Z cierpliwością oraz uwagą wysłuchałam jego monologu, a musiałam wytężyć
słuch przez gwar w barze. Nie ukrywam, że podczas mowy powracałam do
tych wszystkich zbrodni, które popełniłam. Od niewinnych wtargnięć na
wrogie tereny, po paskudne zabójstwa. Ileż razy zmuszona byłam wysłuchać
"spowiedzi" mych ofiar... Widać było iż wypowiedź Serana została
wywołana presją czasu na jaką naraziłam mężczyznę swym brakiem
cierpliwości. Nie mniej jednak w duchu cieszyłam się jak malutkie
dziecko, z przyjęcia propozycji współpracy. Jednak udało mu się
zaskoczyć mnie po raz kolejny w ciągu tych kilku godzin. Przeniosłam
wzrok z twarzy towarzysza, na czerwoną ciecz w kieliszku. Prawie nic nie
wypiłam... Tenebris, skup się! Właśnie zaproponował ci wizytę w swojej
posiadłości! Jako pierwszy odważył się na to. Przyjrzałam się swemu
odbiciu w winie, chcąc zwrócić na nie swoją uwagę, aby myśli nie uciekły
jak spłoszona zwierzyna. A często miały to w zwyczaju, co było
utrapieniem. Poruszyłam kieliszkiem w przód, a potem w tył. Wprawiłam
tym trunek w ruch. Okręgi falowały w naczyniu, jak fale na wzburzonym
morzu. Nadal nie podjęłam decyzji, choć powinnam zrobić to jak
najszybciej. Nie mogłam strzępić cierpliwości szlachcica, za żadne
skarby świata. Wydawał się taki spokojny, jakby zagubiony we własnym
świecie. Westchnęłam cicho, w poszukiwaniu odpowiedzi. Gdyby to było
takie proste... Z łatwością mogłabym odmówić, ale obawiałam się jego
reakcji i jednocześnie nie chciałam kończyć tak szybko tej naszej
krótkiej znajomości. Gdybym go nie poznała, to wszystko byłoby o wiele
prostsze. Ale według wielu istot nic nie dzieje się przypadkowo i każda
niespodzianka, poznanie kogoś i miliony innych przykładów mają swój
tajemniczy cel. Tylko jaki mógłby być przy poznaniu owego osobnika? Może
jednak powinnam przystać na jego propozycję? Zapewne byłoby to
najlepszym z możliwych ruchów w zaistniałej sytuacji. Odruchowo wzięłam
łyk, niezbyt wytrawnego jak na moje gusta, trunku i połknęłam go z
lekkim grymasem na twarzy. Lecz zniknął on tak szybko jak się pojawił,
za co dziękowałam komuś kto czuwał nad wszystkim (O ile naprawdę istniał
ktoś kogo określano mianem bóstwa). Znów przemyślałam wszystkie "za i
przeciw". Po tym doszłam do wniosku, że może znalazłabym czas na wizytę.
Dla pewności ukradkiem wyciągnęłam z kieszeni notatnik i szybko
przejrzałam wszystkie strony. Te pokreślone szybko ominęłam, skupiając
się na pozostałych. Ale tylko jedno rzuciło mi się w oczy- wpis
"SIOSTRA". Dobrze wiedziałam co on oznaczał. Odetchnęłam z ulgą widząc
datę odległą o trzy tygodnie. Ze stanu zamyślenia wyrwało mnie
przełknięcie wina przez Serana. Pewnie był to znak o tym, że czas na
podjęcie decyzji został zakończony. Oderwałam wzrok od strony w
zeszyciku i szybko schowałam go tam gdzie być powinien.
- Przepraszam za zwlekanie z odpowiedzią, jednak na podjęcie takiej
decyzji zapewne nie tylko ja potrzebowałabym trochę więcej czasu.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że nie znamy się zbyt długo. Bo zaledwie
kilka dość burzliwych godzin. Mogłabym odmówić, pozostawiając ciebie w
spokoju. Taka nie jestem, a twą propozycję przyjmuję.- posłałam mu
przyjazny uśmiech- Lojalnie ostrzegam, że najprawdopodobniej nie zostanę
do poranka. Niestety, ale jestem osobą stale zajętą. Ale mimo wszystko
łatwo jest mnie znaleźć nawet w największym z tłumów. Zawsze ktoś wie
gdzie aktualnie przebywam. I mam prośbę. Jeśli nie miałbyś nic
przeciwko, to po drodze moglibyśmy zahaczyć o lokal w którym wynajmuję
pokój? Nie chciałabym taszczyć ze sobą swego małego arsenału, jeszcze
ktoś z kim mieszkasz mógłby pomyśleć, że mam złe zamiary. A to byłoby
jak najbardziej niewskazane.
Sama nie wiedziałam co powiedziałam przed chwilą. Chaotyczne słowa,
sklecone na szybko, wyrażające tyle myśli na raz same popłynęły wartkim
strumieniem z mych ust. Były tak szczere jak jeszcze nigdy. Wręcz
przesycone prawdą. Tylko skąd u mnie to otwarcie oraz pokojowe
nastawienie? Czyżbym zaczęła ufać Roamusowi? Możliwe. Mało
prawdopodobne, ale jednak możliwe. Jedno było pewne- ciekawiło mnie to
jak mężczyzna zareaguje na to co przed chwilą powiedziałam, o ile w
ogóle cokolwiek zrozumiał z plątaniny wyrazów. Szczerze chciałam cofnąć
swoje słowa, ułożyć je w mniej chaotyczny sposób. Ale co się stało to
się nie odstanie. Powróciłam do patrzenia na współwinnego zamordowania
bogu ducha winnego człowieka, choć szybko zrezygnowałam z tej czynności,
przenosząc wzrok na tłum w lokalu. Zwykle w takim miejscu, w
towarzystwie płci przeciwnej czułabym się jak przysłowiowa ryba w
wodzie. Tym razem ponownie dawne przyzwyczajenia uciekły gdzieś daleko,
pozostawiając po sobie dziwne uczucia. Nie, nie pustki, czy czegoś
podobnego. Nie mogłam znaleźć słów by opisać to co towarzyszyło mi od
poznania heterochromika. Może odpowiedzią byłby szacunek jaki mi
okazywał? Tak, to na pewno ten czynnik, który wpłynął na moje
zachowanie. Ze stanu zamyślenia wyrwał mnie Seran. Po prostu pstryknął
palcami, a że byłam nieobecna, to aż podskoczyłam i szybko "wróciłam do
żywych".
- Przepraszam, mógłbyś powtórzyć o ile coś mówiłeś?- zakłopotałam się-
Zamyśliłam się i nie usłyszałam. Jeszcze raz bardzo przepraszam pana za
swą nieuwagę oraz brak skupienia.
Na koniec wypowiedzi pokręciłam lekko głową, cicho śmiejąc się sama z
siebie. Zbyt często zdarzało mi się odciąć w trakcie rozmów. Najczęściej
w takich sytuacjach zaczynałam się kłopotać, bełkotać bez grama sensu.
Ale też nigdy nie byłam idealną partnerką do rozmów.
<Seranie? Brak pomysłów tak bardzo.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz