Wino. Nienawidziłem alkoholu, tak złudnego trunku dla wielu głupców.
Jedni topili w nim smutki, inni pili dla tak zwanej przez nich
"przyjemności". Sam nie rozumiałem jak można czerpać przyjemność z tak
prostackiej czynności. Nigdy się nie spiłem w życiu i nie byłem jakimś
znakomitym znawcą w tej dziedzinie. Krzywiłem się właściwie
niezauważalnie na każdy łyk, jednak robiłem to dla poziomu. Wziąłem więc
w dłonie butelkę, czytając z uwagą etykietkę na trunku. Faktycznie,
miało ono swoją klasę, przynajmniej jak na ten lokal. Wąchałem dwa razy
zapach unoszący się z szyjki od butelki, po czym odsunąłem od niej
głowę. W moich nozdrzach dziwnie zawirowało, aż myślałem, że w końcu
kichnę. Mało brakowało a rozlałbym napój jeszcze przed spożyciem co
naprawdę źle by o mnie świadczyło. Odstawiłem go jednak na swoje miejsce
i przybliżyłem nasze kieliszki w swoją stronę by mieć większą kontrolę
nad ich napełnianiem. Gdyby to ode mnie zależało nie piłbym wcale, może
tylko skropił wargi, obszedł się tym dziwnym smakiem, który znają
wszyscy. Zdecydowałem się jednak na ten ruch i znów ująłem butelkę w
dłonie, tym razem już z gracją serwując wino. Czerwony płyn delikatnie
spływał po ściankach kieliszka Tenebris, przy okazji przywodząc mi na
myśl widok krwi, tak dobrze mi znany. Odrzuciłem tę paskudną myśl i
odstawiłem butelkę w chwili gdy kielich został napełniony do połowy.
Podałem go wdzięcznie damie, uśmiechając się przy tym z galanterią.
Zastanawiałem się co by tu właściwie jej odpowiedzieć, więc odwlekałem
tę chwilę jak mogłem. Jednego byłem pewien: nie zepsułbym naszego
pokojowego nastawienia za żadne skarby. Za dużo już posiedziała tego
wieczoru w mojej głowie, za dużo razy mnie zadziwiła, za dużo razy
wprawiła mnie w uczucia przeze mnie zapomniane w kwestii czasu. Zabrałem
się do wypełniania mojego naczynia, jednak nalałem sobie więcej. Miałem
bowiem zamiar sączyć trunek bardzo powoli, najchętniej nie kończąc
kieliszka do końca naszego spotkania. Szczerze to mógłbym spędzać z tą
kobietą każdą sekundę mojego życia, taka była cicha prawda skrywająca
się gdzieś w głębi mnie. Zadziwiała mnie, była zupełnie odmienna niż
reszta tych pustych dam. Potrafiła świetnie zareagować, a zarazem grać
na emocjach jak znakomity kompozytor moich odczuć. Miałem dziwne
wrażenie jakoby ta przejęła nade mną kontrolę, nakazując mi ruchy. Nadal
czułem jej ciepłą dłoń na policzku, nie chciałem się rozstawać z tym
uczuciem. Ująłem mój kieliszek i pociągnąłem mały łyk napoju.
Przełknąłem go cicho, czując jakby każdą kroplę w gardle. Zastanawiałem
się nad odpowiedzią przez ten moment, widząc że to już ostatni dzwonek
na podjęcie decyzji. Spojrzałem za siebie, widząc nadal hałasujący tłum
wielkich mężczyzn, których właściwie mógłbym nazwać zwierzętami.
Odwróciłem się potem w stronę Tenebris, która patrzyła na mnie z
wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy. Poczułem nieprzyjemną gulę w
gardle, którą zniwelowałem szybkim przełknięciem śliny. Alkohol niw
podziałał na moją niegotowość i chyba nie miał w najbliższym czasie
zamiaru tego zmieniać. Westchnąłem więc cicho, co pewnie było
niesłyszalne (w końcu mało co dało się słyszeć w tym chaosie).
Przechyliłem z lekka głowę, obserwując obraz za kobietą. Przedstawiał
wielki okręt pokonujący dzielnie fale, nie zważając na deszcze i wiatry.
Wygięte z trudem maszty, wiele ludzi na pokładzie przedstawionych jako
małe kropki. Wszystko psuł obrzydliwy ziemniak roztrzaskany tuż przy
sterburcie. Zbyt długo się namyślałem. Ręce pod stolikiem ścisnąłem w
pięści, a sam spojrzałem na kobietę kolejny raz. Chciałem zwlekać jak
najdłużej, przenosząc tę chwilę w dal. Nie mogłem jednak tego uczynić
niestety, więc zdobyłem się na głuche słowa:
- Myślisz pani, że sojusz z człowiekiem godnym co najmniej stryczka z
drutu kolczastego będzie dobrym rozwiązaniem? Cóż, po pani technice
muszę przyznać, że pani też zasługuje na niezłą burę od narodu. Tu się
rozumiemy. Oboje cenimy sobie dyskrecję nade wszystko. Jeżeli ktoś jej
nie dotrzymuje możemy zginąć albo my, albo on z naszych rąk,
nieprawdaż?- tu rzuciłem kpiarski uśmieszek, kręcąc głową nieznacznie -
Widzi pani tak się składa, że dawno nie miałem takiej propozycji.
Zazwyczaj działam na własną rękę... Eh, co ja się będę tu wygłupiał.
Próbowałem być neutralny i stanowczy, ale jakoś nie potrafię. Zależy mi
na naszej współpracy, panno Tenebris. Mam nadzieję, że zgodzi się
panienka przyjąć propozycję spędzenia reszty nocy w mojej posiadłości,
tak na uczczenie nowego sukcesu. - zakończyłem swój monolog, niezbyt
zachwycony. Byłem za szczery i za pochopny, ale i przy okazji wyraziłem
swoje prawdziwe zdanie. No i też przemogłem się, proponując tej damie to
co chodziło mi po głowie właściwie od pierwszej wymiany zdań. Byłem
właściwie przekonany, że się nie zgodzi, w końcu to byłem tylko ja, taki
szary człowiek. Nie, pomyłka. Było o wiele gorzej: Ja byłem czarną
owcą, nie szarą jednostką wśród tłumu. Ja się wyróżniałem swoim złem,
przestępstwami... wszystkim. Człowiek, który przyjmuje moje zaproszenie
musi być chory umysłowo lub być naprawdę kimś odmiennym i mnie
rozumiejącym, a takich ludzi w historii mogłem policzyć na palcach
jednej ręki. Czy ta kobieta mogła się do nich zaliczać? Nie wiedziałem,
nasza znajomość trwała dopiero od kilku godzin, choć bardzo burzliwych.
Nie ma to w końcu jak poznać się podczas dokonywania wspólnego mordu,
prawda? Taka historia jak wyjęta z dramatu w najlepszym z nadwornych
teatrów, doprawdy. Oboje mieliśmy ten sam cel, a dokonaliśmy go
wspólnie. Potem ta moja śmieszna walka w tej spelunie, jej reakcja...
Tak, to była bardzo krótka, ale i bardzo burzliwa znajomość. Mimo to
byłem pewny, że odejdę z niczym. Nie żywiłbym wtedy do Tenebris urazy,
byłem bowiem na taki obrót spraw przygotowany. Gdyby jednak postanowiła
wyrazić na to zgodę już pewnie wybierałbym jej pokój, przygotował
wszystko jak najlepiej. Zaśmiałem się w duchu na tę niedorzeczność. Niby
i była taką samą zabójczynią jak ja, a jednak coś nas różniło. W niej
było coś zupełnie innego niż we mnie, jakby zupełnie inna osoba
niepozwalająca się odkryć. To właśnie z powodu istnienia tej drugiej
tożsamości kobieta była dla mnie taką zagadką, jakby głupią atrakcją,
fascynacją. Sięgnąłem po wino raz jeszcze, by upić mały łyk. Tym gestem
miałem pokazać kobiecie, że jej czas na decyzję został zakończony.
<Tenebris? Przepraszam za brak odpisu, jednocześnie liczę na Twoją decyzję. PS. Ostrzegałam, że padnie taka propozycja>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz