.

.
.
.

sobota, 21 lutego 2015

Od Serana - Cd Tenebris

Wino. Nienawidziłem alkoholu, tak złudnego trunku dla wielu głupców. Jedni topili w nim smutki, inni pili dla tak zwanej przez nich "przyjemności". Sam nie rozumiałem jak można czerpać przyjemność z tak prostackiej czynności. Nigdy się nie spiłem w życiu i nie byłem jakimś znakomitym znawcą w tej dziedzinie. Krzywiłem się właściwie niezauważalnie na każdy łyk, jednak robiłem to dla poziomu. Wziąłem więc w dłonie butelkę, czytając z uwagą etykietkę na trunku. Faktycznie, miało ono swoją klasę, przynajmniej jak na ten lokal. Wąchałem dwa razy zapach unoszący się z szyjki od butelki, po czym odsunąłem od niej głowę. W moich nozdrzach dziwnie zawirowało, aż myślałem, że w końcu kichnę. Mało brakowało a rozlałbym napój jeszcze przed spożyciem co naprawdę źle by o mnie świadczyło. Odstawiłem go jednak na swoje miejsce i przybliżyłem nasze kieliszki w swoją stronę by mieć większą kontrolę nad ich napełnianiem. Gdyby to ode mnie zależało nie piłbym wcale, może tylko skropił wargi, obszedł się tym dziwnym smakiem, który znają wszyscy. Zdecydowałem się jednak na ten ruch i znów ująłem butelkę w dłonie, tym razem już z gracją serwując wino. Czerwony płyn delikatnie spływał po ściankach kieliszka Tenebris, przy okazji przywodząc mi na myśl widok krwi, tak dobrze mi znany. Odrzuciłem tę paskudną myśl i odstawiłem butelkę w chwili gdy kielich został napełniony do połowy. Podałem go wdzięcznie damie, uśmiechając się przy tym z galanterią. Zastanawiałem się co by tu właściwie jej odpowiedzieć, więc odwlekałem tę chwilę jak mogłem. Jednego byłem pewien: nie zepsułbym naszego pokojowego nastawienia za żadne skarby. Za dużo już posiedziała tego wieczoru w mojej głowie, za dużo razy mnie zadziwiła, za dużo razy wprawiła mnie w uczucia przeze mnie zapomniane w kwestii czasu. Zabrałem się do wypełniania mojego naczynia, jednak nalałem sobie więcej. Miałem bowiem zamiar sączyć trunek bardzo powoli, najchętniej nie kończąc kieliszka do końca naszego spotkania. Szczerze to mógłbym spędzać z tą kobietą każdą sekundę mojego życia, taka była cicha prawda skrywająca się gdzieś w głębi mnie. Zadziwiała mnie, była zupełnie odmienna niż reszta tych pustych dam. Potrafiła świetnie zareagować, a zarazem grać na emocjach jak znakomity kompozytor moich odczuć. Miałem dziwne wrażenie jakoby ta przejęła nade mną kontrolę, nakazując mi ruchy. Nadal czułem jej ciepłą dłoń na policzku, nie chciałem się rozstawać z tym uczuciem. Ująłem mój kieliszek i pociągnąłem mały łyk napoju. Przełknąłem go cicho, czując jakby każdą kroplę w gardle. Zastanawiałem się nad odpowiedzią przez ten moment, widząc że to już ostatni dzwonek na podjęcie decyzji. Spojrzałem za siebie, widząc nadal hałasujący tłum wielkich mężczyzn, których właściwie mógłbym nazwać zwierzętami. Odwróciłem się potem w stronę Tenebris, która patrzyła na mnie z wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy. Poczułem nieprzyjemną gulę w gardle, którą zniwelowałem szybkim przełknięciem śliny. Alkohol niw podziałał na moją niegotowość i chyba nie miał w najbliższym czasie zamiaru tego zmieniać. Westchnąłem więc cicho, co pewnie było niesłyszalne (w końcu mało co dało się słyszeć w tym chaosie). Przechyliłem z lekka głowę, obserwując obraz za kobietą. Przedstawiał wielki okręt pokonujący dzielnie fale, nie zważając na deszcze i wiatry. Wygięte z trudem maszty, wiele ludzi na pokładzie przedstawionych jako małe kropki. Wszystko psuł obrzydliwy ziemniak roztrzaskany tuż przy sterburcie. Zbyt długo się namyślałem. Ręce pod stolikiem ścisnąłem w pięści, a sam spojrzałem na kobietę kolejny raz. Chciałem zwlekać jak najdłużej, przenosząc tę chwilę w dal. Nie mogłem jednak tego uczynić niestety, więc zdobyłem się na głuche słowa:
- Myślisz pani, że sojusz z człowiekiem godnym co najmniej stryczka z drutu kolczastego będzie dobrym rozwiązaniem? Cóż, po pani technice muszę przyznać, że pani też zasługuje na niezłą burę od narodu. Tu się rozumiemy. Oboje cenimy sobie dyskrecję nade wszystko. Jeżeli ktoś jej nie dotrzymuje możemy zginąć albo my, albo on z naszych rąk, nieprawdaż?- tu rzuciłem kpiarski uśmieszek, kręcąc głową nieznacznie - Widzi pani tak się składa, że dawno nie miałem takiej propozycji. Zazwyczaj działam na własną rękę... Eh, co ja się będę tu wygłupiał. Próbowałem być neutralny i stanowczy, ale jakoś nie potrafię. Zależy mi na naszej współpracy, panno Tenebris. Mam nadzieję, że zgodzi się panienka przyjąć propozycję spędzenia reszty nocy w mojej posiadłości, tak na uczczenie nowego sukcesu. - zakończyłem swój monolog, niezbyt zachwycony. Byłem za szczery i za pochopny, ale i przy okazji wyraziłem swoje prawdziwe zdanie. No i też przemogłem się, proponując tej damie to co chodziło mi po głowie właściwie od pierwszej wymiany zdań. Byłem właściwie przekonany, że się nie zgodzi, w końcu to byłem tylko ja, taki szary człowiek. Nie, pomyłka. Było o wiele gorzej: Ja byłem czarną owcą, nie szarą jednostką wśród tłumu. Ja się wyróżniałem swoim złem, przestępstwami... wszystkim. Człowiek, który przyjmuje moje zaproszenie musi być chory umysłowo lub być naprawdę kimś odmiennym i mnie rozumiejącym, a takich ludzi w historii mogłem policzyć na palcach jednej ręki. Czy ta kobieta mogła się do nich zaliczać? Nie wiedziałem, nasza znajomość trwała dopiero od kilku godzin, choć bardzo burzliwych. Nie ma to w końcu jak poznać się podczas dokonywania wspólnego mordu, prawda? Taka historia jak wyjęta z dramatu w najlepszym z nadwornych teatrów, doprawdy. Oboje mieliśmy ten sam cel, a dokonaliśmy go wspólnie. Potem ta moja śmieszna walka w tej spelunie, jej reakcja... Tak, to była bardzo krótka, ale i bardzo burzliwa znajomość. Mimo to byłem pewny, że odejdę z niczym. Nie żywiłbym wtedy do Tenebris urazy, byłem bowiem na taki obrót spraw przygotowany. Gdyby jednak postanowiła wyrazić na to zgodę już pewnie wybierałbym jej pokój, przygotował wszystko jak najlepiej. Zaśmiałem się w duchu na tę niedorzeczność. Niby i była taką samą zabójczynią jak ja, a jednak coś nas różniło. W niej było coś zupełnie innego niż we mnie, jakby zupełnie inna osoba niepozwalająca się odkryć. To właśnie z powodu istnienia tej drugiej tożsamości kobieta była dla mnie taką zagadką, jakby głupią atrakcją, fascynacją. Sięgnąłem po wino raz jeszcze, by upić mały łyk. Tym gestem miałem pokazać kobiecie, że jej czas na decyzję został zakończony.

<Tenebris? Przepraszam za brak odpisu, jednocześnie liczę na Twoją decyzję. PS. Ostrzegałam, że padnie taka propozycja>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz