Sam nie wiem czemu tak łatwo poddałem się temu odruchowi, czemu to
zrobiłem. Czyżby w końcu zaczęła mi doskwierać samotność? Może po prostu
nie dostrzegłem kiedy moja durna dłoń wystrzeliła w stronę nieznajomego
i zatrzymała go poprzez lekkie uchwycenie jego ramienia, po prostu nie
zdążyłem zareagować. Może jakiś tam bożek bawi się moim losem i steruje
niczym marionetką? Albo już jest to wypisane w gwiazdach, że po prostu
mamy się poznać? Eh, nieważne ile ich się wymyśli to durne wymówki
działają jedynie na krótką, ulotną chwilę. Tak naprawdę zaczynałem
tęsknić do społeczeństwa i nie ważne jak bardzo było to ryzykowne to
miałem ochotę z kimś pogadać, a może i się otworzyć przed nim. Teraz
jednak miałem ważniejszy problem na głowie... Co mu powiedzieć skoro już
zrobiłem pierwszy krok?
- Yyy, znasz się na tej okolicy na pewno lepiej niż ja... - zacząłem
dość niepewnie. - Mógłbyś mi polecić jakąś karczmę gdzie znalazłbym
jakiś dobry nocleg i jadło.
Oczywiście było to kłamstwo, tawernę zdążyłem znaleźć wczoraj jako, że
nie widziało mi się zbytnio nocowanie w lesie czy rynsztoku, ale nie
zamierzałem tego ujawniać przed tym człowiekiem, a przynajmniej na
razie. Siedziałem po prostu cicho, chcąc mieć po prostu jakąkolwiek
wymówkę, pretekst, by się gdzieś z nim ruszyć. W końcu trudno tu raczej
było o towarzysza, a ja nabierałem coraz większych chęci na rozmowę.
Rzeczy przeniosę później.
- W miarę tanio, oczywiście? - uśmiechnął się.
- Jeśli, by się dało. - odwzajemniłem gest, a ten na chwilę się namyślił.
Po czym niespodziewanie kiwnął głową i ruszył w jakiś zaułek. Co prawda
zdarzało mi się nocować w szemranych okolicach, ale i tak poczułem lekki
dreszcz, który przebiegł mi przez plecy, i to nie wcale z powodu zimna.
Lekka obawa, ale nic wielkiego. W końcu sam też nie byłem zbyt
najgrzeczniejszy i potrafiłem się z takimi dogadać choć niektórzy
potrafią nie mieć w ogóle honoru, i oszukać swego. No, ale cóż.
- Skąd jesteś, swoją drogą? - odezwał się niespodziewanie.
- Z Krainy Powietrza. - odparłem odruchowo. - Z jednej z tych tysiąca wysepek, nic sławnego, więc raczej nie słyszałeś.
- Oj, zdziwiłbyś się. - uśmiechnął się zagadkowo, ale skoro nie rozwijał tematu to nie pytałem.
- Może i tak. Wypada pytać jak Cię zwą czy nie zdradzasz tego sekretu jak niektórzy? - tym razem ja zadałem pytanie.
- Kiroto.
- Naix, miło poznać. - skłoniłem głowę, a wtedy on niespodziewanie się zatrzymał.
Przez drobną, ulotną chwilę przeszyła mnie myśl, że dotarło tutaj coś z
innych miast, że może ktoś mnie odkrył, a on zaraz zaprowadzi mnie do
kata, ale ten tylko wskazał głową na szyld. "Nad Wzgórzem" - głosił.
- To tutaj.
- Dziękuję. - odparłem uprzejmie po czym, gdy tamten chciał już odejść
znów go zatrzymałem. - Może znajdzie się inny sposób, by okazać moją
wdzięczność? Co powiesz na wspólną wieczerzę, a może i kilka łyków
cydru?
< Kiroto? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz