli do mostu wyglądającego jakby miał się zaraz zapaść sam w sobie. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i już po chwili stanęli pod rozpadającymi się wrotami. Kiedyś zapewne było tu pięknie. Jednak mroczna magia wszystko wypaczyła pozostawiając budzące grozę skorupy dawnej świetności. Wojownicy przekroczyli próg i w tym samym momencie zostali zaatakowani przez sporą gromadę widm.
<Flawia? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz