.

.
.
.

czwartek, 26 lutego 2015

Od Margo Cd Fendela

"Szlag by to trafił!" - warknęła sama do siebie. Wędrowała w swojej wilczej postaci już trzeci dzień. Opuszki były zmarznięte i podrapane, futro mokre, a żołądek domagał się głośno czegoś do jedzenia. Sama nie wiedziała, po co wchodziła do tego durnego lasu. Nagle pomysł, który wcześniej wydawał się świetny, zmienił się w kompletną klapę. Płatek śniegu wpadł jej do nozdrzy, co zaowocowało głośnym, wilczym kichnięciem. Potrząsnęła głową, próbując odgonić kolejne napady kichania.
"Przeklęte zimno!" - mruknęła, podskakując w miejscu, by rozgrzać odrobinę łapy. Wciągnęła mroźne powietrze do nozdrzy i natychmiast zamarła.
Poczuła zapach jakiejś żywej istoty.
Fakt, najpiękniejszy może nie był, ale na samą myśl o jakimkolwiek posiłku zrobiło jej się raźniej. Poza tym, oceniając wstępnie odległość osobnika, nie był daleko. Prawdopodobnie szedł traktem, tuż obok granicy lasu, oddalonej o jakieś 2-3 mile. Nie tracąc czasu na marznięcie, błyskawicznie ruszyła z miejsca.
"Bycie wilkołakiem ma swoje plusy." - zauważyła zadowolona. Likantopy słynęły z większej maksymalnej prędkości niż wilki. Canis lupus rozpędza się do 55 mil na godzinę, więc Margo biegła jakieś 20 -25 mil szybciej.Przy krawędzi lasu zatrzymała się i próbowała dostrzec, jak wygląda potencjalna ofiara. Nic z tego, śnieg padał zbyt gęsto. Używając pozostałych zmysłów zlokalizowała jego położenie i w trzech susach wypadła na drogę, skacząc na istotę i zwalając ją z nóg.





Już miała sięgnąć szyi zaskoczonego wędrowca, kiedy zorientowała się, że to człowiek. Zdezorientowana zeskoczyła z mężczyzny i cicho warcząc powoli cofała się w stronę lasu.

<Fendel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz